Biegnąc na autobus, potykasz się i przewracasz pod nogami starszej pani, a ta, z niesamowitą wręcz satysfakcją kopnie cię boleśnie w piszczel. Na rozmowie kwalifikacyjnej rekrutujący są tak radośni, jak scenariusz Ludzkiej Stonogi, a twoje szanse na zatrudnienie są tak wysokie, jak to, że Michael Jackson jakimś cudem zmartwychwstanie tylko po to, by jeszcze raz zaśpiewać Thriller. Z egzaminu, z którego myślałeś, że poszło ci świetnie, dostajesz ledwo tróję, a twoje stypendium idzie się… no, wiecie, gdzie. Brzmi jak najgorszy dzień w życiu? Tak, to własnie on. […]

Najgorszy dzień w życiu.
Biegnąc na autobus, potykasz się i przewracasz pod nogami starszej pani, a ta, z niesamowitą wręcz satysfakcją kopnie cię boleśnie w piszczel. Na rozmowie kwalifikacyjnej rekrutujący są tak radośni, jak scenariusz Ludzkiej Stonogi, a twoje szanse na zatrudnienie są tak wysokie, jak to, że Michael Jackson jakimś cudem zmartwychwstanie tylko po to, by jeszcze raz zaśpiewać Thriller. Z egzaminu, z którego myślałeś, że poszło ci świetnie, dostajesz ledwo tróję, a twoje stypendium idzie się… no, wiecie, gdzie. Brzmi jak najgorszy dzień w życiu? Tak, to własnie on.
I masz go przeciętnie raz na dwa tygodnie.
NIE JESTEŚ SAM
Nie znam się na statystyce, ale sądząc po częstotliwości smutnych wpisów na fejsie i popularności słowa na k w naszym kraju, trzeba przyznać, że najgorszy dzień w życiu przeżywamy średnio – i to u tych największych szczęściarzy – kilka razy w miesiącu. Bo tramwaj uciekł i spóźniliśmy się na zajęcia ze strasznym profesorem, który na pewno zapamiętał naszą twarz i teraz będzie nas gnębił, bo musieliśmy wydać dużo kasy na coś, czego nie chcieliśmy, bo pokłóciliśmy się ze znajomym, a nasza fryzura wygląda tak, jakbyśmy mieli naprawdę bliskie i intymne spotkanie z piorunem. Każdy to przeżywa – czasami aby zepsuć nam humor, musi się stać coś tak dużego, że żaden człowiek by nie zdzierżył, a czasami wystarczy mała pierdoła – jak na przykład, poranna sprzeczka z jakimś żulem, jadącym tym samym autobusem – żeby wpienić nas na dobre i sprawić,że przez cały dzień chodzimy z miną, jakby ktoś nam wetknął do japy wielki kawał cytryny. No, albo dał się napić mleka*.
CO ZROBIĆ, ŻEBY NIE ZABIĆ WSZYSTKICH DOOKOŁA?
Bądźmy szczerzy – nie ma magicznego pstryczka, który sprawi, że wszystkie problemy znikną, a my każdego dnia będziemy szczerzyć zęby niczym Demi Lovato. To nie serial Disneya, a my nie jesteśmy Hannah Montana – gówniany dzień spotka nas prędzej czy później. Ważne jest chyba to, żeby spróbować z nim walczyć, bo co jak co, ale przykrycie się kocem i wpieprzanie czekolady – lub w wersji dla mężczyzn: czipsów i piwa – na pewno nie pomoże się z tym uporać. Dobry jest pomysł, który wyczytałam w komentarzach na blogu Bellove – możemy przecież codziennie spisać jakieś rzeczy, które nas cieszą każdego dnia. Okej, dostałeś dziś wielki opiernicz od szefa/nauczyciela/profesora/rodziców, ale za to wcześniej stało się coś tak fajnego, że teoretycznie, powinieneś wymiotować tęczą ze szczęścia.
Na pewno tak jest. Po prostu w każdym z nas siedzi małe, nieszczęśliwe emo, które przy każdej możliwej okazji rozpamiętuje to, co złe i narzeka na wszystko, zamiast spiąć pośladki i pomyśleć o czymś przyjemnym.
Można też iść na pizzę i narąbać się kilkoma piwami. Co kto lubi.
ZAWSZE BĘDĄ ZŁE DNI
Czy tego chcemy, czy nie, i czy będziemy żyć według ściśle określonych wskazówek opracowanych przez tajemny zakon jakiśtam mnichów skądśtam, którzy zalecają codziennie miskę ryżu i uśmiech od ucha do ucha – zawsze, w którymś momencie, trafi się coś, co totalnie zepsuje nam humor. Czasami może być chwilowe, czasami trwać cały dzień – i rozwalić cały nasz grafik – ale trzeba się pogodzić z myślą, że to się, do cholery, zdarza, czy tego chcemy, czy nie.
*NIENAWIDZĘ mleka.
Hi Hi Hi. Jestem pierwsza! Musze się nacieszyć.
