To nic nowego – wszyscy chcemy mieć dużo pieniędzy.Głównie dlatego, że życie dzięki nim jest o wiele łatwiejsze: można sobie kupić kota, dom, basen czy dwóch mężów oraz roczny karnet na zabiegi w SPA. Umożliwiają nam spełnianie niektórych marzeń i zadowolenie naszych bliskich: no i powiedzmy sobie szczerze: dzięki nim możemy rozkoszować się smakiem lodów z McDonalda. Co jednak zrobić, by pieniędzy przybywało, a nie ubywało? Przez cały rok bycia studentką uczyłam się jak wydać, by mieć. No wiecie – zjeść ciastko i mieć ciastko. I chyba mi s […]

Umiesz oszczędzać? 5 sposobów na grubszy portfel
To nic nowego – wszyscy chcemy mieć dużo pieniędzy.
Głównie dlatego, że życie dzięki nim jest o wiele łatwiejsze: można sobie kupić kota, dom, basen czy dwóch mężów oraz roczny karnet na zabiegi w SPA. Umożliwiają nam spełnianie niektórych marzeń i zadowolenie naszych bliskich: no i powiedzmy sobie szczerze: dzięki nim możemy rozkoszować się smakiem lodów z McDonalda. Co jednak zrobić, by pieniędzy przybywało, a nie ubywało? Przez cały rok bycia studentką uczyłam się jak wydać, by mieć. No wiecie – zjeść ciastko i mieć ciastko. I chyba mi się udało. To moich pięć najskuteczniejszych sposobów, by sobie oszczędzić…
i wydać te pieniądze na coś innego.
Jeżeli jeszcze chodzisz do szkoły – czyli jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i powinieneś wszystkim bogom dziękować, że możesz z każdym problemem biec do mamy – to oszczędzanie nie jest jeszcze takim problemem. Ale kiedy zaczynasz żyć na własną rękę, czy to studiując, czy zarabiając, finanse zaczynają sprawiać kłopot prawie tak wielki, otyłość w Ameryce. Czemu?
Bo naprawdę dość trudno jest zaplanować wszystko tak, by starczyło i jeszcze można było dodatkowo kupić sobie coś ładnego.
Moja nauka oszczędzania trwała cholernie długo: cały rok. Ale już teraz wiem, że jestem w tym o wiele lepsza, niż kiedyś. Sam fakt, że potrafię odłożyć jakąś sumę jest dla mnie powodem do dumy. No i największy plus – nie muszę prosić rodziców o pieniądze.
#1 MENU, MENU, MENU
W życiu w to nie wierzyłam, dopóki nie spróbowałam. Wyobraźcie sobie, że jak rozpiszecie menu na trzy dni do przodu – z uwzględnieniem napoi, przekąsek, drugich śniadań i tak dalej – to zaoszczędzicie naprawdę sporo.
Najpierw robimy menu na każdy dzień – najlepiej na jakiejś dużej kartce, którą potem zawieszamy w kuchni – a potem, na jego podstawie, listę zakupów. Ważne, by przy chodzeniu na zakupy trzymać się produktów z listy i nie kupować niczego innego – ja miałam z tym problem tak wielki, jak Miley Cyrus w założeniu ubrania na siebie. Zawsze mnie coś rozpraszało: promocja, okazja, przecena i tak dalej. NIE. Nic z tych rzeczy. Wchodzisz do sklepu i kupujesz wszystko z listy.
Dlaczego na trzy dni? Większość poradników dotyczących oszczędzania radzi robić menu na tydzień, ale u mnie się to nie sprawdza: zawsze wtedy kupuję za dużo jedzenia. Trzeba uwzględnić fakt, że czasami ominie się obiad, zje się mniej i tak dalej, więc produkty zostają i możemy z nich coś zrobić na następny dzień. W 95 proc. przypadków moje menu do środy starcza też na czwartek.
Jedyne, co opłaca się kupować na zapas, to woda, soki czy napoje, najlepiej w tanich marketach. Dzieki temu nigdy nie zabraknie nam picia, a my nie polecimy – jak te ciołki, swoją drogą – do pierwszego osiedlowego sklepu, w którym jest drogo jak w samym piekle, tylko po to, by się czegoś napić.
A z zakupami wiąże się punkt drugi.
