Poniedziałki nie są zbyt przyjemne.
Po weekendzie, który jest bardziej lub mniej szalony, ostatnie, co chce się robić, to wstawać w poniedziałek rano – to zrozumiałe. Swoją drogą, potem nie chce się też wstawać we wtorek, środę i czwartek oraz piątek, ale to już pomińmy sugestywnym milczeniem. W każdym razie – co zrobić, żeby poranek był chociaż TROCHĘ lepszy?
Od kiedy znów studiuję, średnio lubię poniedziałki. Budzą mnie z hukiem, na mailu zawsze ląduje kilkanaście wiadomości od klientów, w tym samym czasie mam kartkówkę z fizjologii, której nie do końca jeszcze ogarniam, a na dodatek mam wrażenie, że nie wyrabiam się z niczym. Nie pozostało mi nic innego, jak sięgnąć po pakiet ratunkowy i zrobić coś, co sprawi, że nie tylko poniedziałki, ale każde poranki w tygodniu będą przyjemniejsze.
Istnieje taka prosta zasada – im gorszy poranek, tym gorszy dzień. Nic w sumie dziwnego: jak masz się pozytywnie nastawić do reszty dnia, skoro w ciągu godziny od kiedy wstałeś przypalasz śniadanie, kot ci wymiotuje kłaczkami na środek pokoju i w to wdepniesz, robisz wszystko biegiem, po zaspałeś i na dodatek, w przypadku dziewczyn, wsadzasz sobie mascarę w oko, kiedy próbujesz zrobić jakiś makijaż na odwal, żeby po prostu był?
Nie ma w tym nic zaskakującego, że wychodzisz do pracy, szkoły czy na uczelnię wściekły jak osa. Każdego by rozsadzało, po wdepnięciu rano bosą stopą w kocie kłaczki (w dodatku przetrawione i zwrócone) i zjedzeniu niedobrego śniadania.
Oto kilka trików które stosuję, żeby moje poranki nie były koszmarem, a MARZENIEM.
- Wysypiam się. Nie jest to łatwe, bo mam zawsze coś, co jeszcze można zrobić i przez to kładę się spać późno, ale warto, naprawdę warto, tego pilnować. Nikt nie będzie zadowolony i uśmiechnięty po 4 godzinach snu. Pamiętajmy, ze optymalny czas (i zdrowy) snu to 7-8 godzin. Żeby spać tyle, musimy się nieźle zdyscyplinować. Więcej o tym poczytacie w poście: Jak stać się rannym ptaszkiem, czyli 10 sposobów na to, by rano wstawać wcześniej.
- Przygotowuję śniadanie dzień wcześniej. Jeśli są to kanapki, to robię je przed snem i wsadzam do lodówki – rano smakują tak samo dobrze, warto tylko pamiętać o tym, żeby talerz szczelnie owinąć folią spożywczą. Jeśli planuję śniadanie na ciepło (naleśniki, placki, kasza jaglana, jajecznica) – to przygotowuję wszystkie składniki i naczynia tak, żeby tylko wbić do kuchni, wrzucić co trzeba do danego naczynia i nastawić kuchenkę.
W czajniku czeka też odpowiednia ilość wody na herbatę, a w kubku woreczek z herbą. W ten sposób nie tylko redukuję czas, który spędzam na gotowaniu śniadania, ale też zapewniam sobie zdrowe, smaczne śniadanie z rana, co ma duże znaczenie, wbrew pozorom. Jeżeli ktoś z Was nie potrafi jeść rano, polecam po prostu wsunąć banana. Będzie zdrowiej. Słowo Codziennie Fit. - Ćwiczę (jeśli czas na to pozwala). Jeśli mam taką możliwość, ćwiczę z samego rana. Dla niektórych może wydawać się to nielogiczne (po co się męczyć od razu?), ale aktywność fizyczna, zwłaszcza na świeżym powietrzu o poranku pobudza do działania, daje kopa energetycznego i sprawia, że uśmiechasz się jak wariat do wszystkich. Nie potrzeba do tego wiele: wystarczy 10 minut ćwiczeń. Można zrobić siedmiominutowy trening na brzuch, albo 10 minutowe cardio. Polecam z całego serca, uwierzcie mi, że ruch rano robi różnicę – nawet dla nocnych marków, którzy nie potrafią się zwlec z łóżka.
- Wieczorem robię listę zadań do zrobienia. Wieczorna lista zadań do zrobienia ma jakieś 5736593764 zalet. Po pierwsze i najważniejsze – odstresuje, bo zdejmujesz sobie problem z głowy i przelewasz go na papier, co sprawia, że nie musisz tyle myśleć. Ba, to sprawia, że czasami przestajesz o tym myśleć. Druga zaleta to taka, że rano wstajesz i od razu wiesz, co cię dzisiaj czeka i co masz robić – wszystko jest idealnie zaplanowane.
- Odpisuję na maile dzień wcześniej. Załatwienie wszystkich pisemnych spraw dzień wcześniej sprawia, że rano wstaję i mam czyste konto. Nikt jeszcze nie odpisał, nie muszę zawracać sobie głowy odpowiedzią na jakąś wiadomość.
- Wstaję wcześniej, niż potrzeba. Staram się zawsze wstawać o tej samej godzinie – dzięki temu nie mam problemu z wczesnym wstawaniem. Jest jeszcze jedna zaleta – jeśli wstaję o 7, a mam na 10, jestem w stanie wykonać kilka rzeczy zanim pójdę na uczelnię. Uwierzcie mi – lepiej załatwić jakieś sprawy z rana niż je wiecznie przekładać.
- Motywuję się. To jest całkiem ważny punkt – zawsze rano oglądam sobie motywujące obrazki, czytam inspirujące artykuły. Dzięki temu się motywuję do pracy, do treningów, do działania. Polecam 🙂 Wchodzę zawsze na tumblr, weheartit oraz pinteresta.
- Śpiewam na całą parę. Nie ma dobrego rozpoczęcia dnia bez muzyki! Jeśli do tej pory tego nie robiliście, polecam wam sprawdzić odpalenie ulubionej płyty przy szykowaniu się, śniadaniu i tak dalej. Gwarantuję, że humor będzie pięć razy lepszy.
- Piję wodę z cytryną – od razu po przebudzeniu. Nawadniam organizm po całej nocy i jednocześnie ułatwiam sobie trawienie i dostarczam witaminy C. Polecam wprowadzić ten nawyk w życie – dużozachodu nie kosztuje, a jest cholernie przydatny.
- Szykuję ubranie wieczorem. To pozwala zapobiec porannej bieganinie, wyrywaniu włosów i krzyczeniu: NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ! Szykuję wieczorem wszystko – nie tylko górę i dół, ale także majtki i skarpetki (bo zazwyczaj rano skarpetki uciekają i nigdy nie ma takich do pary). To cholernie oszczędza czas, a wieczorem zajmuje kilka minut. Pakuję także swoją torbę na studia.
To chyba wszystkie moje patenty, które stosuję, by mieć energiczne, pozytywne poranki. Jeśli macie jeszcze jakieś swoje, o których nie wspomniałam – dzielcie się w komentarzach! Im więcej, tym lepiej 🙂 Życzę wam wszystkim w tym tygodniu samych pozytywnych poranków bez marudzenia 🙂
Jestem na FACEBOOKU i INSTAGRAMIE.