A teraz czytam.
Wygrałaś… nie wiem, co mogę Ci dać, bo byłam wczoraj na lumpeksach i mam teraz pusto w portfelu 😀 Następnym razem! 😀
I następny raz jest dobry :D.
… o ile mi się uda :(.
W razie czego jestem chętna na ciuchy z lumpeksy (bo zawsze to kilka złotych w kieszeni, prawda?). Pewnie będzie za długie, bo jestem niskaa, ale zawsze pozostaje allegro : > 😀
Dobrnęłam do końca 😀 A jeśli chodzi o Hanne Montanne i inne seriale to oglądam czasem i wcale nie jest w nich tak kolorowo…nawet takie disneyowskie postacie serialowe czesto mają jakieś problemy 🙂
“Dobrnęłaś” – taki zły tekst? 🙁 No niby mają jakieś problemy, ale wiesz, w prawdziwym życiu są one o wiele bardziej poważne 😀
Zły nie jest, jest w porządku. Ale długi :P.
Plus kilka dni z rzędu – raz w miesiącu. Kobieco. Oczywiście :D. Ciężkie mamy życie.
… a mleko lubię. Jak można nie lubić mleka? No nie rozumiem Ciebie.
A ten fakt historyczny, to całkiem ciekawy jest. Chyba zainteresuję się historią (ha ha ha). 😛
Na przypadłości kobiece muszę doradzić coś, przez co jestem hipokrytką – wtedy serio koc, herbata, wagon czekolady i ktoś, na kogo można sobie pokrzyczeć 😀
Tiaa. Biedny domownik. Bo wychodząc jestem grzeczna i nie krzyczę, bo nie wolno 😀
I znowu ta czekolada. Wszędzie o tej czekoladzie, a ja na trzy miesiące muszę z niej (i wszelkich wyrobów kakaowych) zrezygnować. 🙁 Wyobrażasz to sobie?!
(nie. nie zajadam się tabliczkami czekolady, ale… jak można się obyć bez gofrów i placków kakaowowych z czekoladą… nie wiem jak to przeżyję :P)
Każdy z nas ma gorsze dni i tak jak napisałaś jakoś trzeba je przetrwał. W końcu one nie trafiają się codziennie 🙂
Każdy ma gorsze dni, grunt, żeby nie były zbyt często 😀 Tylko od nas zależy, czy jest okej czy nie 😀
U mnie zły dzień to normalka, przynajmniej raz lub dwa na tydzień. Ja nie ma takiego to święto narodowe. Cały przyszły tydzień z akademika tyłem będę chyba wychodziła.
no pesymistka, no!
Co najbardziej zwróciło moją uwagę – mleko. Mleko jest naprawdę fuj!
Chyba nie miałam dnia kiedy wszystko było przeciwko mnie. Wszystko psuły pojedyncze zdarzenia, z mojej winy.
Dużo zależy od nastawienia. Nie wszystkie niezapowiedziane wypadki to kłody pod nogi 🙂
Piątka, mleko do dupy!
Średniowieczne księżniczki czekolady raczej nie piły – do Europy przywiózł ją dopiero Krzysztof Kolumb. I, jak na złość, średniowiecze się właśnie skończyło;) Ale właśnie – zawsze jak mamy zły dzień, możemy sobie pomyśleć że one nie dość że nie miały czekolady, to jeszcze nie mogły zabijać czasu oglądaniem seriali w internecie…więc chyba mamy lepiej;)
To zapijały smutki herbatą z pokrzywy, żeby wyhodować sobie długie włosy, które mogłyby spuszczać przez okno i przez które wspinałby się książę na nocne schadzki i mizianie 😀
Tak, zdecydowanie mamy lepiej 😀
Kurczę, muszę kupić herbatę z pokrzywy;)
Nie lubisz mleka? Mleka? Ja kocham mleko i piję go więcej niż herbaty [a herbaty piję naprawdę dużo]. Z dzieciństwa mi to zostało, kiedy mój jadłospis składał się z mleka, nutelli i kiwi. Naprawdę.
Mleko jest słodkie:D Jak czekolada, a nawet bardziej:D
Wiem, że mój komentarz ma mało wspólnego z notką, ale ostatnio mam same dobre dni, więc trudno mi się wypowiadać. 😉
Weź, mleko jest okropne 😀 Proszę Cię!
Hej, mnie po mleku boli brzuch, więc też nie piję 😛 Chyba, że sojowe (ale waniliowe :P).
Ja ostatnio nie rozróżniam dni, bo wszystkie są najgorszymi. Ale za to zaczęłam się cieszyć małymi rzeczami, np. nie muszę pisać zaległej kart. z niemieckiego! Jaka radość 😀
Zły dzień przydarza nam się wtedy, gdy… pozwalamy, by nam się przydarzył. Bo gdy przyjrzymy się bliżej temu, co sprawia, że określamy przeciętne 24 godziny naszego życia nazywamy górnolotnie złym dniem, nagle okazuje się, że to przecież absolutnie nieistotne zdarzenia! Powtarzam to jak mantrę od pewnego czasu – wszystko zaczyna się w naszej głowie. Każdą sytuację jesteśmy w stanie przekuć w pozytyw. Wszystko zależy wyłącznie od nas!