#2 OCZY DOOKOŁA GŁOWY
Zasada jest prosta: jeśli chcesz dobrze wydawać swoje pieniądze, musisz być zawsze zorientowana. Zapisz się do newsletterów najpopularniejszych marketów – zwłaszcza tych, które masz blisko domu. Jeśli będziesz miała już gotowe menu i listę zakupów, będziesz mogła poszukać, czy gdzieś nie ma tych produktów po promocji. Staraj się to ogarniać. W miarę orientuj się gdzie i co jest taniej, bo markety “wymieniają się” między sobą i tam, gdzie np. mąka jest tania, jest droga szynka, z kolei w drugim mięso jest tanie jak barszcz, a mąka niewiarygodnie droga.
Jeśli jesteś posiadaczką telefonu z androidem, to jest taka aplikacja, która umożliwia przeglądanie gazetek sklepowych. Bardzo przydatna pierdoła.
#3 DOCENIAJ BAZARKI
Wiem, że w dużych sklepach jest wygodniej: są koszyki, możliwość płacenia kartą i w ogóle wszystko jest takie porządne i posprzątane. Chodzenia na targowiska i bazarki wiąże się z kolei z przeciskaniem się w tłumie, targowaniem z babciami i poświęceniem czasu. Ale uwierzcie mi, warto – warzywa, owoce i jajka są zazwyczaj tam najlepszej jakości ,a ceny dużo niższe, niż sklepowe. Poza tym – jak spróbujecie pomidora z marketu, a potem takiego pachnącego z targowiska, to od razu zrozumiecie, o czym mówię. Kompletnie inna jakość.
I portfel mniej boli.
#4 USTAL LIMIT
U mnie poskutkowało też założenie sobie limitu: tygodniowego, dziennego i “wypadowego”. O co w tym chodzi? W każdym tygodniu mogę wydać tylko określoną sumę. Co więcej, jeśli nie zdążę opracować menu i listy, to mam też limit dzienny – ileś tam złotych, zazwyczaj 10 czy 15. Jeśli zaś lista jest opracowana, a ja wybieram się na zakupy, to ustalam sobie limit “wypadowy” – na przykład, że robię zakupy do 50 zł albo do 80 zł. Dzięki temu tym bardziej nie będą mnie kusić żadne niepotrzebne rzeczy i jakoś udaje mi się sporo zaoszczędzić. Ach, i najważniejsze – nie wierzcie kartom płatniczym. Lepiej wybrać sobie jakąś sumę i nosić ją w portfelu. Kartą płaci się lekko, szybko i nie dociera do nas, ile wydajemy. Co więcej, kwota dopiero po jakimś czasie odejmowana jest z konta, więc może być tak, że sprawdzicie i będziecie myśleć, że macie X pieniędzy, a okaże się, że macie dwie dychy mniej. Dołujące.
#5 MYŚL
- Na pewno nie opłaca się jedzenie na mieście. Zresztą, pomyślcie – chwila przyjemności, a nie dość, że stracimy dużo pieniędzy, to zazwyczaj jest to niezdrowe. Ba: w domu za taką kwotę moglibyśmy zrobić dwa obiady.
- Jeśli mieszkacie w dużym mieście, to o niebo bardziej opłaca się bilet miesięczny czy semestralny na komunikację miejską – chyba, że wszędzie chodzicie pieszo.
- Zamiast karnetu na siłownię, w ładne dni skorzystaj z darmowych siłowni na powietrzu, albo po prostu idź pobiegaj. W deszczowy dzień przeszukaj internet – jest mnóstwo ćwiczeń siłowych do wykonania w domu.
- Nie kupuj wszystkiego w sieciówkach i galeriach. Inwestuj tylko w rzeczy, które przydadzą się na dłużej: buty, kurtki czy spodnie. Bluzki, które są modne teraz, a za dwa miesiące nikt nie będzie o nich pamiętał, lepiej kupić w lumpie. Serio. I nie jest wcale tak ,że są tam same brudne/dziurawe/niemodne ciuchy. Znam dziewczyny, które są ubrane od stóp do głów w ubrania z lumpa i z powodzeniem mogłyby mieć bloga modowego, bo wyglądają obłędnie.
- Używaj internetu. Na allegro, szafie czy w sklepach internetowych można znaleźć świetne ubrania pięć razy taniej. Zwłaszcza zaoszczędzić można na butach albo torebkach.
