ZACZĘŁO SIĘ. BOŻE, OD CIEBIE ZALEŻY TO WSZYSTKO.
– tak Tadeusz Gajcy zakończył pisanie swojego dziennika tuż przed wyjściem do powstania. Powstania, które miało miejsce 71 lat temu, a o którym uczy się w tak beznadziejny i głupi sposób, że szkoda mi słów. Powstania, którym teraz wyciera się mordę, kłócąc się co roku o to samo: a było potrzebne, czy nie było?
Kogo to obchodzi? Naprawdę – kogo, do cholery, to obchodzi? Media co roku nakręcają wielką dramę i dyskusję, która i tak nie zostanie nigdy nie rozwiązana. Zamiast skupiać się na ludziach, którzy przeżyli, my jak zwykle zaczynamy jęczenie o tym, że to było głupie i nieprzemyślane, a czy potrzebne, czy nie potrzebne…

Z okazji 71 rocznicy Powstania Warszawskiego chcę wam pokazać to wydarzenie tak, jak jeszcze na nie nie patrzyliście. Nie nudno, nie liczbami, nie kłótniami o to, kto miał rację i kogo powinno się sądzić, bo bądźmy szczerzy, nikogo tak naprawdę, oprócz historyków, to nie interesuje.
Chodźcie zobaczyć powstanie takim, jakim powinniście je widzieć. Bez oceniania.
GODZINA SIEDEMNASTA
Na tą godzinę wyznaczono wybuch Powstania Warszawskiego. Teoretycznie – miało trwać zaledwie kilka dni. Nie mieliśmy ani odpowiedniej ilości broni, ani nawet zapasów jedzenia czy pitnej wody, które starczyłoby na dłuższy okres.
“Wreszcie nadszedł upragniony czas mobilizacji. Idziemy do Powstania! Dostałam rozkaz. Miałam się stawić u koleżanki na zbiórkę, w sumie było nas tam pięć dziewcząt. Jeszcze wieczorem 31 lipca zadzwoniłam do Kazika, ale akurat pech chciał, że go nie zastałam. (…)
W końcu, za pośrednictwem mojej mamy, udało nam się umówić w kawiarni na ulicy Brackiej. Kawiarnia jest zresztą w tym budynku do dzisiaj, choć nazywa się oczywiście inaczej. Przetrwało okno, w którym wtedy siedzieliśmy. W tym samym miejscu stoi stolik. Był 1 sierpnia 1944 roku, za kilka godzin miało się zacząć powstanie. Pogładził mnie po ręce, pogłaskał po głowie. Patrzył na mnie z jakimś głębokim smutkiem. Pocieszałam go, że przecież zaraz spotkamy się na defiladzie zwycięstwa. Myślałam, że po trzech dniach będzie po wszystkim. Że łatwo zwyciężymy i przepędzimy Niemców z Warszawy. Niestety, nie mieliśmy z Kazikiem czasu, musieliśmy się pośpiesznie pożegnać. Każde z nas miało przecież rozkazy. To było nasze ostatnie spotkanie w życiu. ”
– Anna Herbich, “Dziewczyny z Powstania”
Ile takich rozstań musiało być! Ile pożegnań: z mężami, ojcami, braćmi, narzeczonymi i synami. Ile niedotrzymanych obietnic: “nie martw się, wrócę”.

W całych tych dyskusjach o to, czy to było potrzebne, czy nie potrzebne, obwinianiu winą różnego rodzaju ludzi, wyliczaniu strat, mówieniu o zniszczeniu Warszawy i o cyfrach, które mówią o tym, ile osób zginęło, zapomina się o jednym: ile tam było ludzkich istnień, ile pojedynczych historii, nieszczęśliwych miłości, tragicznych śmierci i rozdzielonych rodzin. Wszystko sprowadza się do gruzów i kłótni, a ta zakrwawiona, powstańcza opaska jest deptana i zapomniana. Czy ta śmierć się w ogóle już liczy? Czy to tylko sprowadzenie ludzkich żyć do głupich cyfr i do tego, kto miał rację?
