Menu
Organizacja

Jak siedzieć w internecie godzinami i nie zgłupieć, cz.1

Internet rządzi światem. Nie ma co się z tym sprzeczać, bo to fakt tak oczywisty, jak to, że białe skarpetki kojarzą się z Michaelem Jacksonem, albo to, że Madonna zdecydowanie przesadza z siłownią i wygląda jak jeden, wielki, nieco przeterminowany, żylasty mięsień.
Prawie wszyscy mają internet i prawie każdy z niego korzysta: przed szkołą, po pracy, w czasie jazdy autobusem i podczas super-hipsterskiego spotkania w Starbucksie, przeglądając zdjęcia tenisówek z ćwiekami na swoim czadowym iPhonie. Ludzie mają tendencję do znikania w głębinach sieci – pełnej zdjęć śmiesznych kotów i hejtów na Justina Biebera, który nawet na polskim lotnisku chadza bez koszulki, pokazując młodą, chłopięcą klatę – na długie godziny, zapominając o bożym świecie.
Sztuką nie jest unikanie internetu; sztuką jest wsiąkanie w niego tak, żeby te piętnaście godzin, które spędziliśmy na przewijaniu fejsa były w jakiś sposób owocne. 
A to, cholera, jest naprawdę trudne.


ZŁO WIĘKSZE OD KALORII

Internet jest straszny pod jednym względem: kiedy tylko odpalasz przeglądarkę, czasoprzestrzeń zaczyna się zaginać, czas zaczyna zasuwać szybciej niż Bolt na setkę, a ty tracisz kontakt z rzeczywistością: odpowiadasz na pytanie, które ktoś ci zadał po trzech godzinach, chociaż tobie wydawało się, że to tylko chwilę temu; gadasz z kimś na fejsbukowym czacie i wymieniasz parę zdań a tu – bach! – dwie godziny w plecy. Przeglądasz głupie strony z obrazkami, dajesz łapki w górę pod zdjęciami swoich znajomych pozujących do lustra,  albo wchodzisz na tą złą stronę youtube’a, gdzie czekają na ciebie filmiki ze znanymi piosenkami śpiewanymi przez ryczącą kozę i inne atrakcje, o których potem starasz się zapomnieć.
Internet jest zły, fakt, i uzależniający bardziej, niż niejedna dobra czekolada albo wyśmienity towar od dilera czającego się gdzieś na rogu.
Warto więc spróbować swoje uzależnienie zamienić w atut i znaleźć wymówkę, coby znajomi nie gadali, że ciągle ślęczysz przed monitorem bez celu.
No cóż, dalej będziesz siedzieć na dupie i gapić się w ekran, ale przynajmniej nikt nie będzie ci już tego wypominał. Chyba.

ROZWIJAJ PASJE

Gdzieś między zdjęciami kota o najbardziej niezadowolonej mordce na świecie, a artystycznymi ujęciami tyłków modelek z Victoria Secret,  można też znaleźć w internecie rzeczy pożyteczne. Interesujesz się sadzeniem kwiatków, zbieraniem kapsli od piwa, jeżdżeniem na rowerze albo tworzeniem dla całej rodziny kartek świątecznych z makulatury? Na pewno – stawiam o to całe moje pięć złotych, które się uchowało w studenckim portfelu – że ktoś też to robi i pisze o tym gdzieś w internecie. To jest właśnie niesamowite: wpisujesz jakąś frazę, myśląc, że tylko ty jesteś takim dziwakiem, aby kolekcjonować opakowania od gum kulek, czekasz na wynik i… musisz zbierać szczękę z podłogi, bo okazuje się, że jest milion takich dziwnych ludzi jak ty. To jak spotkania pasjonatów, tylko że w bardziej nowoczesnym stylu: no i nie musisz ruszać tyłka z domu, co dla niektórych jest dość przekonywującym argumentem.
Zawsze możesz też założyć bloga i popisać mądralińskie wpisy na swoim blogasku, uważając się za nie wiadomo jakie guru. Pomaga, mówię wam.

INTERESUJ SIĘ
To mnie zawsze fascynuje w internecie: wchodzisz… i wiesz.  Zaczynając od tego, co się aktualnie dzieje w twoim mieście, poprzez to, co robi w tej chwili Selena Gomez (twitter to jednak wspaniały wynalazek – zwłaszcza dla napalonych psychofanów), a kończąc na tym, jak rozmnażają się koniki polne. Ogrom wiedzy, która znajduje się w internecie, powala prawie tak, jak oskarowe kreacje niektórych hollywoodzkich modnisi. Wydaje mi się, że ludzie za mało z tego korzystają: czy nie ma bowiem przyjemniejszego przyswajania wiedzy niż oglądanie ładnych infografik w internecie albo czytanie ciekawego artykułu na jakiejś stronie internetowej. Chyba brzmi lepiej niż szkoła i wkuwanie całej tablicy Mendelejewa na pamieć, czyż nie?

WSPANIAŁA RZECZ

Wiem, że może te przykłady korzystania z internetu wydadzą się wam czymś oczywistym i tak potrzebnym do tłumaczenia jak to, że małpy lubią banany, a nastolatki seriale Disneya, ale uwierzcie, dużo ludzi siedzi cały dzień przed komputerem i nie robi nic więcej, poza przewijaniem fejsa i odświeżaniem swojej poczty mailowej w oczekiwaniu na jakąś ważną wiadomość albo chociażby ciekawy spam.  Skoro i tak przeznaczone nam jest siedzieć na tyłku i gapić się w świecący ekran,to możemy chociaż coś dla siebie zyskać.
No, i jak już mówiłam, mieć wymówkę, kiedy następnym razem znajomi będą próbowali cię gdzieś wyciągnąć.

A Wy jakie rzeczy robicie, przeglądając Internet? Może macie jakieś ciekawe pomysły na produktywne spędzanie czasu w sieci? Podziel się, nie bądź Żyła*.

* Ha, ha, ha, ale żarcik. Wyborny, doprawdy**
** Nawet Maciek się nie śmiał.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.