Menu
Ludzie

Gdzie się podziały prawdziwe panie domu?

Dzisiejsza pani domu kojarzy nam się chyba tylko z jednym – kobietami w średnim wieku, które co rusz pojawiają się na portalach plotkarskich i mają parcie na szkło i pragnienie bezkarnego opieprzania innych za to, że mają bałagan we własnych domach.  Żadna nastolatka nie chce być kurą domową – no bo chodzenie w fartuszku i siedzenie nad garami na pewno nie przypomina powyciąganych spodni hipstera i kubka kawy ze Starbucksa w ręku. Każda za to aspiruje do bycia prawdziwą boginią kariery, taką z kupą forsy, najnowszym Blackberry i… syfem w domu.
No, chyba, że ma sprzątaczkę. 



SKĄD MI WPADŁO TO DO GŁOWY?                                     

Wczoraj do mych rąk przyfrunęła stara, trochę zniszczona już książka z okładką narysowaną jak plakaty w czasach PRLu. Widać więc, że wiekowa prawie tak, jak ja razy dwa , czyli z pewnością widziała już dinozaury, ba, a może nawet Madonnę w czasach, kiedy była młoda.

Wiecie, jak się nazywała? Nastolatki gotują. Nie Nastolatki siedzą na fejsie, albo Nastolatki walą słit focie. Nie miała też nic wspólnego z Nastolatki sikają na widok Biebera w spodniach z kroczem na poziomie kolan. Nic z tych rzeczy, jak Boga kocham i uwierzcie- też się zdziwiłam.
Co ciekawe, ta książka nie zawiera tylko przepisów, jak by – to dopiero genialne, nie sądzicie? – wskazywał na to jej tytuł. Ma też w sobie kilkanaście porad, jak zostać dobrą panią domu, czyli gospodynią, do której goście przychodzą tak tłumnie, jak ludzie do lumpeksu w dzień dostawy, czyli inaczej rzecz ujmując – w ilości ogromnej i hurtowej.
Dlaczego?
Bo nie jest cholernym leniem, ot co. I potrafi zrobić w domu cokolwiek, poza zalaniem zupki chińskiej.

ZAWÓD: KURA DOMOWA

Nie wiem, może to ja jestem jakaś staroświecka i powinnam urodzić się sto lat temu w jakimś gospodarstwie na obrzeżach miasta, gdzie siedziałabym całe życie i karmiła kury, bo co jak co, ale to jest jedno z najlepszych zajęć na świecie. Urządzałabym herbatki dla koleżanek z parafii i grube imprezy dla krewnych, którzy przyjeżdżali by swoim wspaniałym samochodem prosto pod moją rezydencję.
Wydaje mi się, że dzisiaj dziewczyny mają to wszystko w dupie.
Mają w dupie to, że zapraszają znajomych do brudnego domu, gdzie rzeczy walają się gdzie popadnie, kurz jest stałym gościem ,a na podłodze i lustrze świecą się jakieś obrzydliwe plamy. Mają kompletnie, głęboko gdzieś to, że powinno się podać komuś coś do picia i do jedzenia, nawet, jeśli budżet jest tak mały, jak szansa naszych piłkarzy na wygraną w jakimkolwiek meczu. Wisi im i powiewa fakt, że kiedy robisz coś od serca, albo z chociaż minimalnym zaangażowaniem, to ci się to zwraca stokrotnie. Naprawdę.

SORRY, NIECH ON TO ROBI

Bo to już przestało być ważne. Teraz ważny jest lans na dzielni bo jesteś ubrana cała od stóp do głów w rzeczy z sieciówek, w które i tak ubiera się każdy, bo masz fajne, profesjonalne zdjęcia na fejsie robione przez koleżankę z lustrzanką, że jesteś już dorosła i robisz karierę, albo tak nowoczesna, że jesz w restauracjach codziennie i brzydzisz się tym, że trzeba obrać ziemniaki.

Bo uważasz, że to tak dyskryminujące, że ty zrobisz jedzenie, bo to uwłacza, jest antyfeministyczne, złe do cna jak tyłek szatana i sprawia, że stajesz się niewolnicą  – tylko w sumie nie wiadomo kogo.

Przepraszam, ale dla mnie bardziej zawstydzające jest to, że przyjmuję gości przy – cytując najlepszych – upierdolonym stole, w nieposprzątanym domu, nie zaproponuję im nic do picia i jeszcze będę żałować jedzenia, bo czemu mam niby usługiwać innym, a już zwłaszcza swojemu facetowi. I wstyd trochę jak szesnastoletnia dziewucha potrafi zrobić tylko herbatę, bo we wszystkim wyręcza się biedną mamą.
No.

Ja nie mówię, że wszystkie mamy gotować jak Magda Gessler, zakładać fartuszki niczym jakaś pani domu z plakatów, które się wieszało w latach 60, cała w uśmiechach i wiecznie w kuchni.  Ja tylko ubolewam, że coraz mniej już zasad grzeczności między nami, poszanowania dla innych i.. chęci do starania się. Bo my tylko się śpieszymy, spóźniamy na spotkania i robimy wszystko na odwal.
I to mnie cholernie wkurza.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.