Jeśli chodzi o związki, zawsze byłam do kitu.
Przy chłopakach, którzy mi się podobali, zawsze musiałam powiedzieć coś głupiego, upuścić coś, co właśnie trzymałam albo w inny sposób sprawić, żeby na zawsze zakopać się w strefie zostańmy-przyjaciółmi. Moje próby flirtu zawsze wychodziły niezręcznie i osiągały apogeum żenady. Po każdym spotkaniu z kimś, do kogo czułam miętę, przeklinałam siebie w myślach i po czasie wymyślałam fajne teksty, które mogłam powiedzieć. Ale oczywiście, których nie powiedziałam. Bo zawsze zamiast tego musiałam palnąć jakąś głupotę.
Potem przeżyłam kilka mniej lub bardziej miłych rzeczy i zaczęłam sądzić, że miłość po uszy, wielkie uczucia i tego typu sprawy to ściema wyprodukowana tylko po to, żeby filmy z Ryanem Goslingiem i harlekiny na dworcu sprzedawały się lepiej.
A potem beznadziejnie się zakochałam i kompletnie zmieniłam zdanie. Bo wpadłam jak śliwka w kompot. Taki bez dna.
CAŁKIEM PRZECIĘTNE LOVE STORY
W filmach i książkach miłość nadchodzi niespodziewanie. Wali znienacka jak bandyta po zmroku, tylko, że zamiast torebki i portfela zabiera serce. Ludzie się poznają przypadkiem, na ulicy i z dnia na dzień nie mogą bez siebie żyć, zachowując się jak dwie jemioły żerujące na sobie.
To był pierwszy punkt, który się u mnie nie zgadzał. Nie dostałam objawienia. Nie zderzyłam się z nim czołem, upuszczając książki na szkolnym korytarzu. Nie spotkałam go w autobusie, na ulicy, przez internet, podczas imprezy. On już po prostu był.
Siedział koło mnie na lekcjach i kłócił się zawzięcie ze mną o jakieś pierdoły, których nawet nie pamiętam. Nazywał mnie upartą krową, a ja w ramach zemsty, rysowałam mu, bardzo dorośle zresztą, męskie przyrodzenia w podręczniku. Spędzaliśmy wieczory obgadując ludzi przez Gadu-Gadu, którego nikt już dzisiaj nie pamięta i przerzucając się linkami ze śmiesznymi obrazkami. I nic, jak Boga kocham, nic nie wskazywało, że ten stan rzeczy się zmieni.
Do pewnego momentu.
Kiedyś po prostu przyszłam do szkoły i stwierdziłam, że lubię z nim siedzieć. Innego dnia doszło do mnie, że lubię brązowe włosy u chłopaków. Takie, jak on ma. Innym razem poczułam dziwne ukucie zazdrości, kiedy mówił o kimś innym i wtedy do mnie dotarło, że coś jest nie tak. I zanim się zorientowałam, wpadłam jak Alicja do dziury za królikiem.
I nie było odwrotu.
Starałam się hamować walące jak młot serce albo dziwnie radosny uśmiech na twarzy, kiedy dostałam smsa. Tak samo, jak starałam sobie tłumaczyć, że to normalne, że sprawdzam po raz pięćdziesiąty komórkę, bo on nie odpisuje. Może miał wypadek? Porwali go kosmici? Zjadł go niedźwiedź? Albo powiedziałam coś głupiego?
I wiecie, jak w sumie doszliśmy do tego, że chyba wychodzimy poza naszą strefę kumplowania się?
Nie było kwiatów. Romantycznych piosenek. Nie było żadnych znaków, gestów, sytuacji rodem z filmu romantycznego albo coś w tym stylu. Była za to rozmowa o głupotach i nawet nie pamiętam kiedy, znalazło się tam coś takiego:
– [coś tam, coś tam] wyobrażasz sobie, jakbyśmy mieli razem dziecko? Byłoby całkowicie pokręcone! – powiedziałam kiedyś po lekcji, pakując się do torby.
– Przynajmniej byłoby ładne. Jak jego mama. – wypalił bezmyślnie, podając mi podręcznik.
– Och.
Żadnego szalonego love story. A potem jakoś tak wyszło.
Minęło 3,5 roku.
A LUDZIE MÓWILI, ŻE…
Jak już zostaliśmy parą, okazało się, że wszystko robimy nie tak.
Podobno miałam mu nie okazywać zbytnio uczuć, bo się zniechęci i sobie pójdzie. Skubany trwa do tej pory.