To, że oszczędzam, nie znaczy, że głoduję, nie dojadam, albo żywię się parówkami. Wręcz przeciwnie: od kiedy wprowadziłam te zasady do swojego życia, jem o wiele lepiej (kupuję zdrowe, często droższe produkty, zdarza mi się jeść sushi na obiad – wszystko dlatego, że dobrze rozplanowałam menu i robiłam zakupy zgodnie z listą) i kupuję sobie o wiele więcej fajnych rzeczy: ubrań, książek, gier czy kosmetyków.
Ja tam zawsze staram się, żeby mi stykało do końca tygodnia i jakoś styka. Jak mam iść na imprezę to wybieram dodatkowe pieniądze z konta, a i to nie zawsze, bo zależy w jakiej odległości od akademika jest impreza, bo wliczam jeszcze zawsze koszta powrotu taksówką. Na imprezy często nie chodzę, więc jakoś daję radę.
I jakoś styka – właśnie dlatego jest napisany ten post, aby myśleć z głową i cieszyć się tygodniem i zakupami zrobionymi i tym,że portfel nie chudnie niż – “jakoś styka” 😉
Żeby nie chudł, to człowiek musiałby nie jeść i nie korzystać z życia, a czy naprawdę o to na studiach chodzi? Są tacy co całkiem na studiach biedują i się nie przejmują, jakoś dają radę.
Przecież właśnie po to jest ten tekst żeby zobaczyć że nie trzeba nie jeść żeby pieniędzy zostało. Moim błędem np. było kupowanie dużej ilości jedzenia, z której nie umiałam zrobić żadnego dania, dlatego dużo rzeczy się psuło i musiałam je wyrzucić. Myślę że ułożenie menu mogłoby mi pomóc i to wcale nie znaczy, że nie będe miała co jeść. Wręcz przeciwnie…
Zakupy w internecie i w umpeksach też mogą prowadzić do ruiny , wiem co mówię 😀
Ale bardzo fajny, motywujący do oszczędzania wpis. Chociaż u mnie ciężko z planowaniem to popróbuję z tym jadłospisem i zobaczymy co będzie.
Na jedzeniu i ubraniu można faktycznie dużo oszczędzać. Od siebie mogę dodać, żeby nie przesadzać z zakupem prasy, napojów czy kosmetyków – na tym polu dziewczyny często przeciągają strunę. Ale w sumie do tego można nie dopuścić ustalając limity, o których wspominasz.
mega fajne rady 🙂
aczkolwiek ja nie mialam nigdy problemu z zaplanowaniem budzetu, czasem troche braklo fakt, ale mam tez wieksze wydatki niz niektorzy i tez zdarzało mi sie czasem kupic za duzo jedzenia, ale ogolnie lubie planować, organizowac i tak dalej 🙂
super, że sie poukladałas 🙂
Marta, GENIUSZU. Menu na 3 dni <3 Nie wpadłam na to, chociaż to TAKIE PROSTE. <3
Rok to wcale nie tak długo! 😉 u mnie trwało to dłużej a moze i dlatego ze w LO zaczynałam się sama żywić i planować budżet 😉 a te moje początki wspominam bardzo marnie. Chociaż…można by komedie napisać w sumie 😀
a i teraz czasami mnie gubi kawa czy uczelniane jedzenie 😉 a z błędów mych to nie czekanie na koniec miesiąca by “poszaleć” z zaoszczędzonych pieniędzy i kupić coś fajnego- zawsze są nieprzewidziane wydatki szczególnie chorobowozimowe. Och no i żelazna zaoszczędzona forsa na tzw. ” czarną godzinę” musi być 😉
może to nie metoda na oszczędzenie, ale…. mam przecudnej urody dzbanek do którego idelanie mieszczą się monety 2 zł, tzn. przechodzą sprawnie przez szyjkę. I tam, w dzbanuszku lądują wszystkie dwuzłotówki, które dotkną mojego portfela. Zbieram na rozpieszczankę w postaci “absolutnie niezbędnego” różobronzera 🙂
Odkąd zaczęłam robić menu na kilka dni zaoszczędziłam ogrom pieniędzy. Aż byłam zdziwiona ile 🙂
Ja próbuję oszczędzać już czwarty rok, a idzie mi cholernie ciężko. Ale spróbuję, najpierw jedną z Twoich zasad – lista zakupów. To jest coś, czego mi zawsze brakuje 🙂
Dzięki za porady, to mi się z pewnością już niedługo przyda.
Jak zwykle dobra notka, mądrze piszesz i na pewno wielu osobom się przydadzą takie porady 😉
Pozdrawiam!