Pomyślcie sobie, czy to naprawdę jest fair wobec tych, którzy żyją i którzy stracili całe mnóstwo przyjaciół, debatować publicznie o tym, czy ich działanie, ich rany i śmierć ich bliskich miało w ogóle jakikolwiek sens.
KAŻDA POJEDYNCZA HISTORIA…
… jest ważna i istotna. Czy wiedzieliście, ile było gazet w trakcie Powstania Warszawskiego? Około 130 tytułów . Pewnego dnia w jedną z drukarni uderzył pocisk, zginęło kilka ludzi, wielu drukarzy zostało rannych. Wiecie, co zrobili następnego dnia? Wrócili do pracy i wydawali kolejny numer. Nie dlatego, że musieli, bo przecież nikt im za to nie płacił – mieli silne poczucie misji i wiedzieli, że pozornie głupie i nieważne wydawanie gazetek może kogoś podnieść na duchu. Pisząc swój licencjat na ten temat, raz po raz odkrywałam ciekawe historie ludzi, którzy zginęli w trakcie powstania – teraz zapomnianych. Całe Powstanie Warszawskie to jedna, wielka układanka, złożona z setek tysięcy historii, które zasługują na wysłuchanie.
– Ja już nie wytrzymuję! – krzyknęłam.
– Nie przesadzaj – odpowiedział. – Nawet jeśli będziemy musieli zginąć, to trudno. Może przynajmniej następni, ci, co przyjdą po nas, będą mieli lepiej.– Anna Herbich, “Dziewczyny z Powstania”
13 sierpnia powstańcom udało się zdobyć niemiecki pojazd transportowy (nazywany potocznie przez nich w późniejszych opowiadaniach “czołgiem”). Jakaż to była radość! Zdobyliśmy wóz, zabraliśmy Niemcom – wokół “czołgu” zgromadziło się mnóstwo ludzi, którzy chcieli się mu bliżej przyjrzeć.
CZOŁG PUŁAPKA
“Gdy czołg skręcił w Kilińskiego, tłum zgęstniał i zaczął coraz bardziej napierać na czołg, każdy chciał go dotknąć. (…) Pamiętam najdrobniejsze detale. Jakiś mężczyzna wręczył idącej obok pojazdu młodziutkiej sanitariuszce bukiet kwiatów. Uśmiechnęła się szeroko, poprawiła odruchowo włosy.
Wtedy coś mnie tknęło, spojrzałam na czołg. Chyba zaczęło się coś w nim psuć, coś zaczęło powoli zsuwać się z pancerza. Coś się odłączyło od konstrukcji i zaczęło spadać na ziemię… Zamarłam, ale ludzie na około niczego nie zauważyli. (…) Jakiś mały chłopczyk, na oko czteroletni, podbiegł do samej gąsienicy, otworzył szeroko buzię, żeby krzyknąć z radości….
W tej samem sekundzie nastąpiła eksplozja. (…) W promieniu dobrego kilometra wszystkie szyby wyleciały z okien, ludzi zwaliło zaś z nóg. Jakieś martwe ciało — najprawdopodobniej kierowcy — wleciało z impetem na nasz balkon. To był sam korpus — bez głowy, rąk i nóg — który odbił się od ściany budynku i potężnie uderzył mnie w plecy. Przewróciłam się, byłam cała we krwi i kawałkach wnętrzności. (…)
Pył powoli opadał, a ulicami chodzili w kółko oszołomieni, ranni ludzie. Chodniki były usłane trupami i wijącymi się rannymi. Nieludzkie wycia, błaganie o pomoc, zapach prochu zmieszany ze słodkim swądem spalonego ciała. Spojrzałam pod nogi, przeraźliwie zdeformowane ludzkie ciało, a właściwie jego resztki, pełzały po podwórzu. Zaczęłam się krztusić, miałam odruch wymiotny. Jakiś leżący na ziemi chłopak wyjął scyzoryk i wył do jednej z moich koleżanek:
— Dobij mnie!”
