Dzisiejsza pani domu kojarzy nam się chyba tylko z jednym – kobietami w średnim wieku, które co rusz pojawiają się na portalach plotkarskich i mają parcie na szkło i pragnienie bezkarnego opieprzania innych za to, że mają bałagan we własnych domach. Żadna nastolatka nie chce być kurą domową – no bo chodzenie w fartuszku i siedzenie nad garami na pewno nie przypomina powyciąganych spodni hipstera i kubka kawy ze Starbucksa w ręku. Każda za to aspiruje do bycia prawdziwą boginią kariery, taką z kupą forsy, najnowszym Blackberry i… syfem w domu.No, chyba, że ma sprzątaczkę. […]

Gdzie się podziały prawdziwe panie domu?
Dzisiejsza pani domu kojarzy nam się chyba tylko z jednym – kobietami w średnim wieku, które co rusz pojawiają się na portalach plotkarskich i mają parcie na szkło i pragnienie bezkarnego opieprzania innych za to, że mają bałagan we własnych domach. Żadna nastolatka nie chce być kurą domową – no bo chodzenie w fartuszku i siedzenie nad garami na pewno nie przypomina powyciąganych spodni hipstera i kubka kawy ze Starbucksa w ręku. Każda za to aspiruje do bycia prawdziwą boginią kariery, taką z kupą forsy, najnowszym Blackberry i… syfem w domu.
No, chyba, że ma sprzątaczkę.
Wczoraj do mych rąk przyfrunęła stara, trochę zniszczona już książka z okładką narysowaną jak plakaty w czasach PRLu. Widać więc, że wiekowa prawie tak, jak ja razy dwa , czyli z pewnością widziała już dinozaury, ba, a może nawet Madonnę w czasach, kiedy była młoda.
Wiecie, jak się nazywała? Nastolatki gotują. Nie Nastolatki siedzą na fejsie, albo Nastolatki walą słit focie. Nie miała też nic wspólnego z Nastolatki sikają na widok Biebera w spodniach z kroczem na poziomie kolan. Nic z tych rzeczy, jak Boga kocham i uwierzcie- też się zdziwiłam.
Co ciekawe, ta książka nie zawiera tylko przepisów, jak by – to dopiero genialne, nie sądzicie? – wskazywał na to jej tytuł. Ma też w sobie kilkanaście porad, jak zostać dobrą panią domu, czyli gospodynią, do której goście przychodzą tak tłumnie, jak ludzie do lumpeksu w dzień dostawy, czyli inaczej rzecz ujmując – w ilości ogromnej i hurtowej.
Dlaczego?
Bo nie jest cholernym leniem, ot co. I potrafi zrobić w domu cokolwiek, poza zalaniem zupki chińskiej.
ZAWÓD: KURA DOMOWA
Nie wiem, może to ja jestem jakaś staroświecka i powinnam urodzić się sto lat temu w jakimś gospodarstwie na obrzeżach miasta, gdzie siedziałabym całe życie i karmiła kury, bo co jak co, ale to jest jedno z najlepszych zajęć na świecie. Urządzałabym herbatki dla koleżanek z parafii i grube imprezy dla krewnych, którzy przyjeżdżali by swoim wspaniałym samochodem prosto pod moją rezydencję.
Wydaje mi się, że dzisiaj dziewczyny mają to wszystko w dupie.
Mają w dupie to, że zapraszają znajomych do brudnego domu, gdzie rzeczy walają się gdzie popadnie, kurz jest stałym gościem ,a na podłodze i lustrze świecą się jakieś obrzydliwe plamy. Mają kompletnie, głęboko gdzieś to, że powinno się podać komuś coś do picia i do jedzenia, nawet, jeśli budżet jest tak mały, jak szansa naszych piłkarzy na wygraną w jakimkolwiek meczu. Wisi im i powiewa fakt, że kiedy robisz coś od serca, albo z chociaż minimalnym zaangażowaniem, to ci się to zwraca stokrotnie. Naprawdę.
SORRY, NIECH ON TO ROBI
Bo to już przestało być ważne. Teraz ważny jest lans na dzielni bo jesteś ubrana cała od stóp do głów w rzeczy z sieciówek, w które i tak ubiera się każdy, bo masz fajne, profesjonalne zdjęcia na fejsie robione przez koleżankę z lustrzanką, że jesteś już dorosła i robisz karierę, albo tak nowoczesna, że jesz w restauracjach codziennie i brzydzisz się tym, że trzeba obrać ziemniaki.