Ja zaczęłam oszczędzać jakiś rok temu.
Może nawet ponad. Jestem z tego zadowolona, mimo iż często jestem przez to wyzywana od skner. 😛
Ale wolę kupić musztardę za 99 gr, niż za 2,49, bo smakowo mało się różnią.
Tak samo wybieram sklepy z tańszymi produktami, bazarki, chińskie centra 😛
Jestem z siebie zadowolona. Nie rzucam się na bluzkę za 80 zł (właściwie to nigdy się nie rzucałam, ale to ze względu na to, że po prostu było mi żal), tylko wyszukuję promocji i na tym korzystam. Ale prawdziwych promocji, a nie tych naciąganych 🙂
To podchodzi pod “jedzenie na mieście”. Ja najwięcej pieniędzy wydaję na “przekąski”, tu ciastko, tutaj soczek, tutaj coś jeszcze. Dlatego staram się zrobić kanapki sobie w domu i zabieram na uczelnię. Bardzo rzadko kupuję je na uczelni, to na miejscu są strasznie drogie, chyba że był jakiś “kryzys” w domu i zabrakło chwilowo chleba lub zaśpię i się spieszę. Skoro wiem, że będę głodna, to zabieram jedzenie z domu.
Hm, myślę,że oszczędzanie to sprawa indywidualna i w dużej mierze uzależniona od tego gdzie aktualnie się mieszka i jaki tryb życia prowadzi.
U mnie planowanie menu na 3 dni jest po prostu niemożliwe, często omijam wybrane posiłki, albo okazuje się,że nie zdążę wrócić do domu na obiad, a później pojechać jeszcze do pracy albo któryś z moich znajomych zaprasza mnie do siebie lub gotujemy coś razem- dlatego polecam zorientowanie się czy w okolicy są jakieś tanie bary mleczne, gdzie dwudaniowy obiad można zjeść za 15 zł ( ja potrafię najeść się tam za 3.70, ale to już inna sprawa) ;p
Faktycznie, obserwowanie promocji to super sprawa. Jednak bądźmy rozsądni! Ja nie posiadam biletu miesięcznego- mieszkam blisko uczelni i centrum, nie mam takiej potrzeby. Najbliżej mam Biedronkę, Eco, Piotra i Pawła. Zakupy robię w tych 3 sklepach i z ich promocji korzystam. Nie jeżdżę specjalnie gdzieś daleko, przede wszystkim ze względu na stratę czasu, a poza tym nie ma sensu wydawać fortuny na bilet.
Targowiska również polecam, choć warto zorientować się czy faktycznie na tym obok nas jest taniej (mając praktyki w Warszawie nie korzystałam z bazarku obok mnie, bo było tam niewyobrażalnie drogooooo!!!!). Aha, warto zwrócić uwagę nie tylko na warzywa, ale w takich miejscach można również bardzo tanio kupić jakiś drobny sprzęt do domu, czy pierdoły typu kubki, talerzyki, w dodatku ubrania ( w sensie jakieś zwykłe T-shirty, czy skarpetki :]).
Hm, zastanawiam się czy jestem w stanie udzielić jakiś dobrych rad ;p Chyba tylko ,że warto zapisać się do różnych grup na FB. Coś w stylu “sprzedam, zamienię,oddam” w danym mieście, czy wracając na przykład kilka razy w miesiącu do domu zainteresować się carpoolingiem.
Ponadto jeśli chodzi o kosmetyki!!! Zastanówmy się nad ich wielofunkcjnością (TO JEST NAPRAWDĘ NIEWYOBRAŻALNA OSZCZĘDNOŚĆ!!!!).
Do ideału jest mi daleko, po 3 latach życia “na własną rękę” nauczyłam się jakoś tam sobie radzić i na razie nie jest źle, choć wiadomo jak to jest – zawsze znajdzie się coś na co pieniądze trzeba wydać lub chce się wydać 😉
Poradnik świetny, muszę zapamiętać na przyszłość, bo takie rzeczy na pewno są cholernie przydatne! 🙂
Ja jeszcze proponuję kończyć kosmetyki przed zakupem kolejnych (dla większości znane jako projekt denko) oraz podobnie jak Gaja ograniczam prasę. Od kilku miesięcy nie kupuję gazet, spokojnie wystarczają mi książki i Internet, a na podróże pociągiem zabieram Skarb z Rossmanna lub magazyn tesco, bo są bezpłatne, podróż szybko mija i zajmują mało miejsca.
