Zacznijmy od tego, że wszyscy nam to odradzali.Znajomi mówili, że przez to nasz status na fejsie zmieni się na wolny, mama miała niezbyt zachwyconą minę, koleżanki koleżanek myślały, że zaszłam w ciążę i to ukrywam, i jak Boga kocham, jeszcze trochę i dostałabym list od Obamy, w którym rozkazuje nam nie mieszkać razem. […]

Rzucanie talerzami, czyli jak się mieszka z chłopakiem.
Zacznijmy od tego, że wszyscy nam to odradzali.
Znajomi mówili, że przez to nasz status na fejsie zmieni się na wolny, mama miała niezbyt zachwyconą minę, koleżanki koleżanek myślały, że zaszłam w ciążę i to ukrywam, i jak Boga kocham, jeszcze trochę i dostałabym list od Obamy, w którym rozkazuje nam nie mieszkać razem.
Na szczęście zarówno Patryk jak i ja mieliśmy w naszych tyłeczkach nie tylko groźby ludzi wymachujących przed nami laską i wróżących rychłe rozstanie, jak rozpaczliwe maile od |Angeliny Jolie, która martwiła się o naszą przyszłość.
No cóż, wszystkich sceptyków muszę zasmucić – minęło już tyle czasu i ani razu nie rzuciłam go talerzem.
To dlatego, że szanuję moje naczynia. Zresztą, kapciem lepiej trafisz.
MIT 1: WIĘCEJ SIĘ KŁÓCICIE
Każdy, kto widzi mnie pierwszy raz od października, prędzej czy później rzuca mi tym pytaniem w twarz: i co, kłócicie się, nie? Najzabawniejsze jest to, że zupełnie nie wierzy w moją odpowiedź. Zdaniem ludzi , od kiedy mieszkam z Patrykiem powinnam się z nim kłócić przynajmniej dziesięć razy dziennie, najlepiej o pierdoły, bo to najbardziej oddaje atmosferę wspólnego mieszkania razem. A jak już będziemy tak walczyć, że sąsiedzi zamiast policji będą wzywać antyterrorystów to któreś zerwie z takim hukiem, że nawet gwiazdy w Los Angeles wyprowadzające swoje miniaturowe, wredne pieski się dowiedzą.
No cóż, chyba zawodzimy oczekiwania większości ludzi na tym świecie.
Uwaga: mieszkanie razem nie oznacza użerania się ze sobą i kłótnię o to, kto zostawił mokry woreczek od herbaty na środku dopiero co umytej szafki. Jeśli mam być szczera, to kłócimy się tyle samo co przedtem, a może i mniej. Patryk nie bije mnie z prawego sierpowego, a ja mu nie oddaję kopniakiem w klejnoty, bo najzwyczajniej w świecie dogadujemy się na co dzień i czasami aż trudno wymyślić coś, o co można byłoby się pokłócić. Jesteśmy prawie jak Bella i Edziu, bo oni też się nie kłócili raczej, tylko gapili na siebie bez końca. Różnica jest taka, że Patryk zdecydowanie nie błyszczy i nie ma spojrzenia pedofila, a ja zdecydowanie umiem robić więcej, niż jedną minę,
A przynajmniej mi się tak wydaje.
MIT 2: PRZEJEDZENIE… SOBĄ
Będziecie razem mieszkać, to po paru tygodniach zaczniecie sobą wymiotować, potem zaszyjecie się w swoich pokojach a na końcu któreś z was zdradzi, bo będzie chciało zaznać czegoś innego. Serio? To, że z kimś mieszkam, wcale nie znaczy, że przebywam z nim całą dobę. Jakoś kiedy mieszkają ze sobą przyjaciółki, to nikt ich do cholery nie straszy, że przestaną się kolegować, bo siedzą ze sobą całe dnie. A teraz powiem coś tak odkrywczego jak spodnie Biebera pokazujące jego kolorowe bokserki: jeśli decyduję się z kimś mieszkać, to głównie dlatego, że lubię z nim spędzać czas.
No, albo po prostu wydaje mi się, że nie będzie rozrzucał bomb ze starych skarpet po podłodze i na pewno wie, jak działa psik do odświeżania powietrza. To raczej wystarczy, żeby był dobrym współlokatorem, jak sądzę.
