Menu
Dobre życie

7 moich pierwszych prac

Każdy z nas gdzieś zaczynał. Sylvester Stallone czyścił klatki lwom w zoo. Madonna była kelnerką. Ja za to sprzedawałam dzieciakom rysunki pokemonów na krzywo wyrwanej kartce z zeszytu.
Można? Można.

Do wpisu tak naprawdę zainspirowała mnie Ania, bo o ile obserwując ten trend i łańcuszek wśród znajomych kusiło mnie, żeby coś napisać, to dopiero po przeczytaniu jej bardzo ciekawego wpisu nabrałam na to prawdziwej ochoty.

Czasami, kiedy piszę na temat organizacji czasu, spełniania swoich marzeń czy realizacji celów, ludzie zarzucają mi, że łatwo mi się pisze, bo miałam lepszy start. I to jest prawda. W moim domu nigdy niczego nie brakowało. Nie mogłam na nic narzekać. I jestem bardzo wdzięczna swoim rodzicom za to, że nie dawali mi tego wykorzystywać.

13649205_263207254053117_1337093716_n

Mimo tego, że nasza sytuacja finansowa była dobra, jeśli nie bardzo dobra, z reguły nie dostawałam kieszonkowego. Jeśli czegoś chciałam, to musiałam najczęściej to porządnie uzasadnić, a i tak większość moich próśb była odrzucana – z rozsądku. Wtedy miałam to moim rodzicom za złe, teraz myślę, że to był bardzo dobry ruch. Nie miałam nadmiaru zabawek, nie miałam też wszystkiego, ani nawet połowy tego, co chciałam mieć jako dziecko czy nastolatka.  Mama zawsze miała zasadę – przecież jest w domu/jest dobre/po co kupować, skoro mamy – wkurzało mnie to czasami, ale teraz mogę jej tylko dziękować.

Trenowałam wyczynowo lekkoatletykę. Bardzo dużo rzeczy na trening miałam po starszej siostrze, która też trenowała wcześniej i kiedy kupowała nowe rzeczy, oddawała mi stare.  Jak zaczynałam trenować, sportowe sieciówki nie były takie dostępne, w zwykłych sklepach nie było ubrań na trening, a jak ktoś biegał po parku, to się na niego gapiono ze zdziwieniem. Koszulki na trening miałam najczęściej z zawodów sportowych, dres i top do biegania załatwił mi klub, reszta była zwykle po siostrze. I jakoś żyłam. Nawet miałam dobre wyniki, a nie byłam od stóp do głów ubrana w najnowszą kolekcję.

Fot. Agata Matulka (www.fotografiadlabiznesu.pl

Fot. Agata Matulka (www.fotografiadlabiznesu.pl

Ale chciałam być. Jako piętnastka czy czternastka często się złościłam na mamę, teraz myślę, że to był bardzo mądry ruch, bo zmusił mnie do tego, by wykombinować skądś swój własny budżet na swoje zachcianki. To tak w ramach wstępu, bo dzięki temu będziecie w stanie zrozumieć, skąd u mnie taka wczesna chęć do pracy i posiadania czegoś swojego.

#1 RYSOWANIE POKEMONÓW

Moją pierwszą pracą zajęłam się już w pierwszej klasie podstawówki. Tak, w tamtych czasach też był szał na pokemony, nawet dużo większy, niż jest teraz. Nauczyłam się rysować i przerysowywać ładnie wszystkie najbardziej znane okazy pokemonów. Któregoś dnia dzieci w klasie zauważyły moje rysunki i chciały, żebym im też narysowała pokemony.

Koszt jednego rysunku wynosił 50 groszy, a czas wykonania to jeden dzień.  Przez pierwsze kilka dni udało mi się zgarnąć trochę kasy, potem nie pamiętam już, czy szał minął, czy ja zrezygnowałam z mojego “biznesu”.

#2 SPRZEDAWANIE KOMIKSÓW

Skoro pokemony nie wypaliły, to przecież trzeba jakoś inaczej zarabiać… dlatego zaczęłam rysować komiks, który potem sprzedawałam mojej rodzinie. Nie myślcie sobie jednak, że to był zwykły komiks: o nie, to nie w moim stylu, przecież ja wszystko muszę mieć z przytupem. Dlatego moje dzieło miało jakieś 5-6 kartek A4, okładkę oraz stronę końcową ze stopką autorską.

13269474_1734650573483608_825510908_n

To jest pierwowzór komiksowego Maćka

Komiks opowiadał losy kota Maćka, który pod nieobecność właścicielki zamieniał się w super kota (miał strój w szafie) i ratował świat.