Bo uważasz, że to tak dyskryminujące, że ty zrobisz jedzenie, bo to uwłacza, jest antyfeministyczne, złe do cna jak tyłek szatana i sprawia, że stajesz się niewolnicą – tylko w sumie nie wiadomo kogo.
Przepraszam, ale dla mnie bardziej zawstydzające jest to, że przyjmuję gości przy – cytując najlepszych – upierdolonym stole, w nieposprzątanym domu, nie zaproponuję im nic do picia i jeszcze będę żałować jedzenia, bo czemu mam niby usługiwać innym, a już zwłaszcza swojemu facetowi. I wstyd trochę jak szesnastoletnia dziewucha potrafi zrobić tylko herbatę, bo we wszystkim wyręcza się biedną mamą.
No.
Ja nie mówię, że wszystkie mamy gotować jak Magda Gessler, zakładać fartuszki niczym jakaś pani domu z plakatów, które się wieszało w latach 60, cała w uśmiechach i wiecznie w kuchni. Ja tylko ubolewam, że coraz mniej już zasad grzeczności między nami, poszanowania dla innych i.. chęci do starania się. Bo my tylko się śpieszymy, spóźniamy na spotkania i robimy wszystko na odwal.
I to mnie cholernie wkurza.
Święta racja! Niestety zapominamy dzisiaj o pewnych zasadach kurtuazji i zwyczajnej ludzkiej gościnności. Jeśli kogoś zapraszam – a nawet jeśli nie zapraszam – to staram się, by mój dom jako tako wyglądał i by goście czuli się komfortowo. Szkoda, że nie wszysyc uznają te proste reguły…
ja dziś, właśnie jak porządna pani domu, żona i kiedyś matka, wzięłam się za przedświąteczne sprzątanie domku z kurzu i innych roztoczy 😉
Aż ciężko jest mi się z tobą nie zgodzić. Może moje ambicje nie kończą się na karierze kury domowej, ale posprzątać, ugotować coś sensownego i przyjąć gości w normalnych i kulturalnych warunkach jest dla mnie raczej czymś… obowiązkowym? Hmm, tak.
Nie rozumiem, dlaczego większość uważa, że to uwłaczające i wywyższa facetów – jestem za pewnym równouprawnieniem i miło byłoby gdyby facet mi pomógł, ale na pewno nie kazałabym robić mu wszystkiego ;D Równość w związku i podział obowiązków to jak dla mnie dość dobre rozwiązanie.
Cieszy mnie jedno: ja już za stara, by dać się nabierać na super cool życie, jakie co niektórzy mają. W sieci.
Jak patrzę na te obrazki, cóż za sielanka… A jaki klimat ! Ale co fakt, to fakt ! Zawsze się wszyscy dziwili gdy moja mama mówiła, że coś ja ugotowałam, a w sumie co w tym niezwykłego ? Ale patrząc na moje rówieśnice to się im nie dziwię … Jak to mówi moja babcia (wiejskim slangiem) , gdy je coś zrobionego przeze mnie “Możesz się żynić” 😀 Tak więc cieszę się z tego, że ja nie należę do grupy tych biednych dziewcząt, które sobie same w domu nie poradzą.
Dobra ja nie potrafię zbyt gotować pedantka to też nie ja, ale jak maja być goście to umiem się potrafię zachować” na poziomi” I ziemniaki bez oczów te umiem skrobać.
Ja kocham sprzątać, powaga! A jak robie domówkę, to nie alko, lecz moje jedzonko jest najważniejsze. Jej, powinnam była urodzić się w PRLu 😛
Nie miałabym nic przeciwko, żeby znaleźć trochę czasu na upieczenie ciasta marchewkowego, ale jestem tak nieprzyzwoicie zajęta NIE-pisaniem licencjatu, że aż smutno.
Młodym pannom w fartuszkach albo w stroju francuskiej pokojówki, mówimy zdecydowane tak!
Sama nie chcę być kurą domową, ba nawet posiadanie męża mi się nie marzy ale przyjmowanie kogoś przy upierdolonym stole jest dla mnie nie do pomyślenia. Posprzątanie mieszkania zanim przyjdą goście czy poczęstowanie ich czymś jest dla mnie naturalne.