MIT 3: POZNAMY SWOJE MROCZNE STRONY
Zawsze zastanawia mnie, jakie są te mroczne, nieznane strony, które niby powinnam poznać, mieszkając z chłopakiem. Że potajemnie słucha Miley Cyrus a w wolnych chwilach tańczy do dziwnych, afrykańskich melodii, próbując przywołać deszcz? Nie wiem, że gotuje psy na obiad, albo
morduje ludzi, krojąc ich na kawałeczki i wstawiając na swoją półkę do lodówki?
Zazwyczaj nikt nie bierze kota w worku. Na Boga, to mój chłopak – raczej znam jego wady i dziwne upodobania, bo już wcześniej spędzałam z nim masę czasu. No, chyba, że rzeczywiście słucha Miley Cyrus – to mógłby, skurczybyk, ukryć i nawet bym się nie zorientowała…
MIT 4: NIE BĘDZIESZ MIEĆ JUŻ CZASU TYLKO DLA SIEBIE
… bo mieszkanie z chłopakiem oznacza przykucie się kajdanami razem i spędzanie czasu na obejmowaniu się nawzajem jak ośmiornice, tak, że postronna osoba nie będzie mogła rozróżnić, która kończyna należy do kogo. Nie rozumiem, w czym problem – jak potrzebuję czasu dla siebie to idę do siebie i robię to, na co mam ochotę. Jak chcę, to zapraszam koleżanki i chichram się z nimi przez kilka godzin. Jeśli mój chłopak chce grać a nie tulić się i gadać o romantycznym ślubie z białymi gołębiami i wieżą Eiffela w tle, to gra. Proste jak drut – gdzie tu odwieczny problem braku czasu? Albo jestem ślepa, albo mój kolor włosów uniemożliwia mi zrozumienie tak trudnych rzeczy.
Lub po prostu najzwyczajniej w świecie takiego problemu nie ma.
MIT 5: ROZSTANIE I JUŻ!
Po prostu. Mieszkacie ze sobą, to prędzej czy później ze sobą zerwiecie – tak mówią wszystkie wyrocznie, a najbardziej te, które nigdy nie były w żadnym związku, ale uważają się za największe znawczynie. Bo wspólne mieszkanie, jakimś magicznym sposobem sprawia, że ludzie ze sobą zrywają – tak jak kłótnia w Sylwestra mówi o tym, że cały rok będziecie się użerać.
Szczerze mówiąc, nie wiem, skąd się wzięły te wszystkie mity na temat wspólnego mieszkania, bo jak dla mnie, można je o, za przeproszeniem, kant dupy rozbić. Bo jak zamieszkam z kimś, to się z nim będę kłóciła, walczyła, odkryję jakiś tajny sekret – na przykład, że jest wampirem albo wilkołakiem i aktualnie wszystkie czternastolatki marzą, by się z nim spotykać. Oficjalnie ogłaszam, że wszystko to gówno prawda.
PS Chyba, że on rzeczywiście rzuca bomby ze śmierdzących, przepoconych skarpet po całym domu. Wtedy rzeczywiście mamy cholerny problem.
Może czasami mity są tworzone z zazdrości 😛 Poza tym jak dobrze dobraliście się charakterkami to niby z jakiej racji ma się między wami psuć itd, itp. 😛
Oby tak dalej! 🙂
Jak zawsze czekam na Twój post, po którym od razu uśmiech gości na mojej twarzy :). Uwielbiam to, w jaki sposób opisujesz choćby najzwyklejszą czynność. A co do mieszkania z chłopakiem, pewnie, że nie od razu trzeba się kłócić sto razy dziennie a potem rozstać bo nie można już ze sobą wytrzymać ;p
Widocznie trafiłaś na odpowiednią osobę 😉 Pozazdrościć!
