Kiedyś – nie tak dawno, jak by się mogło wydawać – na jednym z amerykańskich, spokojnych jak staruszka w kościele osiedlu domków jednorodzinnych, które otaczają wielkie miasto niczym małe głodne koty, pchające się do miski pełnej żarcia, mieszkał pewien chłopak. I jak zwykle to w takich historiach bywa, nasz bohater mając dosyć swojej matki, która sprowadza sobie do domu co chwila innych konkubentów, życia, kopiącego ciągle po dupie i świata, gdzie robi się z ludzi prawdziwych idiotów, pewnego dnia po prostu zakłada plecak na ramię i odchodzi. Do miasta, gdzie wszy […]
Jezus z przedmieść i Jak Jej Tam – historia, której się nie zapomina
Kiedyś – nie tak dawno, jak by się mogło wydawać – na jednym z amerykańskich, spokojnych jak staruszka w kościele osiedlu domków jednorodzinnych, które otaczają wielkie miasto niczym małe głodne koty, pchające się do miski pełnej żarcia, mieszkał pewien chłopak. I jak zwykle to w takich historiach bywa, nasz bohater mając dosyć swojej matki, która sprowadza sobie do domu co chwila innych konkubentów, życia, kopiącego ciągle po dupie i świata, gdzie robi się z ludzi prawdziwych idiotów, pewnego dnia po prostu zakłada plecak na ramię i odchodzi. Do miasta, gdzie wszystko ma swój początek: przesadne ćpanie, spotkanie z alter ego i poznanie Jak Jej Tam, która okazuje się być miłością jego życia.
American Idiot The Musical to dziecko zespołu Green Day, opierający się na rockoperowej płycie o tym samym tytule. I chociaż z początku idea połączenia historii z punkrockową muzyką wydaje się być szalona, to w ostatecznym rozrachunku efekt jest taki, że człowiek zaczyna zbierać szczękę z podłogi.
Uwierzcie mi, moje uzębienie już nigdy nie będzie takie same.
MAM NA IMIĘ JIMMY
Kiedy Jezus przyjeżdża do miasta, rzeczy zaczynają rozwijać się tak szybko jak bieg Bolta w jego szczytowej formie. Najpierw poznaje tajemniczego St. Jimme’go, który dziwnym trafem jest uosobieniem wszystkich cech, jakie Jezus chciałby mieć: jest szalony, wolny i cholernie niezależny.
Pokazuje zagubionemu bohaterowi zupełnie inny świat: pełen rzeczy zakręconych i zmiennych jak kalejdoskop, zabaw, które trwają wiecznie i rzeczywistości, w której wszystko jest możliwe dzięki sypkiemu, białemu proszkowi i strzykawce z zakazanym płynem. Jezus odpływa w krainę ćpania i zabaw, w czasie swoich imprez poznając dziewczynę, która wprowadzi światełko do jego pustego życia – szaloną i energiczną Whatsername.
Zabawną rzeczą jest to, że Jezus nie pamięta jej imienia – cóż, może przez ciągłe chodzenie na haju – więc woła na nią po prostu “Jak Jej Tam”. Cała znajomość rozpoczyna się banalnie: podczas pewnych momentów trzeźwości, Jezus orientuje się, że nie leży w łóżku sam. Spędza upojne dni na dzikim seksie z tajemniczą – dla niego – dziewczyną, która w krótkim czasie staje się dla niego najważniejszą, na równi z niezależnym Jimmym, osobą w tym pokręconym, pełnym kłamstw świecie. W pewnym momencie siedząc na łóżku i patrząc jak Whatsername śpi, Jezus chwyta za gitarę i śpiewa o tym, że ją kocha.
Szkoda tylko, że potem, w ciągu małej chwili, przychodzi Jimmy i wszystko pieprzy.
NIE JESTEŚ JEZUSEM
W krótkim czasie Jezus ulega wpływom Jimmego, i gdy ten stawia mu ultimatum, bohater bez wahania porzuca Jak Jej Tam, by zostać ze swoim idolem. Wściekła dziewczyna w odpowiedzi pluje prawdą jak jadem: uświadamia Jezusowi, że nie ma kogoś takiego jak St. Jimmy. Okazuje się, że jest on tylko
wytworem wyobraźni Jezusa, jego alter ego, w które bohater się wciela – schizofreniczną osobowością.
Jest już jednak na wszystko za późno – Whatsername odchodzi , przyjaciele, których poznał w czasie swoich narkotykowych libacji znikli, a sam Jezus wraca do punktu wyjścia – samotności, która przywiodła go do miasta. Ironicznie, ta sama samotność go z metropolii wypłoszy, a Jezus, jak skazaniec, z opuszczoną głową i podwiniętym ogonem wraca do swojego królestwa – przedmieść.