Zamieszkaliśmy razem szybko, chociaż wszyscy mówili, że tak nie można. Bo będziemy się kłócić, mnie zniechęcą jego brudne skarpety i po maksymalnie sześciu miesiącach rozstaniemy się z hukiem. Nic takiego się nie stało.
Nie siedzimy razem na domówkach, tylko rozdzielamy się i dołączamy do dwóch zupełnie innych grupek. Podobno powinniśmy trzymać się za rękę i manifestować nasz wspaniały związek, ale jakoś nam się nie chce. Poza tym – jeśli siedzimy osobno, to wracając do domu możemy przekazać sobie plotki z dwóch różnych źródeł. Biznes życia.
Nie mamy zbyt wielu wspólnych zdjęć, bo on nie lubi zdjęć. A ja nie lubię ludzi do czegokolwiek zmuszać.
I najlepsze: podobno miało nam przejść to całe zakochanie, motylki w brzuchu i uczucie bliskości. Mówili, że uderzy nas rutyna, kryzysy, kłótnie, ciche dni i inne tego typu rzeczy. No cóż – nie uderzyły. Albo inaczej: były słabsze niż to, co mamy razem.
WYRZUĆ PORADNIKI
I przez te prawie cztery lata związku z najlepszym przyjacielem, zrozumiałam jedną rzecz: jeśli chcesz mieć udany związek, czym prędzej wypieprz wszystkie poradniki za okno. Nie są nic warte. Śmiej się z instrukcji w kobiecych magazynach i kompletnie zignoruj rady życzliwych znajomych.
To nie działa.
Nie działa bawienie się w jakąś “niedostępną”. “Niezależną”. “Obojętną”. W wielkie podchody, nie odpisywanie, żeby sobie czasami nie pomyślał, że tęsknisz, albo dziwne zachowania tylko po to, żeby przypadkiem się nie wydało, że – uwaga! – go kochasz. Nie działa zastanawianie się czy jak wszystkim parom coś pasuje, to wam też. Wy to wy – a nie ktoś inny. Niby proste, a tyle osób o tym zapomina.
Miłość, wbrew pozorom, serialom i poradnikom, nie jest grą. Zadziwiające, że tyle osób o tym zapomina i próbuje tworzyć coś, co przypomina szachy lub warcaby.
Miłość jest po prostu uczuciem. Tylko i aż.
Wypraszam sobie Marta, używam Gadu-Gadu nawet w tym momencie! A wpis rewelacyjny. Nie znoszę tych płytkich rad. To co opisałaś dla mnie jest genialne, naturalne. Cudowne.
Ja też dalej piszę z chłopakiem na gg!
ja też 🙂 wolę nie wchodzić na fb podczas nauki, ale gg i gadka o niczym z chłopakiem musi być 😉
Czepiacie się takich pierdółek! 😀
Żadne czepiamy się! 😀 Zobacz co wyszło – GG nadal nieśmiertelne. Trochę ożywienie podmiotów z ubiegłych lat 😛
Przyjemnie się czyta. Życzę jak najwięcej szczęścia!
Podziwiam. Super się na Was patrzy 🙂
Dziękuję 🙂
wspaniały wpis na dobranoc 🙂
<3
Mam podobną sytuację, tylko ze początek znajomości był inny. Ciągle tylko wysłuchuję ze nie potrwa to długo (jesteśmy 5 miesięcy ze sobą) że miłość przejdzie, otworzą sie oczy na wady, że jak sie przeprowadze do niego to tez szybko się znudzi. Martwiłam sie tym, ale ten artykuł pokazał że u różnych par jest inaczej, trzeba po prostu kochać całym sercem <3 Dziękuję <3
Dobry wpis i fajnie, że Wam się udało tak od przyjaźni do związku przejść, gratuluję 🙂 Znam dużo damsko – męskich przyjaźni, które się popsuły, kiedy jedno odkryło, że to chyba “coś więcej”.