Byłam przez pół roku w związku na odległość, wiec jak Patryk (nie ten Twój, bez obaw :D) przyjeżdżał, to już kilka dni ze mną pomieszkiwał. Przez pierwsze doby – wspaniale. Ale jak już tak ze dwa tygodnie siedział, to miałam go ochotę kopnąć w dupę, wystawić torby za drzwi i kazać jechać ode mnie jak najdalej. O dziwo, nie z powodu żadnych kłótni, bo myślmy się nie kłócili wcale. Po prostu po tym czasie – nie wiem, może to przez Jego usposobienie – wręcz pierdziałam serduszkami. I w jego przypadku mieszkanie razem, niestety, polegało na “obejmowaniu się nawzajem jak ośmiornice” i “gapienie się na siebie bez końca”. Nawet jak robiłam w kuchni byle kanapki, to przecież to to się oderwać nie mogło, żeby przypadkiem nie przestać mnie przytulać.
Aż takiego okazywania miłości – wręcz do porzygu – nie znoszę.
Wydaje mi się, że duże znaczenie maja także pieniądze. Jeśli np jedna osoba dalej się uczy, i to w takim trybie dziennym, to raczej jest bardziej na utrzymaniu chłopaka, który już tą prace ma. I tu może rodzić się problem… bo wszak wtedy kobieta nie ma prawa wymagać by spełniał jej zachcianki ( jedzenie, ubrania). A po ślubie.. jak to po ślubie: wziąłeś mnie to płać… : ) i jeśli o mnie chodzi, to tylko w takim przypadku widzę Ale. A i jeszcze w przypadku, gdy dwoje ludzi deklaruje się, że są wiernymi katolikami.. i takie tam ; ) obłuda
osoba ktora studiuje powinno pojsc albo do pracy albo liczyc na rodzicow jesli ci moga sobie pozwolic na finansowanie prawie doroslego dziecka, moj facet pracuje, ja sie ucze, ale uczelnia mnie odpowiednio finansuje, a wczesniej pracowaalam, tymbardziej znika problem “przejedzenia się” sobą, bo ja sie ta wraca po poludniu do domu, to az milo jak ktos na ciebie czeka ;]
nie wiem skad te mity i zgadzam się z tobą w 100%
ja rowniez nie mam zadnych tego typu problemow w mieszkaniu z męzczyzną, baa nawet jest duzo prosciej, zakupy na pol, pomoce w sprzataniu, podzial obowiązkow 🙂
Mieszkam z chłopakiem od roku i nie wyobrażam już sobie inaczej. Zawsze znajduję chwilę na spotkanie z koleżankami, na zakupy czy wyście do kosmetyczki. Nie ograniczamy się, zawsze mamy czas dla siebie.
Oczywiście były między Nami sprzeczki i małe kłótnie- mieliśmy inne przyzwyczajenia i inne nawyki, ale jak człowiek chcę to się dogada:)
Myślę, że te wszystkie mity biorą się z tego, że niektóre pary zbyt szybko zaczynają ze sobą mieszkać i faktycznie mogą się wtedy kłócić ale jeśli para jest zgrana to przecież to będzie tak samo jak z małżeństwem- przecież małżeństwa mieszkają razem i się nie zabijają nawzajem (a przynajmniej nie wszystkie :D)
To chyba kwestia osoby, na którą się trafi, własnych przyzwyczajeń, nawyków i pójścia na kompromis. Ja akurat u mojego chłopaka tylko pomieszkuję, ale moja koleżanka po 3 latach związku zamieszkała z chłopakiem i z tego, co opowiadała… nie był chętny do “współpracy”. Nawet nie przeszkadzało mu to, że od tygodnia żywi się tylko tostami. A teraz? Po trzech miesiącach znajomości zamieszkała z chłopakiem (teraz już prawie rok mieszkają razem) i nie wyobraża sobie inaczej. Także Tobie można pozazdrościć takiego Patryka i tego, że jesteście tacy dobrani:)
I tu się z Tobą zgodzę. Zależy od osoby. Mity mitami, ale są rzeczy, których dowiadujesz się w tzw., ‘praniu’ i nie zawsze się one podobają. Inna sprawa, że jak jest się z sobą bardzo długo to też trzeba brać poprawkę, że ludzie się zmieniają i to z reguły na gorsze. Bywa różnie, ale nigdy nie usłyszałam od nikogo jak zamieszkacie razem wszystko się skończy. Jeśli wcześniej spędzaliście dużo czasu razem to okej chyba większym zaskoczeniem jest jeśli się iluś tam rzeczy nie wiedziało o tej drugiej osobie przed zamieszkaniem razem mimo długiego związku. I nie mówię tu o kilku miesiącach.
