Wydawałoby się, że w czasach, w których wrzucanie półnagich zdjęć na facebooka albo wyznawanie miłości na czacie jest na porządku dziennym, zwykła odwaga będzie oczywistością. Skoro bowiem ludzie potrafią wrzucić do sieci swoje zdjęcie w seksownej, za małej bieliźnie i góralskich kapciach, wypowiedzieć się na każdy temat i pod każdym artykułem jako ekspert i znawca, oraz ukryci za swoim nickiem zostawić chamski komentarz pod notką na każdym blogu, jaki spotkają na swojej internetowej drodze, to… nie powinni bać się niczego.Jak jednak mówi stare, dresiars […]
Zmora dziennikarza, czyli o ludziach, którzy są dzikusami
Wydawałoby się, że w czasach, w których wrzucanie półnagich zdjęć na facebooka albo wyznawanie miłości na czacie jest na porządku dziennym, zwykła odwaga będzie oczywistością. Skoro bowiem ludzie potrafią wrzucić do sieci swoje zdjęcie w seksownej, za małej bieliźnie i góralskich kapciach, wypowiedzieć się na każdy temat i pod każdym artykułem jako ekspert i znawca, oraz ukryci za swoim nickiem zostawić chamski komentarz pod notką na każdym blogu, jaki spotkają na swojej internetowej drodze, to… nie powinni bać się niczego.
Jak jednak mówi stare, dresiarskie przysłowie, które powtarzały babcie w dresach swoim wnuczkom w spodniach adidasa: kozak w necie, dupa w świecie.
I dzikus, kiedy na horyzoncie pojawia się dziennikarz z notesem.
WSZĘDZIE DZIKUSY
Okazuje się, że nawet największy facebookowy twardziel, wrzucający codziennie zdjęcia swoich wielkich jak szafa bicepsów mięknie, kiedy widzi zbliżającą się postać z notesem i aparatem. Paradoksalnie bowiem do tego, że wszyscy tak lubią cykać sobie słodkie foteczki i mądrzyć się na każdy możliwy temat, to wypowiedzi do gazety się boją jak diabeł święconej wody, a One Direction testosteronu.
Powiem wam szczerze – to jest chyba największa zmora reportera:
zrobienie sondy albo spróbowanie złapania kogokolwiek i zmuszenia go do wypowiedzi. Nagle wszyscy spieprzają jak Bolt na setkę, chowają się po krzakach, odwracają głowę w drugą stronę i przebierają się za Marylin Monroe, a wszystko po to, bylebym ich tylko nie zaczepiła.
Szkoda, że to i tak nie działa.
TYP 1: JA NIE BĘDĘ Z MEDIAMI GADAŁ
To jest człowiek najbardziej agresywny i jak ma jakiś twardy lub ostry przedmiot w ręku, to dziennikarz powinien natychmiast uciekać. Uważa, że media to rzecz gorsza niż piekło, korupcja, hity z lat dziewięćdziesiątych i rzeżączka. Gdy tylko reporter się przedstawi i zdradzi, że jest z gazety, radia, telewizji, bloga lub pisma osiedlowego, zaczyna złorzeczyć na media i energicznie machać rękami. Często mówi, że wszyscy kłamią, są w spisku, posadzili brzozy koło miejsca katastrofy smoleńskiej i on nie ma zamiaru w ogóle z nami rozmawiać, bo po pierwsze, nie ma czasu, po drugie, ma nas w dupie. Na przekór swoim słowom przez kolejne pół godziny krzyczy, zrzędzi, przeklina i bije nas parasolem, który wziął nie wiadomo dokładnie, skąd, a następnie odchodzi tak wściekły, że aż dziw, że jeszcze nie wybuchł. Spotyka się go przynajmniej raz na dzień i albo jest panem po siedemdziesiątce, albo starszą panią od pięćdziesiątki w dół.
TYP 2: PANI, BO SĄSIEDZI ZOBACZĄ!