Myślę, że tak jak większości spornych sytuacji najlepsze jest pewne optimum. Kobieta powinna umieć przygotować przynajmniej parę obiadowych dań i umieć upiec ciasto, dobrze by było też, jeśli kultywowałaby tradycje polskiej gościnności i nie bała się chwycić za miotłę, oczywiście w celu posprzątania, a nie szła z nią na gości 😉 Niemniej ja jestem za tym, by partnerzy dzielili się między sobą obowiązkami domowymi.
No masz kurde rację. Na palcach jednej ręki potrafię policzyć koleżanki, które potrafią upiec ciasto albo ugotować cokolwiek oprócz wody w czajniku. A cała reszta wcale nie wygląda, jak by się miała zamiar kiedyś nauczyć. Dziewczyny wyręczają się mamusią dopóki mieszkają w domu. A jak zachce im się studiować w innym mieście, wynieść się do akademika albo wynajętego mieszkania, to żrą w kółko zupki chińskie i obiadki w stołówkach.
Jasne, nie planuję zostać pełnoetatową kurą domową, ale nie wyobrażam sobie mieszkania w brudzie albo kupowania tylko gotowego jedzenia na święta.
Szczerze mówiąc nie zdarzyło mi się jeszcze pójść do kogoś i siedzieć o suchym pysku. Zawsze przynajmniej coś do picia się pojawiło. Więc może z tym jednym nie jest aż tak źle.
Żeby nie zaśmiecać, to tu napiszę. Nominowałam Cię do Liebster Award. Miłej zabawy przy odpowiadaniu na dziwne pytania 🙂
Zgadzam się! Mieszkam teraz w domu rodziny, która generalnie ma w dupie sierść kota na stole podczas obiadu i tony kurzu w salonie plus obgryzione paznokcie na dywanie, nie wspominając o ubloconych i śmierdzących butach w przedpokoju – rzecz dzieje się w UK.
A z drugiej strony wkurza mnie momentami ta nasza ‘polska gościnność’-zamiast się cieszyć, że ktoś nas odwiedza to jest spinka, bo trzeba by coś do kawy upiec, a może wystawną kolację przygotować i zrobić porządki w każdej szafie,a czasu nie ma i człowiek zmęczony po robocie. Już nie wspominając o urodzinach czy świętach. W moim domu zawsze są wtedy nerwy i kłótnie i się odechciewa. I bardziej jest ‘bo wypada’ niż ‘bo chcę’ sic! Chyba jestem frustrowana;)
Nie opowiadam się po ani jednej ani drugiej stronie opisanej powyżej, ale rzeczą naturalną dla mnie jest, że jak kogoś zapraszam to nie po to, żeby było mu nieprzyjemnie i musiał siedzieć na stercie brudnych ciuchów. Więc NEVER EVER nie zrozumiem takich ludzi:)
A mnie drażni stereotyp kobiety, która musi być wspaniałą gospodynią. Po cholerę nas kształcić? Skoro można od małego się uczyć piec i gotować, a zamiast na studia – od razu zostać żonką i dogadzać mężowi. Denerwuje mnie to, że od kobiet wymaga się umiejętności pieczenia i gotowania, a także to akurat ich obowiązkiem ma być sprzątanie w domu. Akurat!
Gdybym nie musiała zapierdalać na studiach, to żeby mnie nie porypało z nieróbstwa, zapieprzałabym w domu. Chata na błysk, pieczeń zrobiona, ciasto stygnie na parapecie, a ja w różowym fartuszku, na szpilkach i z pełnym makijażem perliście uśmiecham się do mojego mężulka. Bleee, obrzydliwy scenariusz
ale ja wcale o tym nie mówię! Wkurza mnie tylko, że niektóre dziewczyny to za przeproszeniem gówno robią. Może i facet gotować, wisi mi to w sumie, ale żeby zapraszać gości w syf, to wstyd i już. Niezależnie, czy jesteś babą czy facetem 😀
i w ogóle, że coraz mniej takiej jakiejś… kultury w nas wszystkich. Spóźniamy się na spotkania, robimy wszystko na odpierdol… do dupy to 😀
Takie gadanie, od facetów też są wymagane pewne cechy. Od przepuszczenia w drzwiach i pogrzebania przy komputerze, kończąc na naprawieniu spłuczki.