– Anna Herbich, “Dziewczyny z Powstania”
W wyniku eksplozji zginęło ponad trzystu powstańców i cywilów. Co to w ogóle znaczy dla Ciebie, trzysta osób? To tylko liczba. Trzysta żywych istot, mających rodziny, będących w związkach, obiecujących przed wyjściem na powstanie, że wrócą do domu. Mających matki, dzieci, dziadków i plany na przyszłość, na to magiczne “po wojnie”, bo przecież kiedyś musiało ono nadejść. I nagle sekunda. Ludzi nie ma.

Albo są tak okaleczeni, że do końca życia wszystko wygląda inaczej, niż zawsze. Trudno to sobie w ogóle to wyobrazić, bo dla nas wojna to jakaś abstrakcja. Tak jest i nie ma co się z tym kłócić: nie potrafimy być do końca empatyczni, bo nawet nie możemy pojąć, jak to niby wyglądało. A to źle.
Znowu samoloty.
Wszystko się wali. Byłam na parterze w chwili, gdy w bramę, obok zajętej parę godzin wcześniej piwnicy, wpadła z ukosa bomba. (…) Obezwładnienie, bezsilność. Jęki rannych sanitariuszek. Raptem szum wody. Pękają rury wodociągu. Woda z góry, zalewa piwnicę. (…)
Raptem światło. Schody, schody, które się nie walą. Nie mogę dalej uciekać, łapią mnie. Jakieś krople, niepotrzebne. Przeraźliwa jasność. Coś mi tłumaczą. (…) Dlaczego te schody nie walą się pode mną, dlaczego wszystko nie leci w przepaść? Dlaczego ludzie krzyczą? Może im pomóc? Co za nonsens… pustka… (…)
Jeszcze trwa akcja ratunkowa. Ciała strzaskane, straszne, obnażone, krwawe szczątki ludzkie, zdeformowane twarze, słodki zapach krwi. Pracują powstańcy, przybywa trupów. Zostałam sama. Nikt z mojego oddziału sanitarnego nie żyje. Nowy rozkaz, nawet nie wiem od kogo.
relacja sanitariuszki Barbary Bobrownickiej-Fricze, ps. “Oleńka”, “Baśka Wilta”, “Wilia”. Całość dostępna na stronie Stowarzyszenia Pamięci Powstania Warszawskiego
Akcji powstańców było mnóstwo. Niektóre kończyły się sukcesem, inne krwią i śmiercią osób, które były albo zmuszone do walki przez sytuację, albo chciały i miały nadzieję, że to coś zmieni. Cokolwiek. Wcale im się nie dziwię. Nie uważam tego za naiwne podejście – wszystko jest lepsze od bierności w momencie, w którym nagle pojawia się jakiś błysk nadziei. Plan na powstanie był teoretycznie prosty: mieliśmy umożliwić Rosjanom wejście do Warszawy i osłabić Niemców, a potem, w ciągu doby, zająć wszystkie wysokie stanowiska Polakami i stawić się także Rosji. Nie wyszło. Warszawa była w kompletnych ruinach, ulice zalane krwią ludzi, często w naszym wieku. Ale ci ludzie w coś wierzyli i ci ludzie mieli na tyle odwagi, żeby wyjść z domu i spróbować coś zmienić, a co więcej – ci ludzie ryzykowali własnym życiem, żeby innym było lepiej.
I chociażby dlatego każdego 1 sierpnia powinniśmy zamknąć paszcze i przestać ujadać na temat tego, czy to było potrzebne, a skupić się na dwóch sprawach – ludziach, którzy jeszcze żyją i mogą coś opowiedzieć, oraz tych, którzy odeszli, a którym należy się chociaż ta minuta ciszy.
