Czasami mijacie się na korytarzu w klatce schodowej, widzicie na dróżce prowadzącej do wielkiego śmietnika, idealnie pasującego do scenerii bloków z szarej, betonowej płyty albo znacie się z widzenia, bo mieszkacie dom w dom i często parkujecie samochód na wspólnym krawężniku. Teoretycznie rzecz biorąc, znasz swojego sąsiada – przecież wiesz, z kim chodzi jego córka, że jej mąż zdradza ją z tą z naprzeciwka, a tamten facet, co mieszka sam, prawdopodobnie był księdzem, ale uciekł i teraz żyje w samotności, sprowadzając sobie czasami panie do towarzy […]

Kto mieszka za ścianą?
Czasami mijacie się na korytarzu w klatce schodowej, widzicie na dróżce prowadzącej do wielkiego śmietnika, idealnie pasującego do scenerii bloków z szarej, betonowej płyty albo znacie się z widzenia, bo mieszkacie dom w dom i często parkujecie samochód na wspólnym krawężniku. Teoretycznie rzecz biorąc, znasz swojego sąsiada – przecież wiesz, z kim chodzi jego córka, że jej mąż zdradza ją z tą z naprzeciwka, a tamten facet, co mieszka sam, prawdopodobnie był księdzem, ale uciekł i teraz żyje w samotności, sprowadzając sobie czasami panie do towarzystwa. To wszystko wydaje się tak proste i oczywiste, jak sztuczność piersi hollywoodzkich gwiazdek i tyłka Kim Kardashian. Ale czy na pewno wiesz, kto mieszka za twoją ścianą?
TYP 1: NIEWIDZIALNY
Legenda krążąca po ludziach z okolicy głosi, że ktoś mieszka w tym domu. I chociaż wypatrujesz go niczym napalony paparazzi z lornetką w ręce, rozstawiasz całodobowo włączone kamery przy jego drzwiach i wynajmujesz płatnego detektywa, żeby wytropić chociaż znikomy ślad, to sąsiada jak nie widać, tak nie
widać. Słychać szum wody puszczonej z kranu, kroki po panelach, grającą muzykę, ślady na wycieraczce… a lokatora nigdy.
Wniosek jest jeden: musi być on albo chudy jak Keira Knightley, albo posiadać pelerynę-niewidkę. No, ewentualnie może być jakimś wyjątkowo chamskim duchem, który pogrywa ze śmiertelnikami. W dzisiejszym świecie, pełnym nastoletnich piosenkarek z internetu i ruskiego szampana, wszystko jest możliwe, co nie?
TYP 2: LEPIEJ UCIEKAĆ
Najpierw raz na jakiś czas słyszysz podniesione głosy, potem zdarzają się one coraz częściej, aż wreszcie nieważne co zrobisz, dalej wrzeszczą. Wstajesz i już na siebie krzyczą, jesz śniadanie przy akompaniamencie wzajemnych wyzwisk męża i żony, wracasz ze szkoły, a tam czeka już na ciebie opera pod tytułem “Zaraz ci wpierdolę głupia babo”. Pełen zakres usług, cała doba, siedem dni w tygodniu. Czasami dla rozrywki słychać też huki rzucanych krzeseł, dźwięk rozbitych talerzy i sygnał policji, którą wzywa jakiś zmartwiony sąsiad. Niestety na nic, bo gdy panowie w mundurach pukają do drzwi, widzą uśmiechniętą rodzinę: żona w ciemnych okularach, mąż z połamanym krzesłem i dziecko skulone w kącie.
Najgorszej jest to, że nawet nie mogą pomóc, bo przestraszona kobieta mówi, że nic się nie dzieje, ocierając skroń z resztek zaschniętej krwi i tłumacząc, że to po prostu sos ze spaghetti.
Tak, jasne. My wszyscy jemy obiad czołem.
TYP 3: STUKANIE MIOTŁĄ
W nocy budzą cię krzyki i łomot, który wskazuje na to, że albo mąż twojej sąsiadki jest bardzo uzdolniony w sferze łóżkowej, albo najzwyczajniej w świecie kobiecina nadepnęła na szkło i teraz wrzeszczy, bo boli. Sytuacja powtarza się prawie co noc, z tym, że czasami dźwięki przypominają ryki oszalałego łosia, którego jakiś wredny giez ugryzł w tyłek. Na nic zdaje się subtelne stukanie czubkiem miotły w sufit i usilne prośby zostawiane na kartce pod ich wycieraczką. Baba sobie tłumika nie zainstaluje, a i mężowi nie odmówi.
Ukradłaś mi posta Ty niedobra! Bo ja już kiedyś miałam zamiar opisać naszych widywanych po drugiej stronie bloku sąsiadów, których nazwaliśmy: Crazy Daddy, Niunia, Grubcio, Odgapialscy 🙂 a kiedyś nawet mieliśmy obrzydliwego golasa niczym z “Przyjaciół”!