Tylko co do tych poradników się nie do końca zgodzę. Owszem, te w stylu “nie okazuj uczuć, bo zwieje”, te opisujące miłość jako jakąś grę to dla mnie banialuki rodem z pisma dla nastolatek, ale istnieje mnóstwo związkowych poradników, które są na wagę złota. 🙂
Podasz jakieś tytuły tych na wagę złota? 😀
Super post! To własnie chyba jest ta dojrzała miłość. Przypomina mi wasza historia moją. Mój obecny mąż był w moim nastoletnim życiu cały czas, codziennie, gdy na ogrodzie piliśmy piwo i robiliśmy ogniska. Gdy szło się na imprezę, gdy wchodziłam w bramkę, a on z niej wychodził. Gadaliśmy czasem całe noce, jak dwoje najlepszych przyjaciół. Gdyby ktoś wtedy nam powiedział, że będziemy małżeństwem. Ba!, że będziemy choćby razem, tak na kocią łapę, to bym go wyśmiała. W dorosłym życiu się spotkaliśmy i zakochaliśmy, znając się już tak dobrze. Szybko zamieszkaliśmy ze sobą, wzięliśmy ślub i czujemy się, jakbyśmy te 30 lat, które się znamy, spędzili zawsze razem. Potrzebowałam do tego 2 rozwodów, by w końcu moje serce drgnęło w dobrym kierunku. Super, że Wam się udało, bez żadnych rozwodów 🙂
Cześć 🙂
Tylko zazdrościć i życzyć dalej takiego szczęścia! Wpis świetny, to fakt. Przyjaźni to najlepsze pierwsze spoiwo. Uczucia powinny być naturalne i nie powinno się ich regulować tym, co pomyślą ludzie lub tym, jak to będzie dla potencjalnego partnera wyglądać. Emocje i motylki w brzuchu to coś, co jest piękne i naturalne samo w sobie!
Pozdrawiam, Julia
Bardzo ciekawy tekst 🙂 Jest jednak jeden poradnik, który mówi to co Ty, a raczej zadaje kobietom odpowiednie pytania – “Facet idealny, jak znaleźć…” coś tam coś tam. Serio, całkiem inna książka która pokazuje, że te wszystkie strategie przekazywane kobietom przez kobiety naprawdę nie działają.
Może poradnik jest inny, bo napisał go facet 😀
Wiadomo, mój post też nie oznacza, że wszystkie poradniki są okropne i nie wolno żadnego czytać 🙂 Ale rzeczywiście, może poradnik się sprawdza, bo jest autorstwa mężczyzny. To ten, który opisywałaś kiedyś na blogu?
Kurczę, wspaniale jest najpierw się zaprzyjaźnić, a potem stworzyć razem coś wspaniałego 🙂
🙂
Poradniki troszkę maja rację, tylko są pisane powierzchownie, bez informacji o tym, jak działa mózg :). A posiada on (o ile dobrze pamiętam) trzy ośrodki odpowiedzialne za miłość (w zależności od jej rodzaju) i jeden z nich (ten od miłości znanej z filmów, a raczej jednej z jej faz ;)) to również ten sam, który odpowiada za uzależnienie od narkotyków. Więc w określonej sytuacji ta niedostępność i odseparowanie rzeczywiście działa (ale wystarczy dosłownie jednorazowy taki wybryk, żeby pobudzić mózg). Ale ostatecznie miłość i tak przybiera taką formę, jak u Was :).
Super ta wasza historia. Powiedziałabym, że nie wielu osobą udaje się przejść z przyjaźni do związku. Ale gratuluję z całego serca. Miłość to miłość, uczuć nie da się schować i nie pokazywać, ja przynajmniej nie umiem. Zazdroszczę wam.
Dziękuję za dodanie mojego bloga do polecanych linków w piątek z Martą.
Wracam do nauki, bo za dwa dni mam kolejny egzamin.
Pozdrawiam Martula xx
Powodzenia na egzaminie!