Dla zaciekawionych:
- KONIECZNIE film: Powstanie Warszawskie
- Film: Miasto 44 (jest tam kilka dziwnych scen, które kompletnie nie pasują, ale polecam po prostu je zignorować)
Książki:
- Dziewczyny z Powstania Anna Herbrich
- Dziewczyny wojenne Łukasz Modelski
- (Nie o Powstaniu Warszawskim, ale o powstaniu w gettcie, równie ciekawe) Ciągle po kole. Rozmowy z żołnierzami getta warszawskiego Anna Grupińska
- Powstanie ’44 Norman Davies
Jeżeli interesuje cię temat Powstania Warszawskiego, koniecznie musisz odwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego! Wspaniale zorganizowane miejsce, mnóstwo informacji i wiedzy. Naprawdę warto.
A tymczasem… jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, przydałaby się minuta ciszy. Za te wszystkie życia i za tą krew na bruku.
ŹRÓDŁA ZDJĘĆ UŻYTYCH W ARTYKULE (WSZYSTKIE ZE STRONY MUZEUM POWSTANIA WARSZAWSKIEGO):
Zdjęcie nr 1: KLIK
Zdjęcie nr 2: KLIK
Zdjęcie nr 3: KLIK
Zdjęcie nr 4:KLIK
Marta, w takich wpisach udowadniasz, ze w Twojej twórczości tutaj, na blogu, nie chodzi tylko o treść, ale przede wszystkim o przekaz. Bardzo Ci dziękuję za dzisiejszy wpis!
To ja dziękuję. 🙂
Jej, popłakałam się. Jak ty to napisałaś.. Rycze jak bóbr. Genialne.
Dziękuję
Od dłuższego czasu mamy wojnę całkiem blisko naszego kraju. W niektórych momentach było groźnie i wydawało mi się, że i do nas zawita wojna. Wyobraziłam sobie gruzy, rannych ludzi, możliwość, że to może dotknąć również mnie. To było i jest straszne. Kilka razy miałam sposobność rozmawiać z osobami, które przeżyły II Wojnę Światową. Wyglądały całkiem nieźle, jak na swój wiek. Spytałam, co jest receptą na taką formę. Od każdej z tych osób usłyszałam, że jak się przeżyło wojnę, to każdy inny problem wydaje się być niczym w porównaniu do tego, przez co przeszło się w jej czasie.
“Od każdej z tych osób usłyszałam, że jak się przeżyło wojnę, to każdy inny problem wydaje się być niczym w porównaniu do tego, przez co przeszło się w jej czasie.” Dokładnie, też to słyszałam i na pewno jest to prawda. Chociaż wydaje mi się, że teraz nie byłoby takiej wojny, jaka była wtedy. Daj Boże, żeby nie było żadnej 🙂
Ja po prostu nie jestem w stanie wyjść z podziwu dla ludzi, którzy walczyli wtedy w Powstaniu i w całej wojnie. Tak jak Ty przeczytałam serię “Dziewczyny ….” i każdą historię przeżywam jakbym sama tam była. Później wszystko strasznie mnie dołuje, bo jestem niesamowicie wrażliwa na tą część dziejów Polski.
Nie wyobrażam sobie, że ktoś nie interesuje się tym co się wtedy działo, bo w taki sposób okazuje się właśnie szacunek dla tych bohaterów – po przez podtrzymywanie pamięci o nich.