Do pewnych rzeczy biologicznie płeć nas bardziej przystosowuje. Przykład?
Mężczyźni zachowują się jak myśliwi, wypuścisz do sklepu z listą, a zakupy zrobią w 5 minut, od punktu do punktu zaliczając produkty z listy, mając w głębokim poważaniu promocje czyhające na drodze.
Kobieta zrobi zakupy w godzinę, wyda więcej pieniędzy ale kupi bardziej opłacalne rzeczy. Zareaguje na naprawdę korzystną promocje, zmieni listę jeżeli zajdzie potrzeba.
proszę Ci ę- Patryku – biologicznie? Kobiety od wielu wieków zmuszano do siedzenia w domu, gotowania i prania, bo mężczyźni najzwyczajniej w świecie się ich bali, a jeszcze wcześniej dyskryminowano je ze względu na to, że są słabsze fizyczne więc kiedy, pytam kiedy miałyśmy się nauczyć robić zakupy w ciągu pięciu minut?
Dokładnie. W ogóle zwracasz uwagę na coś, co nie jest zależne od płci, tylko od tego, jaki kto jest indywidualnie. Znam faceta, który w sklepie może spędzić godzinę albo i pięć oglądając i sprawdzając wszystko dokładnie. Z kolei moja przyjaciółka zakupów nienawidzi i najchętniej by weszła i od razu wyszła z czym popadnie. To też jest przykład.
Nie wymagam od faceta tego, o czym mówisz, bo sama jestem w stanie sobie poradzić. A przepuszczanie w drzwiach to kurtuazja, taką samą grzecznością jest podanie cukierniczki, a nie na litość boską wysprzątanie chałupy i podanie obiadu!
Dokładnie – potwierdzenie tego, co powiedziała I. Reszta do Patryka ; )
Po pierwsze, znam tę książkę! ;D Moja Mama wciąż o niej mówi i mówi, ze się z niej wszystkiego nauczyła. Jednak ja takiej możliwości nie miałam, bo książka przepadła jak kamień w wodę i nigdy nie miałam jej w ręku. ;)Co więcej, nie umiałam zrobić nic, idąc na studia. Jedyne, co mi pozostało to stukanie w wyszukiwarkę google: jak ugotować rosół. 😀 Ale już się dużo nauczyłam 😉 Do stołówki chodzę tak raz na 2 tygodnie i to, bo koleżanka idzie etc., a tak gotuję, ha!
Po drugie, już dawno postanowiłam zostać “idealną panią domu”. Szykuję się do zostania w przyszłości żoną, chi, chi. 😉
U mnie w domu też gdzieś leży ta książka. Ciekawe czy uda mi się ją znaleźć. Może na strychu?
Ja zdecydowanie jestem słabym materiałem na kurę domową.
też chcę tę książkę 😀
zgadzam się z każdym słowem, świetny post! mam problem ze sprzątaniem i ostatnio za mało czasu na gotowanie, ewentualnie w weekendy jak ja mam czas to nie ma kto tego jeść (TŻ w pracy i wraca też najedzony bo pracuje w restauracji..) przez co się rozleniwiłam w kwestiach kuchennych, ale przynajmniej jak goście przyjdą to się staram 😀 też nieraz jestem w szoku jak obecnie niektóre dziewczyny nic nie potrafią ugotować i mówią tylko ‘ja nie umiem’ zamiast próbować… a przecież to żadna filozofia ;))
mam tą książkę ! 🙂
jeśli chodzi o gotowanie to jestem trochę ciotą niestety ;<. Umiem co nieco i jak dostanę przepis to raczej też coś zrobię, ale zazwyczaj wyręcza mnie w tym TŻ – on jest mistrzem kuchni :). Ja za to spełniam się w wypiekach no i uważam porządki za odstresowującą część dnia – prawie jak ćwiczenia fizyczne 😀
Dobry post 🙂
Też mnie wkurza brak czasu na życie. Ciągłe zapierdalanie zmęczyło mnie i własnie czynię kroki ku tworzeniu mojego retro world’u 🙂 Dobrze czuję się w domu i chcę być spełniona zawodowo. Mam nadzieję, że uda mi się to niedługo połączyć 🙂
Twój post mobilizuje do tego, żeby ruszyć się i coś zrobić;) Masz rację, wielu ludziom po prostu nie zależy…ale co im można zrobić? Chyba tylko sami możemy się starać i dawać im dobry przykład;)
Moim zdaniem każda kobieta powinna umieć gotować, dbać o swój dom. Nie twierdzę, że powinna robić wszystko za męża, ale znam małżeństwo, które potrafi dzielić się obowiązkami w tym kto posprząta, kto ugotuje i nikt z tego powodu nie narzeka 🙂
a moim zdaniem każdy mężczyzna powinien umieć gotować 😀 bo niby czemu tylko kobiety?