U mnie sprawdza się najlepiej system z kupowaniem dużych ilości produktów, których używam często kiedy jest na nie naprawdę korzystna promocja. Jak na razie, sprawdza się najlepiej 😉
ja nie umiem robić zakupów zawsze kupię za dużo a i tak nie kupię tego co potrzebuję, z oszczędzaniem jest odwrotnie, ale mam taki talent potrafię wydać 100 zł i je nadal mieć
Dzięki wielkie za tą notkę 😉 będę stosować się do tych porad na mojej studenckiej, którą niebawem zacznę 😉
Ostatnio musiałam przejść na tryb oszczędnościowy :// i rzeczywiście – najlepiej wychodzi się na kupowaniu taniego, dobrego jedzenia do domu.
Wystarczy nie pić kawy na mieście i już w tydzień jesteśmy niemal o 100zł bogatsi 😉
W Krakowie na studiach, przez pierwsze miesiące trudno było mi zmienić nastawienie. Sama musiałam o siebie zadbać mając określoną pulę finansową. W krótkim czasie zdołałam opanować wiele pokus zarówno odzieżowych jak i kosmetycznych, ale tym samym nie żałowałam na jedzenie. I tak wszystko rozplanowywałam, że mogłam sobie pozwolić (bez stresu, że zabraknie mi pieniędzy) na wykupienie karnetu na siłownię 😀 Człowiek uczy się na swoich błędach, prawda?:)
A mi się wydaje, że oszczędzanie to często jest sprawa jednak indywidualna. Trzeba rozkminić ile się wydaje i na co, no i rozmyślać czy to co chcesz kupić faktycznie jest Ci potrzebne.
Najlepszą opcją (sprawdzoną i przeze mnie) jest pula pieniędzy. Określanie ile na co możesz wydać. To się naprawdę sprawdza. 🙂
Fajne i nietuzinkowe patenty na oszczędzanie. Ja ostatnio u siebie również o tym pisałam ale widzę, że powinnam uzupełnić moje sposoby o kilka twoich rad 🙂
U mnie oszczędzania już nie ma, jak mieszkałam sama to potrafiłam zrobić obiad z niczego, a teraz.. wydaje mi się, że strasznie dużo wydajemy odkąd mieszkam z chłopakiem..
Kupuję produkty jak najtańsze w marketach, często na promocjach jeśli się da (głównie żele, szampony, itp. z jedzeniem jest różnie) a i tak zawsze jest za dużo. :))
Najlepszym sposobem na oszczędzanie dla mnie jest po prostu odkładanie do skarbonki, wtedy pieniądze się nie rozpływają. Ponad to zabieranie na zakupy małej sumki, listy zakupów, najlepiej aby było na styk kasy.
A najbardziej udaje mi się oszczędzać jak już nie mam prawie nic pieniędzy (jak ostatnio 20zł w portfelu :(.. straszne). Teraz chyba zrobię sobie ‘limit’ pieniędzy na każdy tydzień i lepiej to rozplanuję. Kiedyś tak robiłam ale nigdy długo to nie trwało.. :))
Przydatne te rady :d Warto je zastosować. A co do wyglądu bloga to poprzedni był ciut lepszy, ale i tak wielbię Twoje notki; wygląd mi obojętny.. ;p
Ja zauważyłam, że mnie się pieniądze wcale, a wcale nie trzymają. Mój facet zarabia sporo i zawsze nam się pieniądze kończą około połowy miesiąca. A wydajemy jedynie duże pieniądze na jedzenie, przecież na tym oszczędzać nie będę. Ubrania jakoś rzadko się kupuje, bo są one zbędne. No ale najwięcej to żre nam auto, także tego u nas z oszczędzaniem to nadal lipa będzie.
Podoba się, podoba. Najbardziej lubię te miniaturki na głównej ^^
Dzięki za te pomysły 🙂 Na pewno je wykorzystam, pomysłów na oszczędzanie nigdy za wiele!
bardzo motywujący post i dzięki Tobie chyba zacznę oszczedzac! 😀
Nowy wygląd bloga – lepszy od starego.