Oj, mogłabyś się zdziwić – gówniany dzień spotyka i Hannę Montanę!
Nie zgadzam się z jednym: zawsze stosuję metodę kocyk+herbatka+muzyczka i dół, jeśli jest jednodniowy, przechodzi jak ręką odjął. Jedno zastrzeżenie: nie ballady mają się sączyć z głośników, a coś zdecydowanie żywszego 😀
Uszy do góry!
U mne zły dzień zdarza się naprawde raz na dłuuuuugi czas. Fakt nie zawsze idzie po mojej myśli i ostatnio dostaję sporo złych wiadomości ,ale czy to ma mi popsuć radość z dnia? Po każdej porażce trzeba się szybko podnosić i isć dalej ,a nie marnowac czasu na zrzędzenie. Nie lubię kiedy ktos narzeka na wszystko,albo jakieś małe potknięcie uważa za koszmar;)
Ha ha 😀 Dobrą metodą na zły dzień jest też czytanie Twoich zapisków : D Zawsze walniesz coś, co poprawia humor i sprawia, że człowiekowi się głupio robi, że jest tak schematyczny, że opisałaś go razem z bezimiennym tłumem walącym równocześnie głową w klawiaturę gdzies na drugim końcu Polski 🙂
Pozdrawiam cieplutko bo ja dzisiaj zaczęłam dzień o 7 elektryzującą informacją, że USOS OTWORZYŁ ZAPISY.
Dawno tak nie przebierałam nóżkami :>
Jesteś taka słodka, że rzygam tęczą (w pozytywnym sensie) <3
Nie zawsze wszystko jest idealnie i będzie smutny dzień i wesoły i ochlapie nas auto kiedy idziemy na ważne spotkanie itd itd. Takie życie
Ludzie mają to do siebie, że bardziej skupiają się na tych złych chwilach. Zapominają o tym co dobrego i szczęśliwego przydarzyło im się w życiu, w ciągu dnia. Niestety teraz sama tkwię w takim złym dniu, który trwa od jakiegoś czasu 😛 ale doszukuję się pozytywów 🙂
U mnie to wygląda trochę inaczej: nie miewam pojedynczych złych dni, tylko całe serie. I tak samo z dobrymi. 🙂
Jak coś sie wali, to wali się wszystko naraz. 😛 I życie nie jest idealne, każdy z nas ma jakieś złe momenty. I masz rację, czasami zdarza się coś co może odwrócić naszą sytuacje i będziemy rzygać tęczą (gdzie przed chwilą byliśmy takim “emo”) xD
Mleko jest pycha, ale takie prosto od krowy, a po za tym zawsze można być stoikiem, czyli niczym się nie ekscytować.
No jak mi się miło zrobiło 🙂 Czytam i czytam i oczom nie wierzę! Taka kobieta jak Ty napisała o moim blogu! Toż to wyróżnienie lepsze niż Blog Roku! A Madzia się ucieszy jak jej powiem, że z dnia na dzień jej pierwszy komentarz zrobił furorę 🙂
haha, a gdybym miałą fryzurę jak po bliskim spotkaniu z piorunem, to byłby mój szczęśliwy dzień, bo godziny wklepywania pianek i lakierów mogłabym spędzić na czymś przyjemnym 😛
Czy to oznacza, że mam trzecią nogę bo wolę czipsy i piwo od czekolady i koca:( Tzn. nie żebym jadła koce albo coś… A co do Tuska to i tak zdania nie zmienię, wszystko co złe to on, tak samo jak to, że fizjologię zdałam dopiero za drugim podejściem, o! ;D
___________________________
http://asanne.blogspot.com/
Ojej, wreszcie ktoś, kto mleka nie cierpi jak ja. Jest zupełnie niepijalne. W końcu nie bez powodu dorosły człowiek tego przyswoić nie jest w stanie. Obrzydlistwo.
A że zły dzień – nawet mi motywacja czasem siada.
To prawda często za przeproszeniem byle gówno potrafi wejść do naszej głowy, karząc o sobie myśleć i mówiąc “nie zamierzam się wyprowadzać”. A rzeczywistości zwykle jest to głupota, którą można by na wstępie olać. Taka ot natura człowieka. Co do opisanego sposobu zapamiętywania pozytywów to bardzo dobra metoda, sama ją kiedyś stosowałam i pomogła mi wyjść z ogromnego doła.
Ja mam najgorszy dzień w życiu co sobotę, kiedy muszę wstać po zmarnowanym piątku (bo nie mogłam korzystać z jego uroków) o godzinie 5:00 aby zdążyć na najgorsze ćwiczenia na świecie i napisać wejścióweczkę co tydzień na dzień dobry. Kill me. Or not. Kill my bloody saturdays.
Mleko jest zajebiste 🙂