Prędzej czy później i tak przecież taka para musiałaby ze sobą zamieszkać. Chyba, że nawet po ślubie mają zamiar mieszkać oddzielnie , aby nie spowodować rozwodu xD Jak coś ma się popsuć to i bez dzielenia wspólnych czterech ścian się popsuje.
Jaka ulga, że jestem jeszcze gimbusem… Związki są strasznie męczące.
Zapachniało prawdziwa romantyczną miłością:D Nie no teraz serio. To mieszkanie z facetom to los na loterii zależy chyba na jaki typ trafisz. A zazwyczaj jest tak, że wszyscy na około wiedza lepiej niż sami zainteresowani.
Ależ te wszystkie liczne minusy mogą też wystąpić (ba, występują) gdy para nie mieszka z sobą… ;))
GRATULACJE 😀
Rewelacyjnie podsumowałaś temat. Ja mieszkam z moim chłopakiem od prawie roku i chociaż ostatnio rzeczywiście częściej się sprzeczaliśmy, to jednak wspólne mieszkanie zdecydowanie bardziej nas zbliżyło, niż poróżniło. Co do spędzania razem czasu, to szczerze mówiąc bywa tak, że widujemy się rzadziej, niż wtedy, gdy mieszkaliśmy osobno – ja wstaję na zajęcia, kiedy on śpi, wracam do domu, kiedy on kończy pracę i jedzie na mecz do kolegi, a kiedy wraca z meczu, ja już śpię. Przejeść się sobą jest naprawdę trudno. Najważniejsze jednak jest to, że przecież kiedyś w końcu to wspólne mieszkanie nadejdzie i tak czy siak zweryfikuje nasz związek – dlaczego więc zakładać, że przez to na pewno się rozstaniemy? W ten sposób żaden związek nie ma sensu ani przyszłości!
Ludzie lubią się wpieprzać w nieswoje sprawy i złorzeczyć, czasami robią to od tak, czasami z zazdrości. Ale Wy ich nie słuchajcie, tak jak teraz ich nie słuchacie i żyjcie swoim szczęściem 🙂
Pozdrawiam!
Mam za sobą mieszkanie z byłym chłopakiem i potwierdzam Twoją notkę 😉 Kłócić się nie kłóciłam, przejeść się nie przejadłam i w ogóle 😉
Dla mnie to brzmi jak wywody 20-25 latki, której mama odradza mieszkanie z chłopakiem, bo zaraz zajdzie w ciąże, a koleżanki dlatego, że nie wiedzą czym jest poważny związek. GDYBY LUDZIE SIĘ ROZSTAWALI PRZEZ MIESZKANIE RAZEM, NIE BYŁOBY JUŻ ŻADNYCH MAŁŻEŃSTW!
To jest blog 19 latki, więc czego się spodziewasz bidulenia babci?
Polecam definicję “ironii” oraz “przerysowania”.
TO NIE JA MÓWIĘ, ŻE LUDZIE SIĘ ROZSTAJĄ PRZEZ MIESZKANIE TYLKO WŁAŚNIE INNI LUDZIE TAK MÓWIĄ!
Serio? To dziwne, bo w moim otoczeniu nikt tak nie twierdzi. Dobry blog, ale zbyt często wszystko generalizujesz… 😉
Prawda, ale innego wyjscia nie mam – jakbym miała wypisywać wszystkie ‘ale’, to bym napisala wielkie tomisko. Zakładam, że moi czytelnicy są inteligentni i wiedzą, że jak piszę, że wkurza mnie, że koty piją mleko, to orientują się, że są tez koty, które mleka nienawidzą, oraz takie, które z niego zrezygnowały z własnego wyboru. Tak samo jak była notka o ludziach, którzy wolno chodzą i zagradzają innym drogę- przecież wiadomo, że nie miałam na myśli biednych staruszek, inwalidów i tak dalej, a jedynie nieogarniętych, którzy patrzą jedynie na siebie ;D
Jakbym ja mając 19 lat powiedziałabym, że zamieszkam z chłopakiem to by mnie na cztery zamki zamknęła xD chociaż ona w tym wieku rodzinę zakładała:) W pewny sposób jest to przerysowane, ale osobiście znam wielu ludzi, którzy w spólnym mieszkaniu widzą problem.