Pies sąsiadów z góry rzucił się na mojego psiaka i wgryzł na wylot, tak że z trudnem udało się uratować mojego najlepszego przyjaciela. Po owym incydencie sąsiedzi obrazili się i już nie mówią ”dzień dobry”, bo w swojej pokrętnej logice doszli do wnioski, że pogryzienie to nasza wina, bo nie trzymaliśmy psa na smyczy (uwaga: nasz psiak był w kagańcu, ich bez kagańca i z całym impetem urwał się im ze smyczy w pogonii za ofiarą). Syn sąsiadów przez rok ściągał najdziwniejszych ludzi na klatkę, handlując najprawdopodobniej używkami, bo o najróżniejszych porach dnia i nocy potrafili przychodzić. Karki, dresy, tlenione panienki. Jak tu nie kochać sąsiadów?
Za ścianą mam typ trzeci, zdecydowanie.
Mieszkam tu, gdzie mieszkam już ponad 8 lat i zawsze w mieszkaniu obok mam DZIWNYCH (to dobre słowo) sąsiadów.
Jedni biegali nago po korytarzu i wrzeszczeli na siebie, drudzy (albo może to byli ci sami…?) gadali tak głośno, że słyszałam ich, jakby byli w drugim pokoju. Legendą jest już sytuacja z pewnego poranka, kiedy stojąc przy windzie usłyszałam pytanie zatroskanej żony: ‘a co, kupę robisz?’… 😀
Zdarzali się też przygrzani na mózgu studenci urządzający ciągle szalone imprezy, do których to ja wzwywałam policję – bo też jestem imprezowa i ciągle mam na chacie masę ludzi (facetów, to tak w nawiązaniu do poprzedniego posta), ale jednak są pewne granice.
Wszystkich moich sąsiadów zza ściany łączy jedno – to seksoholicy. Parzą się jak goryle, nawet w kuchni. Ich kuchnię mam idealnie naprzeciwko swojego łóżka i słyszę, jak rąbią szafkami w ścianę. Skończyli godzinę temu… Pozdrawiam 😀
Ja mam w większości niewidzialnych i raczej niesłyszalnych sąsiadów. no i mam Babę z Góry – dzięki niej przez całe Święta słuchałam kolęd i prawie że co niedzielę nie wychodząc z łózka o 7 rano mam już odbębnioną mszę w kościele 😉 Za to ja mam głośny budzik nastawiony na 5:20…. Pozdrawiam! 🙂
Ahaha, nie zauważyłam Twojego komentarza i opisałam Babę z Góry niżej 😀
Zza ściany słychać głuche dudnienie. Za dnia. I nieco głośniejsze nocą. Studenci, którzy nawet w czasie sesji nie rezygnują z słuchania ostrego techno….
Techno, life is so crazy, isn’t it? 😉 Sąsiad z góry, o którym pisałem w swoim wcześniejszym komentarzu słucha rapu i drum&bass. Szkoda tylko, że swojego subwoofera nie potrafi odpowiednio ustawić i przystawił go do samej ściany w taki sposób, że wszystkie niskie tony niosą się po całym bloku. Widać subwoofer mu w jego pokoju niepotrzebny.
Sąsiedzi… temat rzeka;) U mnie, w bloku, niestety wszystko słychać: słychać jak sąsiad chrapie, jak ktoś bierze kąpiel i pierdnął w wannie, jak sąsiadka uroczo przemawia do swego pieska, słychać jak mój kot bawi si piłeczką gumową o 6 rano i sąsiadka puka w ścianę bo spać nie może, słychać jak uprawiam sex z mężem bo łóżko skrzypi więc to na pewno z powodu sexu. Dlatego gra u mnie non stop muzyka i mam nadzieję, że choć troszkę dźwięków zagłusza;)
My od niedawna w swoim domku, więc za ścianą tylko pająki i mrówki, ale przeprowadzaliśmy się cztery razy i sąsiadowaliśmy ze wszystkimi opisanymi typami sąsiadów, i z tymi spokojnymi również.
Przyznaję jednak, że najfajniejsi są ci z płotem;)
wiesz, co jest najgorsze? że ja z moim mężem należymy dość często do tego 3 typu..tak, stukali nam zza śćiany i miotłą czy czymś tam od spodu….tragedia jakaś.