Pozdrawiam
Martyna 🙂
Jak najbardziej mi się to teraz przyda. Te studia mnie wykończą 😀
Ja tam lubię kupić kawę za 16 zł, zjeść sałatkę za 20.. Nie robię tego na co dzień ale raz na jakiś czas lubię się porozpieszczać.. 😉
Ja nie mam kłopotów z oszczędzaniem bo pracuję ale ta rozpiska zakupów na 3 dni to dobry pomysł. Zawsze jak wchodzę do sklepu to kupuję więcej niż potrzeba 🙁 xD
A tak poza tym, ładnie odświeżyłaś nagłówek 🙂 No i kociak jest słodziachnyyy <3
A mogłabyś podać nazwę tej aplikacji, z której korzystasz?
Świetny artykuł – przemyślę moje zakupy 😉
polecam zapisywanie każdego wydanego przez siebie grosza. Byłam przerażona kiedy po miesięcznym podliczeniu okazało się, że większość pieniędzy ‘przejadam’ na mieście ;/ teraz ustalam sobie limit dzienny i się go trzymam 🙂
Ja od siebie dorzucę portale typu tablica.pl, gdzie można przypadkiem trafić na coś sensownego. Szczególnie, jak się dopiero zaczyna samodzielne życie i trzeba się umeblować.
I w niektórych miastach udzielają się ludzie w ramach portalu wymiennik.org. Nadal żałuję, że większość jest z Warszawy, a w mojej okolicy cisza… 😀
Od kilku miesięcy spisuję wydatki i bardzo mi to pomaga : )
Pomaga mi też wspomniane przez Ciebie zorientowanie się w temacie, czyli świadomość tego ile, co i gdzie kosztuje. Różnice są różne. Od 5 groszy do… 1,2 zł! Wydawać by się mogło, że nie ma sensu iść dalej tylko dlatego, że tam jest taniej o te 20-30 groszy. I tu jest haczyk, bo kupując kilkanaście rzeczy zaoszczędzimy nie kilka gorszy, a kilka złotych i już jesteśmy do przodu : )
W studenckich czasach wypłacałem 2 dychy i szedłem na imprezę. Nie zabierałem ze sobą karty, żeby mnie fantazja nie poniosła (znaczy nie zabierałem, odkąd się tego nauczyłem, bo wcześniej zabierałem i czasem dawałem się ponieść). Części z tych imprez nie pamiętam, co chyba najlepiej obrazuje fakt utraty wartości pieniądza. Bo sporo mi było trzeba, żeby nie pamiętać. I mimo wszystko 20 pln-ów wystarczało.
Teraz mi trudniej wyznaczać limity. Pracuję, zarabiam, choć nie zbieram kokosów… Gdy przychodzi ten moment, gdy fantazja dochodzi do głosu, ten głos szepce: pracujesz, zarabiasz – po coś to, k***a robisz! Zresztą dziś dziesiąty, za tydzień do wypłaty będzie bliżej niż dalej!
Czyli – mam problem… z oszczędzaniem 😉
Bardzo mi się podoba! 🙂
A oszczędzam przez całe życie, ale czasem trzeba wydać, żeby oszczędzić na dłuższą metę. Mówię tu o utrzymaniu nieruchomości, czyli krok dalej od Ciebie :).
Moja mama ma więcej czasu i też śledzi wszystkie emocje. A dodatkowo o oszczędzaniu chyba zrobię z nią wywiad, jest szansa, że poczujesz, co to znaczy spec w temacie!
Pozdrowienia!
Ostatni punkt trafia w moje serce niczym strzała amora. Nienawidzę sieciówek, kocham zakupy “w sieci”. Second-handy to też zdecydowanie moja bajka. A modę z reguły olewam, średnio mnie kręci noszenie tego, co wszyscy.
A Twoje sposoby na grubszy portfel znane mi są całkiem dobrze. Też mi się udaje zjeść ciastko i mieć ciastko. Może jeszcze nie jest to jakiś wielki tort, ale nie narzekam 🙂
Ps. Wygląd super!