Ty też to robisz i za to masz ogromnego plusa 😉
Dziękuję Gabriela! Rzeczywiście, podtrzymanie pamięci jest ważne, dlatego też cieszy mnie wydawanie takich książek jak “Dziewczyny..” 🙂
Fantastyczny wpis, zmusza do refleksji. Marta, naprawdę, dziękuję że poruszasz taki temat, to ważne. A przy okazji… W poniedziałek, siedząc w przychodni rozmawiałam że starsza panią, na oko 75-80 lat. Babcia poinformowała mnie, że przydałaby się wojna,bo ludzi by wybiła, to byłoby więcej pracy. A tak wojny nie było dawno, ludzi dużo to i pracy nie ma. To była najglupsza a zarazem najstraszniejsza wypowiedź jaka słyszałam…
Dziękuję! Babcie mają czasami zupełnie różne spojrzenie na świat, wiem to po swojej i jej niektórych tekstach. Wiesz, oni myślą kompletnie inaczej i w sumie niektórym trudno się dziwić – przeżyli wojnę jako dzieci/nastolatkowie, postrzegają to wszystko inaczej
Czekałam na ten wpis u Ciebie. Kiedy wspomniałaś we vlogu, że pisałaś licencjat o Powstaniu to coś czułam w kręgosłupie, że 1 sierpnia dostaniemy od Ciebie perełkę. I proszę! 🙂
Najwazniejszym problemem ludzi kłócących się o rozsądność toczonych walk jest fakt, że zapominają o tym, że ci ludzie CHCIELI BYĆ WOLNI. Zauważcie, że Powstanie wybuchło dopiero po 5 latach wojny! 5 lat upokorzeń, pomiatania, bezsensownych bestialskich śmierci, segregacji, ostrzeliwania ulic, łapanek… Ludzie doskonale o tym wiedzą, znamy te liczby, okres wojenny i temat holocaustu znamy chyba najlepiej z całej naszej historii, ale… Ale jakoś nie potrafimy w pełni zrozumieć, że to była rzeczywistość! To nie opowieść w filmie, to nie serial, to życie Twoich pradziadków.
Wystarczy wyobrazić sobie jedno. Jutro z rana Twój tata wychodzi z karabinem na miasto walczyć o wolność. PO prostu wychodzi, przytula Twoją mamę, Ciebie, mówi, że wszystko będzie dobrze i wróci za kilka dni. Uśmiecha się nawet szeroko, chociaż wydaje Ci się, że w kąciku oka widzisz łzę. Ale może to tylko złudzenie, przecież mówi, że będzie dobrze. Z mieszkania obok wychodzi chłopak, całuje swoją narzeczoną, krzyczy jeszcze z parteru, że za kilka dni wezmą ślub już w wolnej Polsce. Poszli razem. Za 10 minut słyszysz świst a potem huk. Ty już wiesz, że to koniec. Tata nie wraca już kolejny tydzień, sąsiada też nie widzisz. Żadnej wiadomości. Następnego dnia pocisk trafia w Waszą kamienicę. Ciebie, mamy i narzeczonej z mieszkania obok też już nie ma.
A teraz pomnóż to przynajmniej razy tysiąc.
Missy Sleepy, wyróżniam ten komentarz 🙂
Jest mi przeprzeprzeprzemiło! 🙂
To jedna z najbardziej heroicznych kart w naszej całej historii. I masz rację, że powinno się ich po prostu czcić i cieszyć się, że mamy szczęście dziś żyć w Wolnej Polsce, między innymi dzięki nim, tym młodym ludziom o wielkich, odważnych sercach!
🙂 dokładnie, Iwona 🙂
Trudno mi cokolwiek napisać. Piękny i bardzo potrzebny tekst. Chciałabym, żeby każdy go przeczytał, bo zdecydowanie powinien.
Zapomniałam dorzucić tytułu jeszcze jednej książki o powstaniu warszawskim- “Galop ’44”. Dwoje braci żyjącyh współcześnie przenosi się do czasów powstania. Brzmi dosyć banalnie, ale warto zwrócić uwagę na tą pozycję.
Zapisuję, dziękuję za ten tytuł!
Cześć Marta 🙂 czytam Cię od niedawna, ale Twój blog jest niesamowity, czyta się go fantastycznie, bo wszystkie tematy ciekawe i opisane w bardzo fajnym, lekkim stylu. Na pewno spędzę tu więcej czasu. Mam pytanie – czy byłaś wczoraj na pokazie fontanny (który niestety się nie odbył) przy Hali Stulecia? Widziałam dziewczynę podobną do Ciebie, ale wstydziłam zapytać, czy to Ty. Pozdrawiam 🙂
Tak, byłam 🙁 Jestem bardzo zawiedziona!