Dziękuję 🙂
Moje lovestory było baaaardzo podobne do Twojego ;p Byliśmy razem w grupie na studiach, 1,5 roku żyliśmy w przyjaźni, uważałam go za przystojnego faceta, ale nic a nic więcej, bo sama kogoś miałam ;p Jednak mój ówczesny związek od samego początku nie był spełnieniem moich marzeń, zwątpiłam jak Ty w miłość tłumacząc sobie, że coś takiego nie istnieje, że to komercha. I wszystko zaczęło się w momencie, gdy moje koleżanki stwierdziły, że dużo więcej opowiadam o przyjacielu niż o chłopaku. Zastanawiając się nad tym wszystkim, również jak Ciebie zaczęła dopadać mnie drobna zazdrość jak przyjaciel opowiadał o innych dziewczynach. Dobrze pamiętam ten czas, gdy doszło do mnie, że muszę zakończyć związek, w którym trwałam 3 lata i jak najszybciej zrobić bliżej nie określone ‘coś’ między mną a przyjacielem. Chyba z miesiąc się nad tym wszystkim zastanawiałam, ryczałam, rozmawiałam z bliskimi. Kiedy znów stałam się singielką miałam kolejne trudne wyzwanie przed sobą. Określić czym jest ‘coś’ i to zrobić. Nigdy nie podrywałam mężczyzn, nie wiedziałam od czego zacząć, ale wiedziałam, że nie mogę czekać na jego ruch, bo jeszcze inna sprzątnie mi go sprzed nosa! Ale to w końcu mój przyjaciel, co jeżeli nam nie wyjdzie? A co jeżeli on w ogóle by nic nie chciał? Czułam, że nie mogę pozwolić sobie na jego stratę. Ale tym razem wszystko potoczyło się jak w opowieściach – samo 🙂 Jak to on określił, wiedział, że kiedyś będziemy razem, ponieważ jesteśmy zbyt podobni do siebie, za dobrze się nam gada, za dobrze się rozumiemy. Jak to teraz wygląda? Jesteśmy parą od ponad roku, na imprezach czy domówkach spędzamy ze 25% ze sobą (znów analogia 😉 ), dogadujemy się dalej świetnie i planujemy wspólne zamieszkanie 🙂 Muszę przyznać, że codzienność stała się dużo łatwiejsza, lżej idzie mi się obecnie przez życie. Co najważniejsze oboje pozostajemy sobą, ze swoimi pasjami i nawykami. Tworzymy związek partnerski, który jest według mnie receptą na udane przejście przez życie razem 😉 Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo fajna, podobna historia 🙂 Wszystkiego dobrego Wam życzę!
Dobry wpis. Troche mnie podbudowałaś, bo ja czekam na motylki w brzuchu a zamiast tego spędzam ze swoim facetem czas na robieniu głupich min i wydawania dziwnych dźwięków z niektórych otworów co go… śmieszy. Szok! Czy można aż tak być sobą? Nie sądziłam dopóty, dopóki nie poznałam Piotrka.
Ponoć u niego to było uderzenie strzałą amora już jak mnie zobaczył na zdjęciu. Potem na spotkaniu okazałam się fajna z charakteru i starał się 4 miesiące… a ja nic. I kiedy zaczął już wątpić coś mnie tknęło. Nie wiem czy to miłość czy zazdrość, że już nie będzie mój, ale nie wyobrażam sobie już życia bez mojego najlepszego przyjaciela. I dzięki za radę – wyrzucę wszystkie rady z książek z głowy… Grunt to kochać i rozmawiać, a wszystko będzie super 🙂
Ach, te baby. Po prostu musimy się czasami namyślić 🙂
Moje dwa najlepsze związki (w tym obecny) zaczęły się od przyjaźni. I też nie były typowe! A już szczególnie obecny jest tak antypodręcznikowy, że bardziej się nie da :).
No i ja używam GG ;).
W antypodręcznikowych związkach jest sporo uroku 🙂
W każdej nawet tej nabardziej pospolitej historii miłosnej można znaleźć coś niezwykłego. I to jest piękne.
Miło się takie historie czyta!
🙂 to prawda
Strasznie szczery i lekko napisany wpis przy super pozytywnej nutce spokoju. Faktycznie, planowanie miłości, udawanie tego, kim się nie jest i inne próby taktycznego zagrania na zdobycie drugiej połówki nie ma sensu. Nie raz spotkałam się z komentarzami niektórych znajomych, że znajomi znajomych znajomego miał kiedyś kogoś, kto przed związkiem udawał kogoś, kim tak naprawdę nigdy nie był. Sama osobiście tego doświadczyłam i dzisiaj czuję totalną pustkę do tej osoby, a co lepsze – sam związek niestety po mnie spłynął, bo w rezultacie wraz z rozczarowaniem wszystko ze mnie wyparowało.
Dużo pozytywów dla Was ode mnie i wielki plus za piosenkę 🙂
Och, wreszcie ktoś zwrócił uwagę na piosenkę! <3
Fajny wpis! 🙂
Mój związek to też przykład na to, że poradniki są do niczego. Wszyscy twierdzili, że nie przetrwamy, a już jesteśmy razem cztery lata i nic w kwestii uczuć się nie zmieniło. 😉
Pozdrawiam cieplutko!
Ludzie zawsze mają swoje zakłady i przewidywania 😀
Zazdroszczę i gratuluję przejścia od przyjaźni do związku 🙂 Jak najbardziej masz rację,zgadzam się z każdym słowem.