JA CHCĘ TĘ KSIĄŻKĘ!! Naprawdę by mi się przydała, bo jestem z tej niechlubnej części młodych pań, które nic nie potrafią zrobić w kuchni. Zazwyczaj winię za to mamę, bo jak chciałam zrobić ciasto, to ja zaczynałam, ona kończyła, nigdy nic mi nie dała zrobić samej i teraz mi głupio, że kiedy koleżanki rozmawiają o tym, jak zrobić bitą śmietanę, to ja otwieram buzię ze zdziwienia, bo okazuje się, że jest inny sposób niż kupienie poczciwej Śnieżki i wlanie mleka. Bardzo bym chciała tę sytuację poprawić i mam nadzieję, że się uda. Ogólnie to podobno kisiel robię fantastyczny, więc całkiem źle ze mną nie jest. :p
Zawiodę cię… czekam na czasy, gdy zamiast tej pani z miską w ręce zobaczę faceta robiącego coś podobnego.
Nie zamierzam siedzieć w domu i gotować. Bo nie umiem gotować i obawiam się, że zbyt dużo bym wydała na telefony do straży pożarnej.
Dodatkowo, nie rozumiem czemu… teraz nie dość, że od kobiety wymaga się pracowania ( bo pensja męża przeważnie nie wystarcza, takie duże rachunki), no i po pracy jeszcze ma przyjść dzieci bawić, gotować, sprzątać, prać… nie! mają to oboje robić…
Mnie trochę drażni, że zanika granica pomiędzy tym, co powinna robić kobieta, ( bo zajmowała się tym od wieków i wypada, żeby dom wyglądał jak dom a nie chlew) a czym powinien zajmować się mężczyzna. Nie obrażając feministek, ale moim zdaniem to takie nie kobiece rąbanie drewna, palenie w piecu czy picie piwa przy majsterkowaniu w samochodzie. A co do gotowania, drogie panie „przez żołądek do serca”. Chociaż akurat miło, gdy mężczyzna umie coś dobrego upichcić. Może jestem trochę staroświecka, ale co to za kobieta, która nie umie zająć się swoim domem. Przykre jest to, że nastolatką tego nieszczęsnego XXI wieku nie chce się nawet poodkurzać w pokoju.
Ja zawsze staram się przyjmować gości w czystym mieszkaniu 🙂 Od zawsze mam fioła na punkcie czystości gdy ktoś do mnie przychodzi 😀 A gotować jeszcze nie umiem, ale to jest zawsze do nadrobienia 😛
Ja mam syf w domu i nie zapraszam 😛 “Jak pójdę na swoje” to się zobaczy. Ale całkiem niedawno odwiedzali mnie i mojego chłopaka wspólni znajomi, robiłam sałatkę, Romek upiekł szarlotkę, kupiłam alkohol, zaplanowałam kolację, puściłam muzykę. Fajnie tak było planować, żeby było… fajnie! Po prostu chciałam, żeby moim goście czuli się dobrze:)
Książkę mam, czytałam (daaawno tmu) i mam jeszcze jedną część “Nastolatki przyjmują gości” 🙂 Zgadzam się! Szacunek dla innych i włożenie serca nie kosztuje nic, zajmuje niewiele czasu i łatwo da się pogodzić z pracą zawodową, hobby, częstym wychodzeniem z domu, zajmowaniem się swoimi sprawami, nawet gdy ktoś bardzo zabiegany jest! I babki i faceci tak samo. A i nawet bez gości fajnie jest zjeść coś pysznego, ciekawego i to na czystym talerzu hehe 😛
a moja pani domu jako że sama nie pracuje zawodowo z wyboru to wymyśliła że mam jej płacić za sprzątanie
Bałaganu w swoim królestwie oduczałam moją nastolatkę parę lat.
Trochę marnie mi to szło. Najlepiej sprawdził się remont łazienki, teraz wszystko zostało dopasowane do jej eleganckiego anturażu :).
