Menu
Dobre życie

Jak stać się pozytywnym człowiekiem?

Bycie pozytywnym się opłaca.
Mało rzeczy wyprowadza cię z równowagi, jeszcze mniej rzeczy cię łamie i rzadko kiedy odczuwasz ból tyłka o coś, co ma ktoś inny. Nie wkurzasz się na świat – a świat nie wkurza się na ciebie. Więcej rzeczy ci wychodzi, częściej się śmiejesz i nie masz problemu z tym, żeby działać. Słowem: same plusy. Czas tylko poznać tajemnicę – JAK stać się pozytywną osobą i co zrobić, żeby mieć pozytywne życie?
Zadziwię was. Wcale nie trzeba mieć miliona na koncie.

Wystarczy zacząć od kilku małych kroków – gwarantuję, że już wywrócą twój dzień do góry nogami.

Wiele osób pyta mnie, co robię, że podchodzę do świata tak pozytywnie. Czy najadłam się szaleju? Czy po kryjomu piję jakiś sok z magicznych jagód? Czy biorę jakieś kolorowe tabletki, że taka ze mnie optymistka? Słowem: jaki jest sekret tego, że jestem raczej pozytywną osobą?

Jak już mam się zwierzać, to sekretów jest kilka.

Owszem, jest mnóstwo ludzi, którzy rodzą się z pozytywnym podejściem do życia. I to cały ich sekret. Ale są też ludzie, którzy zwyczajnie muszą się takiego podejścia nauczyć – tak, jak się uczy odpowiadania na komplementy Ja całe dzieciństwo byłam optymistką, po to, żeby potem pobyć przez chwilę osobą negatywną i z powrotem wrócić do optymizmu. Ale wróciłam do niego nie tylko dlatego, że „taka po prostu jestem”, ale dlatego, że zrozumiałam pewne zasady, które po prostu pozwoliły mi się cieszyć życiem.

I patrzeć na nie w zupełnie inny sposób.

12424947_477422302466731_634401817_n

Zasada nr 1: nie robię dodatkowych problemów

Życie jest już wystarczająco skomplikowane. Tu się coś pokręci, tam się z kimś pokłócę, innym razem klient nie przyśle mi zapłaty, a kolejnym – wykładowca nie będzie chciał mi zaliczyć przedmiotu. Słowem: nieważne, jak żyjesz, i tak będziesz miał jakieś problemy, dlatego nie dokładaj sobie kolejnych!

Nie wymyślam sobie nowych, nieistniejących problemów. Typu: ale mam krzywe uszy, czy ostatnio Patryk daje mi za mało buziaków.
Staram się nie martwić, jeśli nie mam na coś wpływu – no bo i tak nic nie mogę zrobić, to po co się jeszcze tym stresować?

Nie trzymam urazy i nawet jeśli się na kogoś pogniewam, to po godzinie mi przechodzi.

Staram się nie przejmować niemiłymi wydarzeniami – a przynajmniej nie tak bardzo.

Zasada nr 2: wierzę w siebie

To jest jedna z najważniejszych zasad pozytywnego życia – według mnie. Ja zawsze zakładam, że mi się uda (oczywiście w granicach rozsądku – nie myślę, że kiedyś polecę na księżyc, bo po pierwsze, i tak nie chcę, a po drugie – i tak nikt normalny by mnie nie puścił). Jeśli jednak coś wydaje się chociaż trochę rozsądne – WIERZĘ W TO. I to całym sercem. Zakładam sobie plan, określam, co muszę zrobić i po prostu działam, cały czas wierząc w to, że mi się uda.

Dzięki temu w 99,9 % przypadkach się udaje. 🙂

Problemem ludzi jest to, że w ogóle w siebie nie wierzą – w to, że mogą spełnić swoje cele – więc nawet nie próbują. Zamiast tego kiszą się w domu gorzej niż ogórki w słoiku i zazdroszczą tym, którzy się odważyli i spróbowali. Smutne.