Raczej dyskusje dyskutuje się (w Warszawie) nie o samych Powstańcach, ale o dowódcach (Londyn), którzy tych ludzi wysłali na pewną śmierć i którzy powinni – lub też zdaniem przeciwników nie powinni – zostać za to podstawieni pod sąd wojenny. Ja – za Magdaleną Grzebałkowską – walczę o pokazanie prawdy Powstania, odbielenia muzeum pokazującego tylko jedną stronę barykady (na dodatek w sposób przypominający narrację z gry komputerowej), o poświęcenie uwagi relacjom AK – Żydzi, o pokazanie cywili, o odkomercjalizowanie Powstania, ale nigdy o odebranie chwały ludziom, którzy w nim ginęli i walczyli.
Rzeczywiście, dyskutuje się o dowódcach, ale np. w mediach to wszystko sprowadza się w sumie do “potrzebne/niepotrzebne” i tak dalej. To mi się nie podoba w tym wszystkim. Sprowadza się powstańców do roli “ludzi, którzy nie wiedzieli co robią”. Jak w ogóle można tak mówić o kimś, kto zginął, jakby nie było, za swoją ojczyznę, swoje miasto? Straszne.
Cywile też mnie bardzo interesują (wiem, że to brzmi dziwnie, ale wiesz, o co mi chodzi!), te historie są bardzo wzruszające i przykre, a chyba za malo uwagi poświęca się ludziom, którzy nie walczyli, a też zapłacili swoją cenę.
Marta, wspaniały tekst, naprawdę. Pomijając dyskusję o tym, czy powstanie było potrzebne, ja zwyczajnie podziwiam tych ludzi za odwagę. Za to, że ze świadomością, że mogą stracić wszystko i tak zdecydowali się na walkę.
Jestem w trakcie czytania “Dziewczyn…”, książka jest świetna, a świadomość, że to prawdziwe wydarzenia powoduje, że człowiek aż ma ciarki na plecach. Natomiast “Miasto 44” średnio przypadło mi do gustu, głównie właśnie przez efekty specjalne, które, bądźmy szczerzy, popsuły ten film.
Muszę się też w końcu wybrać do Warszawy i odwiedzić Muzeum Powstania, bo mam nieodparte wrażenie, że będzie warto.
Bardzo dziękuję, Natalia, za komplement! “Dziewczyny” mną wstrząsnęły, wiem, że dziwnie to brzmi ,ale to jedna z moich “ulubionych” książek. “Miasto 44” zraziło mnie tymi pocałunkami z dupy, sceną seksu – też z dupy i głównym bohaterem, który nie umiał mówić i był jakimś robocopem, bo przeżył wszystko, co możliwe. Ale same efekty specjalne (wybuch czołgu! pociski!) i drugoplanowi bohaterowie (ten żołnierz z dziewczyną, co wzięli ślub – dlaczego oni nie mogli być głównymi bohaterami?) to było świetnie. Film ma klimat, który czasem się psuje przez te głupie scenki.
A Muzeum Powstania – MEGA warto. Byłam dwa razy, jestem zachwycona. W ogóle mają tam kawiarenkę, taką w stylu lat 30., zamówiłam jabłecznik na gorąco, z lodami, w tle muzyka z dawnych lat, obok mnie stary gramofon… Boże, jak tam było klimatycznie!
Jeśli chodzi o “Miasto 44”, to rzeczywiście chodziło mi o te pocałunki itd. Szczególnie utkwiła mi w pamięci scena, gdzie bohaterowie się całują, a dookoła nich latają, ba, wirują, pociski. Nie wiem, może to miało być romantyczne, ale dla mnie burzyło klimat filmu i tyle. Tę akurat pamiętam, ale z tego co kojarzę było takich więcej. A szkoda, bo film naprawdę byłby dobry, gdyby nie próbowali go ulepszać na siłę.