Dobrze też robi chłopak uczulony na kurz (autentyk), wszystko lśni i jest odkurzone!
Moja już teraz 21-latka potrafi ugotować lepiej ode mnie i poczęstować tym gości! A ja się z tego bardzo cieszę i chwalę na każdym kroku.
I sama też lubię coś przyrządzić, chociaż nie jest to moją pasją ani hobby. Ale pewne podstawy w prowadzeniu domu i pichceniu każda dziewczyna i każdy chłopak powinni wynieść z domu 🙂
Może rodzice zbyt zabiegani albo im się nie chce…
Bo to czasem trzeba porozmawiać i nauczyć czegoś.
A książkę chyba też kiedyś dostałam od rodziców :).
pozdrowienia!
bycie perfekcyjną panią domu to ciężka harówa
Mi się marzy zostanie Perfekcyjną Panią Domu. Niestety, kuchara ze mnie żadna (wodę potrafię przypalić). Staram się utrzymać porządek w swoim pokoju, choć moja mama i tak stwierdzi, że jest brudno. Choćby nie wiem co.
Ale z drugiej strony jakiś sztywny podział obowiązków w domu też jest dla mnie nie do przyjęcia. Korona z głowy facetowi nie spadnie kiedy poodkurza, czy coś upichci.
A mnie ta perfekcyjna wkurza na maksa. Szoruje wannę w butach na obcasach, piekarnik przeciera nienagannie wyprasowaną szmatką, do prasowania staje w bankietowej sukience, a do ścierania kurzu na półkach zawsze robi pełen make up.
I wkurza mnie jeszcze to, że mi wmawia, że skoro mój rondelek ze stali nierdzewnej ma od spodu brązowe plamki to jestem zła, niedobra i fuj!
I cholera mnie bierze, że dzisiaj od kobiet wymaga się tego, żeby były aktywne zawodowo (bo przecież z jednej pensji ciężko utrzymać rodzinę), rodziły dzieci (najlepiej kilkoro, bo co to za życie ma jedynak), zajmowały się domem (bo zapracowany mężczyzna nie ma czasu na bieganie z odkurzaczem) i jeszcze do tego były zadbane, atrakcyjne i zawsze uśmiechnięte. Sexy mamy, które nie mają prawa do chwili słabości, wałka tłuszczu na brzuchu czy niepomalowanych paznokci. Perfekcyjne matki, żony i kochanki, dla których doba ma 48 godzin, sen nie ma znaczenia, a szorowanie zachlapanego tłuszczem grilla jest życiowym wyzwaniem.
Nie zgadzam się na to, buntuję się i wyłączam telewizor zawsze wtedy, gdy seksowana perfekcyjna z uśmiechem na ustach mówi mi, że bałagan w szafie to poważny problem.
Mnie demotywuje spóźnialstwo. Umawiam się z człowiekiem na 18, a ten przychodzi o 18.40. Jak to raz skwitował mój brat po jednym takim ,umówieniu się’ ze znajomym na piwo: kur…a! W średniowieczu ludzie ugadywali się na bitwę w południe pod wielkim dębem i byli na czas, a dziś, w dobie telefonów, maili, internetu ten de..bil nie może mi zadzwonić, że się spóźni! A jeb…ny telefon ma oczywiście poza jakimkolwiek zasięgiem!
Strasznie mnie zniechęca również to, gdy znajomi np rodzeństwo albo małżeństwo kłócą się przy mnie. Nie wiadomo co ze sobą zrobić…
masz dużo racji 🙂 i sama nie rozumiem jak można gościć kogoś w zasyfionym domu… ja mając dwoje małych dzieci, pracę (fizyczną) na pełny etat, czasami po powrocie do domu padam na twarz! ale trzeba sobie radzić… na szczęście mi w domu mąż pomaga.. ale ile jest takich, którzy położą się i oglądają meczyk?! mnie właśnie to wkurza! że kobiety nie raz mają pracę na dwa etaty! jeden w pracy, drugi w domu! padają na stojąco… i przyjmują gości w czyściutkim domku, z idealnie upieczonym ciastem, a ludzie wkoło i tak powiedzą, że to nic wielkiego! ot, taki los kobiety!
podpisuję się pod tym wszystkimi rękami i nogami! zdecydowanie.