Ten typ dzieli się na dwa różne rodzaje. Pierwszy to NieMogęPodaćSwojegoNazwiskaBoJestŚciśleTajne. Chętnie odpowiada na wszystkie pytania, narzeka na władzę, zjedzie i obgada sąsiadkę, opowie wszystkie osiedlowe plotki, ale kiedy prosisz na końcu, by się przedstawił lub przedstawiła, kompletnie zmienia swoje nastawienie. Najczęściej wścieka się, czerwieni, macha ręką i mówi, że nie ma czasu, ewentualnie pyta, że po co mi to potrzebne i dlaczego jestem taka wścibska. Na pożegnanie mruczy coś pod nosem o tych małpach dziennikarzach i zostawia cię z niczym, bo materiał anonimowy to nie materiał.
Drugi typ jest podobny, z jedną, dużą różnicą: ten chętnie podaje nazwisko, z rozpędu dyktuje też adres, telefon,. numer konta i PESEL, ale kiedy wspominasz o zdjęciu, to nagle spogląda na ciebie z wielkim wyrzutem, jakbyś podmieniła jego kotu Whiskas na tanią karmę, albo zaproponowała tanie, biedronkowe wino na wytworną kolację. Pani, ja nie mogę, bo sąsiedzi zobaczą i pomyślą, że się do gazety pcham! – powiedziała mi dzisiaj starsza pani numer 1, kiedy spytałam, czy mogę ją sfotografować. Druga z kolei miała minę, jakbym kazała jej się rozebrać do jej reform z czasów międzywojnia i zatańczyć salsę na ławce w parku. Przecież zdjęcie to taka straszna rzecz. Opublikują w gazecie i ludzie zobaczą, jak wyglądam….
Jakby do tej pory nie wiedzieli.
TYP 3: SPIEPRZY, ZANIM ZDĄŻĘ PODEJŚĆ
Typ trzeci to urodzony sprinter, i gdybyśmy się spotkali na bieżni, to spokojnie moglibyśmy rywalizować. Gdy tylko kapnie się, że zmierzamy w jego stronę, połączy aparat z notesem, przetrawi w swojej głowie i wysnuje poprawny wniosek – obraca się na pięcie i spieprza tak, że ciemnoskóra czołówka sprinterska mogłaby się zawstydzić. Ewentualnie udaje głuchego, tudzież osobę z chorym karkiem skręconym w stronę przeciwną do tej, z której nadchodzę. Czasami też mówi mi, że chętnie by mi wszyściutko powiedział, ale bardzo się śpieszy. Zabawne, że tłumaczy się tak długo, że w tym czasie równie dobrze mógłby mi odpowiedzieć pięć razy, dać materiał na dziesięć artykułów i wziąć udział w sesji fotograficznej. Niestety nie może, bo przecież bardzo, ale to bardzo mu pilno i śpieszno, wobec czego po godzinie wyjaśnień ucieka.
Żeby nie było nieporozumień – kocham to co robię, ale czasami z ludźmi dzikusami można naprawdę zwariować… albo przynajmniej nieźle schudnąć, łażąc po całym mieście i znajdując kogoś, kto jest na tyle odważny, że da zrobić sobie zdjęcie i poda nazwisko, a na dodatek nie oberwiesz od niego starym parasolem.


No co za małpy ci wszyscy ludzie, co nie chcą dać się zwywiadować 😛 Ale tak poważnie, to jestem w stanie zrozumieć, że ktoś nie chce fotki w gazecie, ale co szkodzi na kilka pytań odpowiedzieć i się ładnie przy tym zachować?
P.S. Co za słit selfie na instagramie! Znasz: ‘Look at this instagram’? hihi polecam posłuchanie na youtube wszystkim instagramowym uzytkownikom (do których i ja się zaliczam….), ano i o kocie jest! hihi
Jak już nie chce, to niech od razu powie, że nie i ja wtedy daję spokój. 😛 Ale jak się zgadza, opowiada, daje sobie zrobić zdjęcie a potem prosi, żeby to było anonimowo.. ręce opadają xd
PS No muszę być na topie, co nie? 😀
Jeśli o mnie chodzi to jestem straszna, bo noszę słuchawki i w sumie nikt nawet mnie przez to nie zaczepia ;p Chociaż myślę, że gdyby ktoś ew. podszedł to nie miałabym problemu z jakąś rozmową/ankietą. Co do zdjęć to sama za nimi nie przepadam, więc się nie dziwię ;p
hahaha słuchawki jako broń obronna!:D
Muszę się przyznać, że należę do tych dzikusów, ale dzięki temu wpisowi następnym razem się zastanowię ;).