To świadczy tylko o tym, że nie ma uniwersalnego przepisu na miłość i wszystkie poradniki można spalić, bo mają za zadanie tylko nabijać portfele tak zwanych ekspertów.
Gratuluje udanego związku i łączę się w szczęściu “niestandardowego” związku.
Pozdrawiam
Ania
Tak, uniwersalne przepisy nie istnieją. A jak już są, to mają duże prawdopodobieństwo zakalca.
Wpisy o związkach to zdecydowanie moj nr jeden. Uwielbiam! Ja ogóle uwielbiam Cie czytać, ale każdy wpis o związku jest tym, do czego pędzę z zadartym ozorem 😛
U mnie sa kwiaty, trzymanie za rękę i spędzanie razem czasu, ale obok tego wszystkiego sa jego wyjazdy na ryby, kiedy ja w tym czasie robię cos dla siebie, jego siłownia, a moje pisanie na blogu, czy robienie maseczki na twarzy. I nie, ze sie chwale, ale mam lepszego chłopaka niz kiedykolwiek marzyłam. Marzyłam o kwiatach i o kimś kto mnie tak mocno bedzie kochał, ale nie spodziewałam sie, ze dostanę tak wspaniałe ciepłe serce, które on nosi w sobie. I wszystko jest takie właśnie, NATURALNE. Żadnyc Gierek, które stosowałam za małolata. Tak nie ma.
Szczęścia Marto, Wam życzę 🙂
Właśnie zauważyłam, że czytelnicy strasznie je lubią! A ja je piszę rzadko, bo nie chcę wyjść na znawcę, którym nie jestem.
Ja Wam też życzę szczęścia 🙂 Wszystkiego dobrego!
Wszystkie rady dostępne w gazetach są komiczne i tak naprawdę bardziej burzą niż budują relacje. Nakłaniają nas do manipulowania drugim człowiekiem, a nie o to chodzi w związku! Także cieszę się, że poruszyłaś ten temat i pokazałaś, że prawdziwa relacja opiera się przede wszystkim na szczerości i przyjaźni. 🙂
Cieszę się, że wpis przypadł do gustu 🙂 Jeszcze tutaj piszę o gazetach:
http://www.martapisze.pl/2013/08/czego-nauczyy-mnie-gazety-dla-kobiet.html
Uroczo ze soba wygladacie 🙂 Uwazam, ze Wasza historia jest ciekawsza od tych w filmach, bo realna! Uznasz to moze za dziecinne co powiem, ale zawsze podobaly mi sie historie, kiedy przyjaciele sie w sobie zakochuja. Ja natomiast sie zakochalam w Marcinie od pierwszej roznowy na gg (co tez pewnie wyglada na dziecinne), a gg do tej pory uzywamy i wciaz trzymam stare archiwum. 🙂
Mi właśnie te archiwum zniknęło po przejściach z komputerem 🙁 A że jestem sentymentalna to lubiłam sobie wchodzić i czytać, co tam ciekawego napisałam 🙂
Mam podobnie! 3 lata przyjaźni przeplatanej kłótniami i chwilami gdy jedno może i czegoś chciało, a drugie wtedy nie.. zjednoczyła nas poprawka na studiach i tak jakoś od września obojgu nam się zachciało.
Poradniki gazetowe wywalić. Ludzi pokneblować. W sumie chyba ludzie gorsi,bo niepytani udzielają rad, a takie poradniki przynamniej nie mówią ani się nie wproszą do mojego związku.
Ale na blogach np. na nishka.pl można znaleźć ciekawie napisane związkowe “rady” polegające na uświadomieniu Nam naszych zachowań,relacji,a nie 5sposobów na…kurczaka z pieczarkami tfu! tfu! na związek.
Ludzi pokneblować – tak śmiesznie to brzmi, że leżę i się śmieję 🙂 Ale coś w tym jest i to konkretnego.
Twój motywator, współtwórca bloga i iskra zapalna do jego powstania – nareszcie notka o Kruku 😀
Doczekaliśmy się tego wszyscy. 😀
Ploteczki najlepsze <3
uwielbiam Twoje artykuły 🙂
Jedyna szansa na fajny związek, to bycie sobą. Ludzie niepotrzebnie udają, starają się ponad miarę dobrze wypaść… potem są rozczarowani. Nie da się stworzyć sensownego związku udając już na wstępie kogoś, kim się nie jest.