A co do Muzeum, to postanowione, choćbym miała stanąć na głowie to w te wakacje tam zawitam 😀
Wiedziałam, że napiszesz zaangażowany tekst na ten temat! Mnie jest wstyd, że tak słabo znam historię Polski i przypominam sobie wyłącznie najbardziej “popularne” przełomowe daty. W Muzeum Powstania nigdy nie byłam, ale słyszałam, że robi wrażenie 😉
Wydaje mi się, że większość ludzi zna słabo historię Polski. Przypomnij sobie – w liceum i gimnazjum zawsze był czas na wałkowanie Egiptu, Mezopotamii i krucjat, a o wojnie było słabo… a co dopiero o Powstaniu 🙂
Gdy myślę o tym, że ludzie się spierają, czy Powstanie miało sens, przypominam sobie o harcerstwie. Każdy, kto czytał chociażby “Kamienie na szaniec” (umówmy się, że prawie każdy), wie jedno – oni się przygotowywali. Nie po to były Grupy Szturmowe i inne formacje, nie po to hasło “dziś – jutro – pojutrze” żeby czekać biernie. Tego nie dało się zatrzymać – i pewnie nikt nie chciał, nadzieje dawała siły.
Dopisując się do listy – jest jeszcze film “63 dni chwały” (nie oglądałam, więc się więcej nie wypowiem). I książka o osobach przedstawionych w kadrach “Powstania Warszawskiego”, często dzięki nim rozpoznanych. A także – absolutnie fantastyczna – “Teraz ’44”, czyli galeria nałożonych na siebie zdjęć z Powstania wraz ze współczesnym wyglądem miejsc, plus historie.
Nie widziałam tego filmu! Super, dziękuję!
To Twój najlepszy tekst, zdecydowanie. Polecami Ci też gorąco “Sierpniowe dziewczęta 44′”, przejmujące wspomnienia kobiet z Powstania 🙂
o, nie czytałam tego! Dziękuję! Zapisuję do mojej listy <3
Podziwiam powstańców za to, że walczyli dzielnie o to co przyszło dość późno (i raczej ironicznie powiem, że niektórzy nie umieją docenić tego co mają – wolności co przychodziło Powstańcom za co im chwała, mimo że przegrali).
Mieszkam na Górnym Śląsku i były zaciekłe walki o przyłączenie do Polski tych ziem (trzy powstania były i plebiscyt gdzie Polska dostała wysoko uprzemysłowione miejscowości w tym Katowice – tam modernizm się podoba i nie ma się wrażenia, że przytłacza – skoro to były najbogatsze ówcześnie ziemie w II RP, bo pomiędzy Pińskiem a Lesznem była przepaść gospodarcza, a Królewską Hutą to już Rów Mariański). Czynnikiem decydującym o tym, że walczyli w mojej opinii było to, że ich rodzice pamiętali zabory, a niektórzy dziadkowie zsyłki na Sybir czy Kazachstan (niegościnne miejsca dla kogoś kto przed Powstaniem Styczniowym mieszkał w małym mieście czy w Łodzi, a nawet na wsi gdzie obrabiał kilka-kilkanaście mórg pola to takie ekstrema mogły być zabójcze) tudzież ucieczki do zaboru austriackiego (gdzie za wyjątkiem paru jasnych ogniw było biednie, że rejs do Ameryki był jedyną szansą dla nich, bo żeby pracować w przemyśle trzeba się wykazywać pewnymi umiejętnościami zupełnie innymi niż w rolnictwie).
Kolejnym czynnikiem było wychowanie w duchu walki narodowo-wyzwoleńczej i poświęcenia na rzecz narodu (co trudno powoli zaczyna być zrozumiałe, bo żyjemy w dobrobycie – możemy iść do lekarza nie bojąc się, że tynk spadnie na głowy czy mamy wybór szkół i uczelni, a nawet chleb – o co walczyli w Poznańskim Czerwcu i to 11 lat po zakończeniu wojny gdzie już w Austrii (była jej okupacja) czy w RFN, a nawet w Wielkiej Brytanii chleb był czymś oczywistym). To było pokolenie Kolumbów i z ich perspektywy taka walka miała sens.