TO NIE JEST ZWYKŁY MUSICAL
Kiedy Patryk, wielki fan Green Day za pierwszym razem zaproponował mi oglądanie tej historii, nie byłam zbyt optymistyczna: uważałam, że to produkcja tylko dla ludzi, którzy wielbią zielony zespół prawie tak, jak psy dobre mięsko. Myliłam się i mogę publicznie bić się w piersi: to historia, która wciągnie każdego, nieważne, czy lubuje się w punkrockowych brzmieniach, które funduje nam grupa z Oakland, czy potajemnie słucha Miley Cyrus. Obsada, która ma tak dopasowane głosy, że człowiek przy wykonywaniu piosenek dostaje gęsiej skórki i opowieść trafiająca do każdego – bo kto z nas nigdy nie czuł się Jezusem z przedmieść, na którego uwziął się cały świat – sprawiło, że w ciągu tygodnia obejrzałam ten 1,5 godzinny spektakl już… trzy razy*.
* Tak, mam sesję. Nie, to wcale nie ma z tym nic wspólnego. Wcale.
** Musical można obejrzeć w całości na youtubie na przykład, o TU.
Powodzenia w zmaganiach z sesją ^^.
Powodzenia z sesją 😀 Zachęciłaś mnie do oglądnięcia, chociaż green daya słucham od wielkiego dzwonu ^^
Pozdrawiam 😀
My shadow’s the only one that walks beside me… <3 Chyba muszę to obejrzeć ;D
I don’t feel any shame I wont apolgize
When there nowhere you can go
Running away from pain the victimize
Takes from another broken home
Ja już po sesji, może zachowam sobie to ciasteczko na letnią? 😀 Nie no, obczaić trzeba!
nie jestem jakąś mega fanką Green Daya, ale lubie ich posłuchać, a o musicalu słyszałam, ale nie oglądałam – muszę to widocznie nadrobić 🙂
nie lubię za bardzo właśnie Green Day, ale znam ten teledysk na pamięć bo…mój przyjaciel, V., czasem na popijawach puszczał go i mówił “patrz, Fridel, to o mnie!” i śmiał się jak debil a potem wpadał w czarna dziurę czyli…cóż, trafiłaś w miejsce moich wspomnień tym tekstem.nie wiem, czy to dobre, czy złe miejsce:)
cholera, no nawet ty mi dzisiaj w mózgu mieszasz no!:D
Zdecydowanie zachęciłaś 🙂 Nie słyszałam o tym musicalu.
A co do sesji… filmy i seriale to podstawa! WŁAŚNIE wtedy nagle TRZEBA oglądać je godzinami.
Za zespołem Green Day nie przepadam, o musicalu nie słyszałem nigdy wcześniej i… może skuszę się w wolnej chwili, by sprawdzić Twoją rekomendację, ale musi być to bardzo wolna chwila 😉
Obejrzenie tego musicalu to bardzo dobry pomysł… Tak, ja też mam sesję;) Ale bardzo lubię Green Day, a do musicali mam słabość…
Witaj 🙂
Ach, napaliłaś mnie na oglądanie musicali! O niektórych nigdy wcześniej nie słyszałam, więc… najwyższy czas to nadrobić!
Nieźle mnie zachęciłaś do obejrzenia tego filmu. Zwłaszcza, że też mam teraz sesję. 😉
kiedyś miałam fazę na Green Day i ten utwór. Ale chyba mi przeszło.
nie pisałam o utworze, tylko o całym musicalu 😉
Jeny, czemu ja tego jeszcze nie widziałam?
Z Green day u mnie słabo, ale lubię dostawac cynk o ciekawych rzeczach. Udostepnię na fp:) pozdro K.
O coś nowego, muszę się zainteresować, mimo, że unkrokowe to nie do końca moje brzmienie 😛
Nie przepadam za GD, więc napiszę tyle: właśnie oddałam głos na bloga 😉
Pytanie nie na ten temat. Z czego zdawałaś maturę, że jesteś na dziennikarstwie? Bo ja planuję na UJ i jestem rozdarta jeżeli o maturę chodzi.
Musisz wchodzić na strony internetowe uczelni, które Cię interesują i szukać tam informacji. Każda uczelnia może wyznaczyć sobie inne przedmioty, co się niestety często zdarza.
Zdawałam rozszerzony polski, WOS, historię i angielski (ta dużo, bo najpierw celowałam w UW, ale potem jak pomyślałam o tylu godzinach podróży to zrezygnowałam) i z tymi przedmiotami dostałam się i na Wrocławski i na Adama Mickiewicza w Poznaniu 😉
Dużo, nawet bardzo 🙂 Więc pewnie dostałabyś się w wiele miejsc 😉
Ja na swoje wymarzone studia mam 600 km, więc też się waham, ale mam czas.
Tego jeszcze nie widziałam:) więc trzeba jak najszybciej nadrobić;p
Ciekawie się zapowiada 🙂
Musical, który oglądałam i jest świetny to Mamma mia 🙂
ah, na litość boską, czemuż to mój mężczyzna jest moim zupełnym przeciwieństwem i nawet słyszeć nie chce, a co dopiero widzieć, GD. ale musical obejrzę z pewnością 😉 powodzenia w sesji; ja już najgorsze mam za sobą.
może oglądnę, jak będę miała chwilkę wolnego. I mam nadzieję, że sesja ci poszła dobrze:*