Menu
Ludzie

To że jestem online, nie znaczy, że masz mnie oceniać

Ludziom się poprzewracało. Powiedziałabym, że w dupach, ale niedobrze jest używać takich brzydkich słów we wstępie, więc powiem tylko: poprzewracało im się.
I to bardzo.

Z jakiegoś powodu wydaje nam się, że skoro ktoś działa – czy to w necie, czy w mediach, to mamy pełne prawo go oceniać i go o tym powiadamiać. Nie widzimy problemu, żeby napisać komentarz w stylu:

  • “jesteś brzydka”
  • “ale ona jest gruba”
  • “gdzie ty masz piersi?”

Dodatkowo, jeśli ktoś próbuje zwrócić uwagę, że nie wypada, że to chamskie, że trochę nie na miejscu, zazwyczaj słyszy argument, który zwala z nóg:

JEST WOLNOŚĆ SŁOWA.

Wolność słowa, hę? Nie wiedziałam, że wolność słowa upoważnia cię do bycia chamem.

SAMA SIĘ POKAZUJESZ

Czasami przez facebooka przewija mi się obrazek, na którym pisze coś w stylu: nie narażasz się na krytykę tylko wtedy, kiedy niczego nie robisz. Zgodzę się z tym i nawet to kalkuluję: wiem, że będąc blogerką czy trenerką, ludzie będą mnie chwalić, ale będą też mnie krytykować; jednym się nie spodoba moje zdanie we wpisie na martapisze, inni pomyślą, że moje sposoby diety na codzienniefit są złe. Ok, rozumiem. Zdanie jest jak dupa – każdy ma swoją. Trzeba się z tym pogodzić.

Ale wiecie, nie pamiętam, żebym kiedykolwiek podpisywała jakąś zgodę na to, żeby ludzie oceniali sobie mój wygląd, bo wrzucam siebie do sieci. Wiecie, dlaczego?
Bo jak wychodzę na ulicę i się pokazuję światu, to też nie pozwalam, żeby ktoś do mnie podchodził i mi mówił w twarz, co myśli o moich włosach.
Głównie dlatego, że nikt czegoś takiego by nie zrobił, bo to chamstwo. Ale napisać to samo w internecie – luz, przecież jest wolność słowa.
I o ile zdaję sobie sprawę, że mój wygląd zawsze będzie oceniany, bo jestem trenerem, to jakoś uważam, że pisanie mi o tym, jakie to mam małe piersi albo że powinnam wyglądać bardziej jak kulturystka jest po prostu… nie wiem. Przegięciem?

W NECIE MOGĘ WSZYSTKO

Zauważam, że życie online poprzewracało nam w głowach w dwóch aspektach:

  1.  Z jednej strony ciągle nam się wydaje, że mamy prawo komentować wszystko i wszystkich oraz poruszać tematy dotyczące wszystkiego. Nie ma tabu ani dobrych manier: komentujemy czyjeś piersi, chorobę, tuszę, strój, związek, wszystko. Wydaje nam się, że nasze zdanie jest najważniejsze. I że nasza opinia jest tak istotna, że musimy koniecznie ją wypowiedzieć – zwłaszcza, jeśli jest negatywna. Nie widzimy nic złego w tym, że wytykamy komuś jego wady/wygląd… a jak ten ktoś ma pretensje, to znaczy, że nie potrafi przyjąć krytyki. 🙂 Bo oczywiście wszyscy powinniśmy przyjmować z uśmiechem to, że ktoś nam mówi, że jesteśmy brzydcy czy wybrakowani. O, i jeszcze nastawiać drugi policzek – to jest wtedy dystans do siebie!
  2. Mamy jakieś chore oczekiwania względem innych – wszyscy “na świeczniku” zawsze są niewystarczająco: niewystarczająco eleganccy, piękni, fit, szczupli, w formie, modni…. ciągle czegoś brakuje i ciągle coś jest nie tak. Zabawne, że najczęściej obserwuję, że osoby, które wymagają bycia idealnym od innych, w tych wymaganiach nigdy nie biorą pod uwagę siebie. Ich bycie perfekcyjnym jakoś nie dotyczy 🙂

Czy nie wydaje wam się to chore? Mi strasznie.

TO, ŻE JESTEM ONLINE…

To, że jestem online, nie oznacza, że możesz mnie bezkarnie oceniać. Nie trafia do mnie ten argument. Każdy z nas jest online. Większość ma profil na fejsie albo innym portalu – czy więc każdy z nas daje przyzwolenie na to, by ktoś inny wytykał jego wady lub braki?

No nie.

Możesz oceniać moją pracę, działanie, możesz się nie zgadzać z moim zdaniem, ale ocenianie kogoś po wyglądzie albo próba zdołowania go jakimiś komentarzami odnoszącymi się do jego fizyczności to nie wolność słowa.

To bycie burakiem.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.