a sąsiadów znałam tam, skąd pochodziłam. teraz tych…cóż, niebardzo nas lubią. nie przyjęliśmy kolędy, współlokator wozi rower w windzie. tragedia jakaś kolejna:D
o a za śćianą obok od razu mam typ 2- raz Wojtek poszedł sąsiadowi wpierdolić za to, że żonę leje. choć to bardzo ciekawa para-ona jest karlicą, on kuternogą….i tylk oczasem im się zdarza:P
o a z ciekawszych sąsiadów mieliśmy u góry studentów, niby jak my. ale hałasy w cholerę, parę razy byliśmy ich uciszać, bo ja imprezy rozumiem, ale nieraz- no bez przesady, nie w PRL-owskim bloku w środku tygodnia TAKIE wrzaski. co ciekawe, po drzwiach chodziły im karaluchy. ogólnie całe 3 piętra miały problem z kraluchami. póniej, w windzie, Wojtek spotkał właściciela mieszkania. pogadał z nim. okazało się, że karaluchy to ich wina, bo tak zapuścili mieszkanie, że musiał je całe odremontować. taki syf, że w każdym pomieszczeniu-a jest ich 5- było gniazdo karaluchów. w gnieździe masz jakieś 200sztuk-tadam!no i nie byli studnetami, tylko ćpunami. karaluchów już nie ma, jest cisza, teraz tylko nam też typ 3 czasem łóżkiem stuka.
tak z Wojtkiem myśleliśmy, może zrobimy zawody na głośność?:D
nie no, sąsiedzi to nieraz temat-rzeka:D
aha, a blok naprzeciwko się liczy?bo mam pana który mastrubuje się w oknie, nawet niezły i kobietę po 50 która nago ćwiczy jogę przy odsłoniętych oknach:D
Hahahaha, zdecydowanie zasłużyłaś na tytuł posiadacza najciekawszych sąsiadów! 😀
Sąsiedzi w bloku, w którym (tymczasowo) mieszkam w Krakowie są nieco dziwni. Ale chyba nie są wyjątkowo oryginalni. W końcu studenci (przynajmniej niektórzy) są znani z robienia imprez w środku tygodnia (mam wrażenie, że oni po prostu puszczają muzykę, a później biegają po całym mieszkaniu, do tego wszyscy tupią i krzyczą;)
Mnie najbardziej w moich sąsiadach denerwuje wścibstwo i donoszenie co ciekawszych historyjek mojej babci xD
ja swoich sąsiadów (a mieszkam w bloku trochę od ponad roku) kojarzę sąsiadów z drzwi na przeciwko i jednego pana, którego pies wyglądem przypomina… lisa 🙂
hehe no ciekawy ten wpis, jak sie mieszka w blogu to roznych sąsiadow mozna miec:D
A teraz zapraszam Cie na krótki wpis na moim blogu, który pokazuje jakie ciężkie potrafią być chwile w życiu i jaką traume ostatnio przeżyłam, mam nadzieje ze inne dziewczyny to przeczytają i będą uważać na imprezach, pozdrawiam Kochana.
Część moich sąsiadów jest niewidzialna, część po prostu miła, ale ci, którzy mieszkają piętro wyżej… Ehm. Tej pani chyba nawet tłumik by nie wytłumił, a ja jak na złość nigdy nie mam na tyle siły, żeby pofatygować się po miotłę. Ewentualnie młot pneumatyczny.
co do sąsiadów to ja mieszkam na wsi, ale mam taką jedna nawiedzoną sąsiadkę, która jest gorsza niż pijak, seksoholik i jakaś wariatka razem wzięci:/
Ja tam na szczęście nie mam na kogo narzekać a do tego żyję sobie w domku jednorodzinnym więc nikt mi nie wadzi ani nic:)
___________________________
http://asanne.blogspot.com/
Moi są widzialni i również ich słychać, ale to dlatego, że mieszkam na wsi tu Plotkara nie miałaby co opisywać każdy wie wszystko o wiele szybciej:)
Ja choć mieszkam w domu jednorodzinnym to moi sąsiedzi potrafią w nocy chodzić z latarką i sadzić drzewka lub czegoś szukać, nie mówię już o próbowaniu jak działa nowa kosiarka a raczej kosiara. Co do reszty sąsiadów to żyją normalnie i nie mam w tym nic dziwnego 🙂
Sadzenie drzewek z laterką, genialne!
A może za sadzeniem drzewek kryje się jakaś ciemna tajemnica? 😛
Możliwe hehe
Ja od kilku miesięcy niektórych sąsiadów na oczy nie widziałam 😛 Ale w kamienicy naprzeciwko mam Pana mieszkającego w wieżyczce na samej górze, który zawsze towarzyszy mi z okienka kiedy ja siedzę na werandzie – i razem rozkoszujemy się dymkiem ;))
A ja jeszcze w Gdańsku miałam świetną sąsiadkę, którą teraz ma szczęście mieć moja siostra. Zadna tam niewidzialna, tylko jak najbardziej dająca o sobie znać – rozbite jajka na rowerach stojących na balkonie, podpalone skrawki gazet pod drzwiami do mieszkania, zapałki lub butapren w dziurkach na klucze, gromkie okrzyki przez okno balkonowe i psikanie gazem łzawiącym. Mieliśmy bardzo wesoło…po przeprowadzce aż dziwnie było od tej ciszy 😀
Bardzo pomysłowych. Kiedyś urządzili sobie koncert na grzejnikach. W akademiku też można spotkać ciekawych ludzi…