Po raz milionowy zupełnie się z tobą zgadzam i tak na chłopski rozum – jeśli masz męża/żonę to z lepiej też nie mieszkać razem, bo to prowadzi do podobnych skutków? ;D Nie rozumiem logiki większości ludzi, a mój kolor włosów nic nie tłumaczy, bo jestem brunetką łee 🙁
Po prostu najlepiej nie słuchać idiotycznej gadaniny innych i robić to co się chce, bo jak widać to najczęściej wychodzi na dobre 😉
Hmmm, a jak tam z odwiecznym problemem klapy!? 🙂 Nie omówiłaś tak podstawowej rzeczy :)))
nie omówiłam, bo mnie, o dziwo, nie dotyczy! Patryk zawsze zamyka klapę 😀
No patrz, mój też, i nawet siadać umie…
Bo sam uważa, że jeśli można oszczędzić komuś pracy ze sprzątaniem, to czemu nie. 🙂
Poznawanie innego świata, czyli świata męskiego jest fascynujące, więc życzę powodzenia!
Tym razem nie będę robić spamu 😉
Brak akceptacji i to, że wszyscy wokół “wiedzą lepiej” nawet jeśli znają partnera 3 minuty, potrafi doprowadzić do szału, niestety też coś o tym wiem.
Nie zdecydowałabym się na mieszkanie z chłopakiem. Myślę, że nie czułabym się wystarczająco swobodnie, krępowałoby mnie to (nie mogłabym np. chodzić w pidżamie po mieszkaniu). Nie mówiąc o tym, że trudniej byłoby mi się pilnować, by nie przekroczyć granic.
Jednak jeśli radzisz sobie z takimi problemami, to mieszkanie z ukochaną osobą ma same plusy. 🙂
Ja również mieszkam z chłopakiem – kilka dobrych miesięcy – i absolutnie nie widzę nic złego w chodzeniu w piżamie czy ulubionych dresach. Makijaż również nie jest wymagany – czuję się przy nim swobodnie i naturalnie, a przede wszystkim – czuję się akceptowana, więc nie muszę starać się wywierać ciągłego wrażenia. Przecież nie kocha mnie za kreski na oczach i cienkie rajstopki 😉
Nie kłóciliście się aby przypadkiem w chwili, gdy pisałaś ten tekst? 😉
No tak 🙂
Te wszystkie mity wychodzą tak naprawdę z założenia, że bierzesz takiego kota w worku i modlisz się żeby było dobrze 🙂
P.S. Te bomby to obrazowe takie ;x aż mną wstrząsnęło.
Udało Ci się trafić na odpowiednią osobę, obyście żyli długo i szczęśliwie 🙂
Konkretnie obalasz stereotyp “blondynka jest głupia”.
Niezmiernie zainteresował mnie ten post. Trafiłam tutaj przypadkiem, a za moment biorę się za czytanie Twoich wcześniejszych wpisów. Swoją drogą widać, że w waszym związku nie brakuje miłości, szczęścia i wytrwałości, więc mogę tylko życzyć, żeby te wszystkie cechy nie zniknęły :). Pozdrawiam!
haha Bellą i Edziem rozwaliłaś mnie xD Sama za dużo nie mogę powiedzieć bo nie znam sytuacji, chociaż mój brat twierdzi że facet ucieknie z krzykiem, więc nawet nie będzie okazji do kłótni:)
Ja się zgodzę i zarazem nie zgodzę z tym co napisałaś. Wydaje mi się, że wspólne mieszkanie zmienia związek. Choć oczywiście nie musi doprowadzić do jego zniszczenia. Jeśli dwie osoby zajmują wspólnie małą, ograniczoną przestrzeń, w pewnym sensie są na siebie skazane. Nie umiem sobie tak do końca wyobrazić, że jeden zamyka się w jednym pokoju, a drugi w drugim i zupełnie mają gdzieś to czym zajmuje się ten drugi. Wydaje mi się, że to wszytsko tak naprawdę zależy od mieszkających razem osób. Czy to pary, czy przyjaciół. Niezależnie od stażu związku wspólne mieszkanie wymaga kompromisów i podporządkowania. Jeśli obie osoby są na to gotowe to będzie mieszkało się dobrze.