Kiedyś wybraliśmy się ze znajomymi do centrum handlowego i wypatrzyła nas ekipa telewizyjna, jak nas zobaczyli to od razu szybko do nas, my zaczęliśmy uciekać (za nic nie będziemy występować w żadnej telewizji!), a oni dosłownie nas gonili, chyba zobaczyli w nas upragniony materiał do wywiadu. A kiedy w końcu dorwali dwóch kolegów się rozczarowali, bo na pytanie z kim spędzasz święta, odpowiedzieli, że z rodziną, a z kim by chcieli je spędzać: no, z rodziną, dziennikarze zostali rozczarowani.
Nie wiem, czemu się rozczarowali, przecież to zwykła odpowiedź 😀 No, ja nie mówię od razu, że teraz wszyscy jesteście dzikusami i macie grzecznie odpowiadać na pytania, ale jak już się godzicie, to miejcie na uwadze to, że ktoś poświęca swój czas pracy żeby was wysłuchać, więc pod koniec jak nagle zmieniacie zdanie i się nie zgadzacie na nazwisko albo zdjęcie, to trochę słabo.. zwłaszcza, kiedy dziennikarz musi zaraz materiał oddać (a tak jest w 99,9 % wypadków) 🙂
Ja też należę do tych dzikusów ;p ale boję się jedynie tego, że palne jakąś głupotę (bo np. za szybko chciałam odpowiedzieć i wyszło jak wyszło, a nie dlatego, że głupia jak but jestem ;p) i później zrobi się z tego pośmiewisko właśnie z imieniem, nazwiskiem i focią.
Aaaa i zauważyłam ostatnio jakąś panikę na blogach, że karane będzie obserwowanie blogów, a ja nie wiem o co kaman… także poszperałam troszkę i K L I K 🙂
Dziennikarz powinien dać Ci czas, żebyś powiedziała wszystko tak jak chcesz 🙂 Ja nawet robię parę fotek i ludzie mogą sobie wybrać, którą by chcieli do gazety, a której mam za nic nie dawać 🙂
Dziękuję za link! Teraz już wszystko jasne!
O, wynika z tego, że jestem cywilizowana. ;_; nareszcie
Wygrałaś medal i roczny zapas karmy dla żółwi!
Też zwiewam przed dziennikarzami, bo jak już mnie dopadną, to nie pytają wcale o moje zdanie, tylko chcą usłyszeć coś pasującego do artykułu. :/
To w takim razie to dupa, a nie dziennikarz! 😐
“kozak w necie, dupa w świecie” – padłam! 😀 ale jakie to prawdziwe! Powiem szczerze, że w takich sytuacjach i ja często zachowuję się jak dzikus z obawy, że (tak jak napisała Słodko Gorzka) palnę jakąś głupotę 😀
Wybrałaś sobie trudny kawałek chleba 🙂 Też nie wiem o co kaman z tymi obserwowanymi ale wydaje mi sie, ze to tylko kampania reklamowa dla Blogovin.
No trudny, ale bardzo lubię to robić, nawet jak mi ludzie po godzinnym wałkowaniu nagle mówią, że oni jednak nie chcą mi nic mówić xD Właśnie też nie wiem o co chodzi, ale wolałam ludzi uprzedzić 🙂
A ja nie chcę odpowiadać na takie pytania i to moje święte prawo. Nagabywanie przez upierdliwych ludzi z mikrofonami odbieram jako zakłócenie mojej przestrzeni osobistej. Róbcie se te ankiety we własnym gronie, a nie przeszkadzacie całemu światu.
Racja, na pytania odpowiadać nie musisz i nikt nie powinien ci tego kazać. Ale chodzi mi o to, że jak już się zgadzasz, opowiadasz mi coś pół godziny, a potem nagle mówisz, że chcesz, żeby to było anonimowo – no to sorry, ale mam prawo być wkurzona. Muszę zrobić materiał na konkretną godzinę, tracę z tobą czas tylko po to, żeby jakaś królewna mi powiedziała na sam koniec, że ona jednak nie poda mi nazwiska. Trochę szacunku, to też jest zawód i my też zapierdzielamy, żeby jakoś wszystko zdołać zrobić.
Ankiety we własnym gronie? To by była dopiero rzetelność dziennikarska! Ludzie, wymagacie od mediów szczerości i prawdy, a chcecie, żebyśmy robili wszystko sami. Bez ludzi dziennikarz nie istnieje, proste.