IMG_9622

Zasada nr 3: doceniam to, co mam

To jest czasami trudne, zwłaszcza, jak się myśli, że można jeszcze więcej 🙂

Ale! Jak czasami najdzie mnie myśl, że mam źle, albo coś mi nie pasuje lub – ewentualnie – wkurzam się, bo coś idzie nie tak, zaczynam myśleć o tym, że tak naprawdę jestem szczęściarą. Z wielu powodów.

Najczęściej po prostu wymieniam sobie w głowie rzeczy i wydarzenia, z których powinnam się cieszyć/być wdzięczna/dumna z siebie. Czasami w pogoni za celami można przestać doceniać co się ma i ciągle czekać na więcej, a w rezultacie – nie być szczęśliwym. Staram się tego unikać. Regularne uświadamianie sobie, że mam dobrze w życiu i jest fajnie poprawia humor i zmienia perspektywę, z jaką się patrzy na świat.

Zasada nr 4: nie rozgrzebuję starych brudów

Kiedyś zdarzało mi się w czasie kłótni wypominać komuś coś, co było dawno. Albo w trakcie wspomnień – smucić się czymś, co się już zdarzyło, dawno zakończyło i już tego nie ma. Też tak macie? To mam dla was ważne, istotne pytanie:

na cholerę się tym martwisz?

Serio. Po co? Wypominanie komuś starych błędów prowadzi do kolejnych kłótni. Zamartwianie się tym, jak było kiedyś (i dawno minęło!) to dołowanie się bez żadnego celu i powodu. Ja staram się pamiętać tylko o dobrych aspektach i czasami idzie mi to aż za dobrze (często znajomi zwracają mi uwagę, że idealizuję przeszłość – i to prawda; na przykład bardzo tęsknię za treningami i z trudem przypominam sobie powody, dla których zrezygnowałam, a przecież były rozsądne. W większości przypadków jednak zapominanie o złych rzeczach jest pożyteczne – bo pozwala ci się skupić na pozytywnych wspomnieniach i na tym, co będzie i jest, a nie tym, co było i już dawno jest nieważne).

12338780_441669176026502_1285752244_n

Zasada nr 5: lubię siebie

Jako nastolatka mogłabym spokojnie wygrywać konkursy dla najbardziej zakompleksionych osób na świecie. Nie pasowało mi wszystko: twarz, figura, kształt, wzrost, skóra, no dosłownie wszystko.

Im jestem starsza, tym łatwiej przychodzi mi lubienie siebie. Nie myślę o sobie negatywnie. Oczywiście, zdarzają się dni, że patrzę w lustro i mam ochotę znaleźć jakiś magiczny sposób, żeby przestać być sobą, ale one są rzadko. Akceptuję siebie, lubię swoje włosy, z którymi nie da się nic zrobić, przyzwyczaiłam się do wad w swoim wyglądzie. Jeśli jest coś, co mi nie pasuje i ci mogę zmienić – to to zmieniam, ale jeśli nie mam na coś wpływu, to staram się to polubić.

Bardzo dużą rolę w akceptacji siebie odegrali u mnie inni ludzie. Pochwały, komplementy, zainteresowanie – to wszystko sprawiało, że patrzyłam na siebie pozytywnie, dlatego jeśli ktoś zwraca się do mnie z problemem nie lubienia siebie, staram się znaleźć w nim coś, co jest super i mu o tym mówię.

Wydaje mi się, że stanie się pozytywnym człowiekiem z dnia na dzień nie jest łatwe – zwłaszcza, jeśli jesteś osobą skłonną do niewiary w siebie, negatywnych myśli i złorzeczenia pod nosem, ale jest tego warte – to na pewno! Podchodząc do świata pozytywnie, z uśmiechem, zupełnie zmienia się komfort życia. Mniej się stresujesz, mniej się martwisz, więcej rzeczy sprawia ci przyjemność, chętniej się realizujesz.. a chyba o to w tym wszystkim chodzi, prawda?

Bo co to za życie, w którym ciągle marudzisz i uważasz, że cały świat się na ciebie uwziął?
Zdradzę: niesamowicie smutne.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.