Myślę też, że różnie można postrzegać wspólne mieszkanie. Jako miejsce noclegowe, tak typowo studencko. Mieszkamy razem, na weekendy jeździmy do domu, wynajmujemy mieszkanie i nie martwimy się jeszcze co będzie dalej. A z drugiej strony wspólne mieszkanie pary, która planuje też wspólną przyszłość. Urządzanie mieszkania, wspólne gotowanie, goście itd. ZUpełnie inaczej te dwa systemy funkcjonują.
Ciężko jest mi się wypowiedzieć na ten temat, nigdy nie mieszkałam z chłopakiem. Mogę się jedynie domyślać, że mity te wzięły się z własnych doświadczeń osób, które po prostu się przejechały na mieszkaniu z partnerem, bo za dobrze go nie znały. 🙂
Obecnie moim marzeniem jest przeprowadzka do wspólnego mieszkania z moim facetem. Jak na razie jesteśmy w związku na odległość, ale jak skończę liceum, chcę z nim zamieszkać. Wszyscy się cieszą, mam nadzieję, że nam się uda. 🙂 Ludzie zawsze wyszukują się głębszego sensu w jakichś decyzjach ^^.
Najważniejsze, to nie decydować o zamieszkaniu na hop siup, tylko tę osobę poznać choć trochę. Tak samo zanim ludzie pakują się w związki itp – trzeba poświęcić chwilę czasu na zaprzyjaźnienie się z człowiekiem, poznanie go, a nie na gorący romans od pierwszej minuty poznania (chociaż to czasem też działa :D)
Pozdrawiam 🙂
Rozsprawienie się z mitami piękne. Życzemy zatem dalszej szczęśliwości 🙂
A kapcie lepiej leżą na stopach 😉
Ah, mity… a ja zamiast talerzy czy kapcia najbardziej lubię rzucić się na bieżnię 🙂
Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przypadkiem. Ten artykuł zdecydowanie poprawił mi humor. Cieszę się, że układa Ci się z Patrykiem, a mity powstały z czystej zazdrości. Chociaż wierz lub nie, zdarzały się takie przypadki gdy pary rozstawały się po kilku tygodniach mieszkania ze sobą, ale to na pewno nie był główny powód zrywania.
Ja od dwóch miesięcy mieszkam z chłopakiem tyle że na obczyźnie się poznaliśmy i tutaj zamieszkaliśmy razem. Ale i tak, pomimo drobnych kłótni typu “a właśnie, że ten program w kompie jest głupi” to żyje nas się wspaniale 😉
Jestem pod wrażeniem twoejgo osadzenia w dzisiejszej kulturze. Ja wiem że Miley Cyrus istnieje. Nic pzoa tym. A Ty takie postacie zawsze wpleciesz. Nadmiar Pudelka? A może Bulldoga ?:D
Pos jak zwykle fajny, ale ja znów nie w temacie 🙁
w 100% popieram 🙂
Po 8m-cach związku, gdy jechaliśmy na studia, zdecydowaliśmy się z lubym zamieszkać razem. Po roku sielanki i piekła (wyprowadzałam się ze trzy razy:P), luby wyjechał 250km dalej na studia do innego miasta. NIKT mi nie wmówi, że wspólne mieszkanie całkowicie niszczy związek 🙂
K.
Świetnie napisane, nędę tutaj zaglądać 🙂 Jeśli dobrze pójdzie, w październiku i ja zamieszkam z chłopakiem – zobaczymy, ile talerzy na tym ucierpi 🙂
Dziękuję bardzo za ten wpis. Niedługo mam zamieszkać z chłopakiem, on się bardzo cieszy, a ja jestem pełna obaw. Tym wpisem nie dość że mnie rozbawiłaś, to jeszcze wspólne mieszkanie nie wydaje się już takie straszne 😉