Jak kogoś pytam i mi mówi od razu, że nie chce odpowiadać, to grzecznie dziękuję i daję odejść. Tyle na ten temat.
Byłabym kiepskim rozmówcą, z moją ogromną nieśmiałością… Ale przynajmniej jestem w stanie od razu grzecznie odmówić, a nie zabierać komuś cenny czas;)
Robię ankiety dla radia i mam to samo. Uciekają ludzie,oj uciekają 😉
Czytając zrobiłam sobie mały psychotest. Wygląda na to, że oblałam, chociaż blondynką nie jestem. Rozmówce trzeba przywiązać do drzewa i to jeszcze tak by nie zauważył.
Ja tam bym Ci dała – się zapytać 😀 W sumie takie ankiety to pewnie dla Ciebie niezły trening fizyczny, nabiegasz się za potencjalnymi rozmówcami 😉 Mogę odpowiadać, mogę brać ulotki i udzielać pomocy staruszkom przy przechodzeniu przez ulicę. Ale jak spotykam ulicznych sprzedawców, to automatycznie wyrywam do przodu, albo w bok, bo nie znoszę natrętów :/
Cieszę się, bo wychodzi na to, że dzikusem nie jestem. Pamiętam, gdy kiedyś na krakowskim starym rynku zaczepiła mnie pani z radia, pytając co sądze o pool dance jako nowej modzie wśród pań. Walnąłem jej taki wywód, że moja dziewczyna zaczęła mi w końcu przerywać i widziałem, że pani z radia była jej za to dozgonnie wdzięczna. Także ja chyba mam odchył w drugą stronę – ale w końcu jestem blogerem 😉
Czy ja wiem… jak dla mnie, to kwestia osobowości i podejścia ankietera. Robiłam kilka sond i materiałów w ten sposób, porażki nie ma, ale wiadomo – ludzie są różni. Za to mój charyzmatyczny kolega nie ma z tym żadnego problemu i kocha wychodzić w teren 🙂 Trzeba brać poprawkę na to, że wrzucając zdjęcia na fejsa sami decydujemy o tym, które wrzucimy, z jaką miną i pod jakim kątem, bo każdy lubi dobrze wypadać. Poza tym ktoś może mieć problem z dykcją czy coś takiego 🙂
Prawdę mówiąc nie brałam jeszcze udziału w żadnej sondzie, ale kiedy wyobrażam sobie taką sytuację, to prawdopodobnie zachowałabym się jak ta najgorsza z najgorszych, czyli odpowiedziała na Twoje pytania, ale nie zgodziłabym się na podanie swojego nazwiska ani zrobienie zdjęcia.
Dlaczego? Nie wynika to z mojej czystej złośliwości, tylko ja po prostu należę do osób, które nie lubią, gdy jakiekolwiek informacje o mnie trafiają w świat z moim nazwiskiem i zdjęciem. Nie wrzucam na facebooka co godzinę newsów o tym, co jadłam na śniadanie i jak bardzo mnie ktoś wkurzył, podaję niewiele informacji o sobie i stresowałoby mnie, gdyby w gazecie pojawiła się moja wypowiedź podpisana moim nazwiskiem. Nie potrafię tego uzasadnić, tak po prostu mam:).
Prawdę mówiąc nie miałam pojęcia, że takie ankiety mają wartość tylko wtedy, gdy nie są anonimowe. Do tej chwili byłam święcie przekonana, że wystarczyłaby Ci informacja “Malwina, 21 lat” i to by było wszystko, co musiałabym Ci podawać. Nie mając takiej wiedzy, odpowiedziałabym na wszystkie Twoje pytania, a potem zachowałabym się w Twoich oczach jak burak, bo nie chciałabym podać Ci swojego nazwiska, ponieważ przystępując do ankiety NIE WIEDZIAŁAM o tym, że będzie taka konieczność.
Nie traktuj tego jako jakiś atak, w dodatku z anonimowego konta. Nie mam profilu na blogspocie, więc nie mam jak inaczej zamieścić komentarza. Chciałam tylko, żebyś była świadoma, że chodzą po świecie takie dzikusy jak ja, które chętnie pomogą, ale anonimowo. I nie mając na początku wywiadu wiedzy o tym, że będą musiały pod koniec podać swoje nazwisko i dać zrobić zdjęcie tracą Twój czas i swój przy okazji, bo nie powiedziałaś im o tym na początku. Może mów ludziom na w pierwszej kolejności o tym, że to nie jest anonimowe? Myślę, że uniknęłabyś w ten sposób wielu nieporozumień:).
