Menu
Czas wolny

Piątek z Martą #59: spełniając marzenia

Kiedy słyszę pytanie “co u ciebie?” mówię w “w porządku”, bo najzwyczajniej w świecie to łatwiejsze, niż zastanawianie się, od czego zacząć.

Bo dzieje się mnóstwo.

CO U MNIE?

Czas od stycznia to jakiś matrix – dzieje się wiele rzeczy i większość z nich to wydarzenia, o których do tej pory tylko marzyłam.  Chociaż wymagało to ode mnie dużej ilości pracy, a teraz wymaga jeszcze większej i ciągle żyję w niedoczasie, to jest świetnie. Nie zamieniłabym tego na nic innego, nawet, jeśli ktoś zaproponowałby mi wielkie łóżko, w którym mogę się wyspać albo obiecał, że już nigdy nie będę się stresować.

Już za niecałe dwanaście dni wychodzi moja pierwsza książka. Od poniedziałku mam ją u siebie. Ale dopiero, gdy dotknęłam jej w wydawnictwie, to do mnie to wszystko dotarło! Praca nad książką trwała prawie rok i po takim czasie po prostu przestałam myśleć o wydaniu jej – to znaczy, o momencie, kiedy ona fizycznie rzeczywiście będzie istnieć. W ogóle o tym nie myślałam.

W międzyczasie było tyle pracy oprócz pisania – korekta, druga korekta, dogadywanie się w sprawie wyglądu, bitwy o okładkę, robienie zdjęć, zatwierdzanie zdjęć, podmienianie zdjęć, szukanie błędów, korekta po raz tysięczny… że sama myśl o tym, że ona NAPRAWDĘ będzie i że ktoś ją przeczyta, zeszła na drugi plan.

 

Co się czuje, kiedy trzyma się w ręku swoją własną książkę? Pewnie ludzie mówią, że dumę, radość, ekscytację – ja natomiast najpierw czułam strach i bałam się ją otworzyć, żeby nie znaleźć jakiegoś błędu w druku czy czegoś takiego! Dopiero po chwili zaczęłam się cieszyć, robić sobie zdjęcia, przeglądać ją i podskakiwać z radości. Bardzo fajnie jest wypuścić coś swojego i czekać na opinię innych.

Mało tu pisałam o książce, i w sumie nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że dużo osób z mojego otoczenia próbowało to bagatelizować i sama w pewnym momencie uznałam, że głupio o tym pisać? Ale potem przeczytałam tekst Ani  i stwierdziłam, że jak ktoś ma z tym problem, to to jest jego problem, a nie mój. Nie będę przecież przepraszać za to, że jestem szczęśliwa, że coś mi się udało, że rzeczywiście pracą i regularnością da się zdziałać naprawdę dużo! Cieszę się! Wydaję książkę! Dalej nie mogę w to do końca uwierzyć! Przecież jak ona będzie w stacjonarnych księgarniach, to chyba będę łazić i robić sobie zdjęcia 😀 😀

W poniedziałek też podpisywałam egzemplarze, które sprzedały się w przedsprzedaży (bo te są z podpisem) i zajęło mi to 6 godzin! Najlepsze jest to, że mam okropne pismo i piszę jak kura pazurem i naprawdę się przy każdym egzemplarzu niesamowicie starałam, a i tak wyszło jak wyszło! 🙂

Napisanie i wydanie książki było moim marzeniem od podstawówki. Ba! Ja już w podstawówce, a właściwie w drugiej klasie, napisałam swoją pierwszą książkę – o przygodach kota Maciusia! Kot Maciuś ma się dobrze (jego zdjęcia często możecie zobaczyć na moim instagramie), a tutaj fragment, żeby was trochę rozbawić:

I zdjęcie z głównym bohaterem:

JAK SPEŁNIAĆ MARZENIA?

Wiedziałam, wiedziałam, WIEDZIAŁAM, że napiszę kiedyś książkę, bardzo tego CHCIAŁAM i teraz kiedy stoję przed zrealizowanym marzeniem, czuję się tak szczęśliwa, że najchętniej darłabym się jak stare gacie. Ale że jestem damą (powiedzmy), to nie będę się drzeć 🙂 🙂 🙂 🙂

Nie dajcie sobie wmówić, że wasze marzenia są nie do osiągnięcia. Pewnie – niektórych rzeczy nie przeskoczymy, ale to, na co mamy wpływ, możemy zrobić, zmienić, stworzyć. Spełnianie marzeń to w głównej mierze wcale nie szczęście czy znajomości, ale ciężka, regularna praca i nie poddawanie się nawet wtedy, kiedy wydaje się, że to już bez sensu.

Róbcie swoje, pracujcie, wykorzystujcie to, że macie zdrowie, siłę, czas i możecie coś zmienić w swoim życiu, bo WARTO. Naprawdę WARTO!

Jestem wdzięczna za moją samodyscyplinę, ale też za wsparcie Patryka i za to, że razem siebie nawzajem motywujemy do działania. Cieszę się, że nawet jak mi coś nie wychodzi, to próbuję znowu, albo szukam innego sposobu. Nie idę po trupach do celu, ale też nie poddaję się, tylko systematycznie pracuję i to się sprawdza.

I trzymam za was kciuki – żebyście też parli do przodu i realizowali siebie, nie odkładali tego na później, nie myśleli, że nie macie szans. Będzie dobrze! A jak nie macie osoby, która was wspiera, to pomyślcie, że ja trzymam mocno kciuki za każdego z was.

OSTATNIO NA BLOGU

Dzisiaj wybaczcie, ale nie dodam ciekawych linków. Chciałabym poświęcić ten wpis tylko i wyłącznie książce, bo wiecie co? Jestem dumna i nie zamierzam się tego wstydzić! 🙂

Miłego weekendu!

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.