#3 STYPENDIA

Od gimnazjum do końca liceum dostawałam stypendia: sportowe, za osiągnięcia w sporcie i naukowe, za wysoką średnią i wyniki w konkursach. Uważam, że spokojnie można wrzucić to do pracy, bo jeśli ktoś z was trenował kiedyś wyczynowo i startował na Mistrzostwach Polski albo brał udział w olimpiadach i konkursach przedmiotowych, to dobrze wie, że to nic innego, jak sporo pracy i poświęcenia swojego czasu, kiedy rówieśnicy zaczynają powoli imprezować i spotykać się po szkole. Nie żałuję ani jednej minuty poświęconej na to wszystko i gdybym miała być w szkole od nowa, zrobiłabym to samo. Stypendium dawało mi możliwość kupna naprawdę wielu rzeczy, które chciałam mieć.

#4 PRACA W GAZECIE

Przez całe gimnazjum wiedziałam, że chcę być dziennikarzem. Dlatego pod koniec pierwszej liceum zaczęłam rozglądać się za miejscem, w którym mogłabym zbierać doświadczenie – które przecież, nie ukrywajmy, jest najważniejsze.  Tak trafiłam najpierw do Gazety Lokalnej, w której uczyłam się przez robienie mini-artykulików, sond i pomagając w innych rzeczach.

Po zakończeniu liceum przeszłam do Gazety Lubuskiej, w której pisałam dość długo, miałam tam też większą swobodę i większy zakres obowiązków. To była dla mnie prawdziwa szkoła zawodu i jeśli miałabym coś doradzić przyszłym dziennikarzom, to właśnie staż, praktyki lub pracę w lokalnej czy wojewódzkiej gazecie. To wam da taki warsztat, który z łatwością da wam potem pracę w większych mediach. Nie można tego z niczym równać.  Po przyjeździe do Wrocławia w wakacje pracowałam jeszcze w Lubuskiej (raczej dorywczo) aż do skończenia drugiego roku studiów, kiedy poszłam na praktyki do Gazety Wrocławskiej, a potem wszystko się zmieniło i skupiłam się na blogach.

#6 COPYWRITING

Między Wrocławską a obecną sytuacją, był moment, w którym nie pracowałam nigdzie. Wtedy właśnie wzięłam się za copywriting, zaczynając od zleceń z jakichś ogłoszeń w sieci, a kończąc na  “stałej” pracy dla konkretnego klienta. Po jakimś czasie miałam jednak dość, a pisanie precli o kafelkach czy innych rzeczach sprawiało, że miałam ochotę rzucić się z okna. Umówmy się – pisanie tych najmniej cenionych tekstów, pod seo, to ciężka robota, chociaż wcale tak się nie wydaje. Trzeba być twardym, ja wymiękłam. Nie dla mnie było pisanie 20 tekstów po 3000 znaków każdy o tym samym, ale innymi słowami.

13731368_562304997228161_324029322_n

#7 NA WŁASNĄ RĘKĘ

Od dwóch lat pracuję razem z moim chłopakiem jako freelancer. Wykonujemy różne rzeczy – ponieważ Patryk jest grafikiem, głównie strony internetowe, logotypy czy materiały do druku, ale nie tylko. Pracuję w domu, jestem niesamowicie zadowolona z tego, jakie mam szczęście, że udało nam się wypracować to wszystko. Dodatkowo czasami pracuję jako trener personalny, ale obecnie dla znajomych, bo… przytłacza mnie nadmiar innych obowiązków, związanych z byciem trenerem – między innymi mój drugi blog i związane z nim projekty.

Prawdopodobnie niedługo nasz duet będzie musiał ograniczyć przyjmowanie zleceń na rzecz rozwoju Codziennie Fit 🙂 Nie mogłabym sobie wymarzyć czegoś lepszego. O tym, dlaczego z dziennikarza chciałam zostać trenerem, napisałam tutaj.

13391307_717033421732781_1460020845_n

WAŻNE, ŻEBY DZIAŁAĆ

Jestem za tym, żeby zacząć pracę – nawet taką na ćwiartkę etatu – jak najwcześniej. Dopóki sami tego nie doświadczycie, pewnie nie zrozumiecie, ale kiedy zaczyna się zarabiać na siebie, albo chociaż na swoje potrzeby, zmienia się postrzeganie – zarówno pieniądza, jak i pracy.

Po pierwsze, bardziej szanuje się i docenia to co ma (co sprawia, że stajesz się szczęśliwszym człowiekiem, bo zaczynasz dostrzegać to, co posiadasz), po drugie – rosną twoje wymagania i starasz się być coraz lepszy. Często także zaczyna się kombinowanie, jak pracować mniej, ale mądrzej i wydajniej – i to jest najlepsze, co możecie zrobić. 

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.