Masz racje każda para jest inna czasami słuchanie rad innych
może tylko zaszkodzić . U mnie tez zaczęło się od przyjaźni i na samym początku
związku zamieszkaliśmy razem a mimo to do tej pory wie jak mnie przytulić żebym
miała motyle w brzuchu jak przy pierwszym pocałunku . Super post
Pozdrawiam Chocolatowa
“Nie okazuj uczuć, bo zwieje” to chyba najgorsza z możliwych porad, chociaż od pokoleń babki i matki nam to kładą w głowę. 🙂 A prawda chyba jest taka, że jak facetowi uczucia nie okazujesz, to on się bardzo szybko zabiera i odchodzi. My poradnika nie piszemy (choć do tematu związków mamy dużą słabość), ale gdybyśmy miały, tobyśmy radziły, żeby zasypywać partnera mądrymi przejawami miłości. Testujemy to na własnej skórze i chyba się sprawdza. 🙂
Co do poradników dot. związków mam podobne zdanie. Każdy poradnik ma charakter bardzo ogólny, tak by mógł być uniwersalny, za to każdy związek jest inny. Dla mnie związek to jedyna w życiu każdego relacja dla której poświęcamy najwięcej a i otrzymujemy coś niewyobrażalnego. Przyroda nie znosi próżni.
link do mnie: http://stayinggoold.blogspot.com/
Bardzo mi tym pomogłaś <3 Piszesz rzeczy w stylu: "Dlaczego wszystko nie może być po prostu proste?" Jesteś cudowną osobą, oby tak dalej!
Od dłuższego czasu przeglądam Twoje oba blogi, śledzę na fejsie i insta- kurde Marta rzadko udzielam się w internetach, ale super laska z Ciebie! Piszesz tak lekko, ale zarazem składnie i mądrze o życiu, o wielu jego aspektach, zauważasz wszelke niuanse i detale, a na dodatek zawsze trafiasz w sedno! Twoje blogi (codziennie fit zwłaszcza) są moimi ulubionymi ze wszytskich jakie przeglądam. Tyle w Tobie pozytywnej energii! Dzięki, że jesteś! 🙂 Pozdrawiam!
Super, że się poznaliście i tak dobrze się czujecie ze sobą. Cały czas mam nadzieję, że i na mnie czeka ktoś stworzony dla mnie i że w końcu go poznam. Szczęścia Marta i dużo miłości życzę 🙂
Wybacz, że odkopuję starą notkę, ale tak się jakoś zaczytałam, że od jednej do drugiej notki no i trafiłam tu 🙂 U mnie było/jest podobnie, też siedzieliśmy w ławce razem, też zdzieraliśmy klawiatury na gadu gadu 🙂 ale on miał dziewczynę…:/ tzn. przez pewien okres nie miał, ale mi nie powiedział, bo myślał, że on jest tylko kumplem dla mnie…ehh no i po liceum jakoś tak się rozeszliśmy (on ze swoja laską) ja do innego miasta, ale cąły czas gdzieś tam o nim myślałam. No i jakoś po 3 latach po liceum wysłał mi zapro na fejsie (tak, tak wywaliłam go kiedyś ze znajomych) i zaczęliśmy gadać… i tak od słowa do słowa, dzisiaj już mieszkamy razem od 1,5 roku 🙂
i kompletnie nie ma co słuchać tego, że ktoś powiedział, że powinno być tak a nie inaczej. To jest nasz związek i my decydujemy co chcemy a czego nie i będzie on taki, żeby nam było dobrze razem, a nie pani Halice czy koleżance Joli. Nie ma co 🙂
http://www.blog.pawelrawski.pl/relacje/czeste-problemy-w-zwiazkach/
Wakacje już trwają !!….
jest to czas zadbać o to, czego na co dzień brakuje…. twierdzi
autorka artykułu znalezionego na stronie promującej zdrowy tryb
życia – A Wy ? Na co dzień macie wszystko ?!
Przez przypadek weszłam na tego bloga, ale od godziny przeglądam kolejne wpisy. Jesteś cudowną osobą, wspaniale się czyta Twoje przemyślenia 🙂 Sama za bardzo skupiam się na radach z poradników, ale to faktycznie bezsensu, bo czuję, że trochę się stopuję przed zbytnim okazywaniem uczuć 🙂
Proste, a jakie prawdziwe. Udostępniam bez wahania. I pozdrawiam. 🙂