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Malwina.
Właśnie o to chodzi, że zawsze staram się na początku mówić, co i jak, oni się zgadzają, a POTEM zmieniają zdanie. Dlatego się tak denerwuję 😛
Wiesz co, wychodzi na to, że jestem każdym z tych typów po trochu, ale ostatnio przyjęłam strategię Typa nr 3. Po prostu tak mnie życie nauczyło. Bo jak się chce być cywilizowanym człowiekiem i grzecznie dowiedzieć się co od nas chcę wszyscy zaczepiający nas na ulicach ludzie, to zaraz okazuje się, że to:
– uliczni sprzedawcy, którzy najpierw wcisną ci jakieś badziewie do łapki, a potem proszą co łaska,
– osoby chcące zmienić świat i abyś ty zmieniała go razem z nimi np. wspierając finansowo (składka na nowe uprzęże go przypięcia się do jakiegoś komina elektrowni) – oczywiście będą cię przekonywać do swoich racji z przyklejonym uśmiechem i nie przyjmować niewerbalnych sygnałów, aby spadali;
– głupawe ankiety, źle skonstruowane, a przez to z żadną wartością merytoryczną.
No sorki, ale to po prostu nie ma sensu i nikt nie chce w tym uczestniczyć. I nikt nie chce tego potem czytać. To tylko zapychacze stron, nic więcej.
Do tego weź sobie rzeczywiście radę koleżanki z góry, że trzeba po prostu ludziom mówić, że potrzebujesz ich dane osobowe, bo inaczej figa. No ale pewnie ładnie cię pouczyli w redakcji, że trzeba delikwenta podejść i najpierw ukończyć skomplikowany proces, a potem wymęczonego postawić przed faktem dokonanym – skoro zabrnęliśmy tak blisko, to teraz wyskakuj z danych.
A tak poza tym, czy zbierając te dane zachowujesz wszystkie ustawowe wymogi – informacja o administratorze danych z adresem siedziby, pouczenie o możliwości przeglądania, zmiany i usunięcia?
Tak na marginesie, dziennikarze nie potrafią się czasem zachować – sytuacja z mojej uczelni, wchodzą sobie rozstawiają się, kamerują ogólnie korytarz, dobra. Podchodzą do ławek – ciach mikrofon pod usta gostka, kamera mu na twarz i “co sądzisz o…” ani kto, ani co, ani skąd, ani be, ani me, ani kukuryku, tylko gościu dawaj nam materiał i nie ociągaj się, bo masz oto niebywałą szansę zostać gwiazdą lokalnej telewizorni. Gwiazdki za swój lans jeszcze kasę dostają (tzn. za łaskawe danie wywiadu), no ale dla pospólstwa jest inny standard.
Dziękuję i pozdrawiam
Martyna
blondynka
od niedawna czytelniczka
nie mam konta na tym wszystkim co na dole
ehh musiałam się wypisać i wylać swoje żale
Witaj na blogu, Martyna 🙂
Staram się zawsze na początku przedstawiać, mówić z jakiej redakcji jestem i o co chodzi. Dlatego tak się zdenerwowałam w tym poście: bo ludzie mi powiedzieli, że spoko, dali swoje dane albo się zgodzili je dać, a potem nagle zmienili zdanie. I nie chodzi nawet tylko o sondy: czasami dzwoni czytelnik, każe nam napisać na jakiś temat, bo coś się dzieje, zgadza się na zdjęcie i nazwisko, ja przyjeżdżam, a mu się nagle odwidzi. Rozumiem, że ma prawo, ale ja też pracuję i skoro szanujemy pracę innych, to czemu nie możemy też szanować mojej? to mnie własnie boli 🙂
Pozdrawiam !
Jestem numerem 3 tak myślę 😉
Nie jestem dzikusem, póki nie zobaczę kamery. Niestety przed kamerami NIE I JUŻ. A ten podbiega i już filmuje, nawet nie zapyta czy można. I się dziwisz agresji. 😉