Zatem należy pamiętać o tych, którzy walczyli o wolność i chleb, bo bez tego zapomnimy o języku i kulturze, na którą się składa mozaika regionów oraz ludzi. Pozdrawiam,
Nie będę komentować wpisu (dodam tylko – fajnie byłoby pamiętać o tych ludziach także w zwykły dzień, nie tylko taki jak dziś), ale dodam pozycję wartą uwagi – “Mój warszawski szał”, reportaż Włodzimierza Nowaka (jeden z reportaży zawartych w książce “Obwód głowy”). Spojrzenie na powstanie z zupełnie innej perspektywy.
Jakoś nigdy nie potrafię doczytać do końca artykułów tego typu . Nie , że mnie nie interesuje wręcz przeciwnie ale łzy cisną mi się do oczu . Mój pradziadek walczył o wolną Polskę , w mniejszym lub większym stopniu moja prababcia spędziła kilka lat na wygnaniu na Sybirze . Pamiętam jak kiedyś opowiadała gdy była młodą kobietą szła przez wiele kilometrów w zimie po leki dla bliskich bez zastanowienia przechodziła przez lasy często towarzyszyły jej wygłodniałe wilki gdy dotarła na miejsce była na granicy śmierci. Siostra pradziadka zginęła w wigilię niosąc wiadomość dla partyzantów pamiętam , że każdą wigilię pradziadek spędzał wieczorem sam. I jedno co było dla nich charakterystyczne zawsze chowali jedzenie gdziekolwiek się dało chowali jedzenie i mieli do niego ogromny szacunek. Brawo Marta za artykuł. Ja bohaterów miałam w swojej rodzinie i chylę czoło przed odwagą z jaką walczyli o lepsze jutro.
Ogromny szacunek za ten wpis. Pozdrawiam
Wracam znowu do tego wpisu, Boże to jest takie przykre
czytałam wpis i płakałam, tyle ludzi, tyle różnych historii, tyle talentów, tyle odwagi
Dziękuję Ci za to, Marta, tak po prostu, dziękuję.
Muszę się z tobą Marta nie zgodzić ,owszem ważna jest pamięć o powstańcach ,o ich poświęceniu ,wielkim pragnieniu wolności i zakończenia codziennych upokorzeń .W końcu był to jedrnnajwiększych oddolnych zrywów ludności przeciwko okupantowi w historii świata jestem dumny że dokonali tego właśnie Polacy.
Powstanie Warszawskie ma dla mnie duże znaczenie także dlatego że interesuja się historią najnowszą otaz otaczającach nas rzeczywistością i z przykrością muszę stwierdzić że ludzie są bardzo spolaryzowani ,zabiegani,zapatrzeni w swoje zycie prywatne ,nie potrafią walczyć o swoje wspólne interesy dobro.Dotyczy to głównie Europy Zachodniej ,powstanie warszawskie było przeciwieństwem dzisiejszego trendu ,nie było tam dużych podziałów wszyscy walczyli o wspólny cel.
Mam inne zdanie na temat rocznic w telewizji dużo mówi sie o ofiarności powstańców ,emitowane są filmy o powstaniu,piosenki,transmisje z uroczystości (jak najbardziej to popieram)i w pakiecie bardzo ogólnikowe dyskusje na temat zasadności powstania i okoliczności w jakich wybuchło ,zrobione w taki sposób aby wszystki było poprawnie politycznie.
Chciałbym zeby były programy ukazujące dokładną sytuację geopolityczna w czasie powstania,sytuację rzadu na uchodztwie po śmierci Sikorskiego ,życiorysy dowodców AK itd.
Zaskakuje mnie też troche sposób obchodzenia rocznicy powstania przez ostatnie 3-4 lata(czyli mniej wiecej od czasu znacznego ochlodzenia stosunkow dyplomatycznych miedzy USA a Rosja)
,powstanie jest bardziej obecne w kazdej stacji telewizyjnej ,radiowej ,prasie.Nie jestem fanem teorii spiskowych ale wygląda na przygotowanie Polaków do udziału/wciagniecia w jakiś konflikt zbrojny.
Na koniec w ramach dygresji dziwne jest to że obchodzimy hucznie swoje porażki a znacznie rzadziej wielkie zwycięstwa.