I jeszcze jeden sposób – kupując ubrania można zaoszczędzić, ile się da ( wykluczając buty i torebki bo moim zdaniem, na tym lepiej nie zaoszczędzać – skóra gwarantuje parę lat użytkowania ). Lumpeksy, outlety, internety – ach, jakiż mamy wybór! No i wyprzedaże :>
Myślę, że spróbuję twojego sposobu gdyż mam ogromne problemy z oszczędzaniem ;/
Przez dwa lata poza domem nauczyłam się kontrolować wydatki. Pisałam nawet o tym na blogu, bo dzięki tym radom udało mi się oszczędzić już sporo 🙂
Przydatne rady;) Zwłaszcza przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego;)
No ja niedługo zamierzam wybyć z domu i wówczas trzeba będzie ogarnąć wszystko to, co trzeba 🙂 Ale nie sądzę, bym miała problemu z zakupami, często idę i pięć razy przemyślę, czy wrzucić coś do koszyka, a jak wrzucę, to dwadzieścia razy myślę, czy aby na pewno jest mi to potrzebne 🙂
Tylko na przekąskach nie potrafię oszczędzać… No ale życie, nauczy się człowiek 🙂
A do rad tutaj na pewno kiedyś wrócę 🙂
Cenne porady, muszę zacząć oszczędzać, bo wypłata za szybko się kończy, albo miesiąc jest zawsze za długi 😉
Moi znajomi ze studiów zawsze się dziwili, jak ja to robię, że wydaję tak mało, a i najedzona chodzę i kupię sobie coś, i odłożę trochę grosza. Cóż studia uczą dużo w tej kwestii, ale także charakter jest bardzo ważny. Ja wiedziałam, że rodzice oddają mi ostatnie pieniądze, więc musiałam nimi tak dysponować, żeby mieć na życie i móc sobie coś odłożyć na czarną godzinę. Czy się da? Da się! Twoje rady są bardzo dobre 🙂
Ja odmawiam sobie wielu rzeczy i tak jak zostało to tutaj napisane – myślę. Nadwyżki “kitram” w słoiku(nie na koncie, ze względu własnie na tą cholerną kartę) na czarną godzinę – najczęściej mam tu na myśli wydatki stricte związane z psem nie z sobą nawet:) Poza tym można na prawdę fajnie zaoszczędzić i czas i pieniądze przerzucając się z transportu publicznego np. na rower:) U mnie się sprawdziło:) Na uczelnię dojeżdżam w 20-25 minut a nie 30-40. Nie muszę czekać na tramwaje, autobusy, stać w korkach, przesiadać się:)
Poza tym po zakupach sprawdzam paragon i patrzę co można zastąpić, co było niepotrzebne… A na koniec tygodnia podsumowanie a’la: co zostało w lodówce i na przyszłość można kupić w mniejszych ilościach.
Strasznie trudne było dla mnie, osobiście, po wyjeździe na studia przerzucenie się z gotowania dla 4 osób na gotowanie dla jednej osoby, więc marnowałam zbyt dużo jedzenia:(
Stosuję te wszystkie wymienione przez Ciebie elementy od jakiegoś czasu (czyt. od października) i już zauważyłam, że wydaję mniej pieniędzy, w szczególności na jakieś pierdoły, fast-foody, słodycze.
Świetne rady. Również postanowiłam z nich skorzystać i tak jak ty wszystko planować i robić rozpiskę. Niestety nie jestem dobra w trzymaniu się planów ale postaram się 🙂
Po przeczytaniu tego artykułu myślę, że jestem gotowa na to, aby zacząć oszczędzać. Wiem może to głupio brzmieć, ale wielokrotnie już zaczynałam, ale niestety nic z tego nie wyszło. Teraz mam plan, motywacje więc do dzieła 🙂 Do końca roku! 🙂
Jesteśmy strasznymi wodopijcami, dlatego postanowiliśmy zainwestować w butelki z filtrem. Jest to jednorazowy wydatek (+wymienne filtry) a zakup zwraca się bardzo szybko. (Dzbanek z filtrem mieliśmy już wcześniej).
Przy okazji nie produkujemy mega-objętości plastikowych śmieci. Polecam!
Świetne porady, kiedyś robiłam menu tygodniowe, ale jakiś czas temu tego zaniechałam. Nie wiem dlaczego, bo faktycznie było łatwiej 🙂
Teraz to nawet banki pomagają oszczędzać. Są takie usługi, że np. bank przelewa mi 10 % wydanej sumy, kiedy płacę kartą. Pobiera wtedy troszeczkę więcej podczas transakcji płatniczej i lokuje na koncie oszczędnościowym. Zawsze myślałam, że to jakaś bzdura i naciąganie, ale moja bratowa w rok uzbierała tak na tygodniowe wakacje w Paryżu (bez jakiegokolwiek świadomego oszczędzania). Teraz my z mężem tak oszczędzamy, warto – jeśli ktoś często płaci kartą.