Menu
Ludzie

Dlaczego twój chłopak się znudzi, czyli o długich związkach słów kilka

Przez pierwsze pół roku wszyscy mówią wam, że jesteście najsłodszą, najmilszą i najfajniejszą parą, jaką znają. Wzruszają się przy waszych całusach, szturchają się, gdy widzą, że coś do siebie szepczecie i lajkują wszystkie wasze posty na fejsie, w każdym słowie widząc ukryty podtekst. A potem nagle im to mija.
Mrugasz i orientujesz się, że minęły trzy lata. Bach! W jednej sekundzie ludzie przestają sądzić, że jesteście słodcy, za to zaczynają pytać, czy nie wkradła wam się do związku rutyna. Dziwią się, kiedy słyszą, że idziecie na randkę i uważają, że powinniście dostać puchar za bycie najnudniejszą parą kosmosu.
Witaj w świecie długich związków!

Kiedy jesteś z kimś kilka lat, ludzie zaczynają autentycznie martwić się o to, czy z waszą dwójką jest wszystko okej. Myślą i głowią się, czy na pewno obydwoje jesteście normalni, czy nie macie problemów z głową i zastanawiają się, co was tak naprawdę razem trzyma. Zazwyczaj wpadają na trzy standardowe pomysły:

  • jesteście ze sobą z przyzwyczajenia;
  • jesteście ze sobą, bo macie za dużo wspólnych rzeczy;
  • jesteście ze sobą, bo nikt inny was nie chce i boicie się samotnej starości pełnej kotów i walącej rybą karmy w puszkach

I kiedy nagle okazuje się, że żadna z tych wspaniałych odpowiedzi nie jest prawidłowa, zaczyna się najlepsza część.
Zgadywanie, o co naprawdę wam chodzi.

CZĘŚĆ PIERWSZA, CZYLI DURNE PYTANIA CZAS START

Ludzie zazwyczaj mają pakiet stałych pytań, który powinien być trzymany w jakiejś szczelnie zaklejonej kopercie i być podpisany jako „Zestaw Do Wkurzania Par I Wprawiania Ich W Bardzo Zakłopotanie”.

Zaczyna się niewinnie: najpierw pytają bardzo troskliwym głosem, czy wszystko jest w porządku. Gdy słyszą, że owszem i nawet bardzo, miny im trochę rzedną, ale za nic nie chcą odpuścić: drążą dalej.  To co, pewnie kłócicie się często? Nie? O, wyjeżdżasz na dwa dni? Rozumiem, chcecie od siebie odpocząć…. ale jak to – nie? Nie macie siebie dosyć?

I kiedy myślisz, że to już naprawdę koniec i że rozmówca wreszcie uwierzył, że nie macie nic do ukrycia, nie jesteście parą tajnych agentów i naprawdę jesteście ze sobą dlatego, że lubicie ze sobą być, a nie dlatego, że on cię bije wałkiem i się boisz uciec, szykują kilka pytań – petard. Ot tak, żeby upewnić się na sto procent.

A nie nudzi ci się tak… ciągle z jednym facetem?

I najlepsze jest to, że kiedy odpowiadasz, że nie, to nie wierzą. Bo przecież – i tu zaczyna się lament z mocnym gestykulowaniem i robieniem dziwnych min – oni by tak nie mogli! Że co, nawet pokręcić nie można z kimś innym? Poflirtować? A co z twoim poczuciem własnej wartości? Nie jest ci przykro, że nikt cię nie podrywa? Czy chodzisz przy nim w dresie? Chyba tak, bo pewnie nie chce ci się nawet malować, skoro masz go na amen, prawda?

I tu nadchodzi moment, w którym każda normalna osoba marzy o dwóch rzeczach: albo o tym, żeby nagle zostać uczniem Hogwartu i posiąść sztukę teleportacji (najlepiej jak najdalej od pytającego), albo po prostu nauczyć się czarować i zesłać na niego bardzo ciężkie, bardzo toporne, bardzo mordercze kowadło, które spadnie z nieba i rozgniecie go na placek.
No, ewentualnie marzy o tych dwóch rzeczach dziejących się jednocześnie.

CZĘŚĆ DRUGA, CZYLI STRASZNE SŁOWO NA S

Bo widzicie, jeśli masz 25 lat w górę i macie zamiar się hajtnąć z hucznym weselem, albo po prostu jesteście razem już szmat czasu, to jest wszystko w porządku. Widocznie tak miało być. Trochę nudnawo, trochę wieje telenowelą bez szału, ale do akceptacji. Tak bywa.

Ale jeśli jesteś młodszy, to właśnie wkopałeś się w więzienie, które nazywa się tak, jak jakiś przedmiot na uniwerku.

STABILIZACJA.

Według ludzi nie-związkowych, stabilizacja to taka mała wiedźma, która sprawia, że nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,  jesteście do siebie przywiązani. On na pewno się  nie goli, nie stara, nie kupuje kwiatów – chociaż to akurat prawda – i nie śpiewa ci serenad pod blokiem przy akompaniamencie marcujących kotów. Ona nie maluje się przy nim, łazi w rozciągniętym dresie, drapie się po tyłku i nie widzi nic złego w tym, że ostatni raz ładnie wyglądała – a przynajmniej schludnie – jak poszli na wesele kuzyna rok temu.

Stabilizacja to nuda, rutyna, kłótnie i znudzenie sobą. To brak przytulania i zwykłe przywiązanie do siebie, bo skoro już jesteście razem, to niech tak będzie. To mnóstwo tekstów w stylu: „nie boisz się, że mu się znudzisz i cie zdradzi?” albo „nie chciałabyś jednej nocy zaszaleć z kimś innym?”. I „o mój Boże, jak można być z jedną osobą tak długo”.

Tak jak mówiłam, klatka, smycz i obroża. Ach, no i brak dobrej samooceny, bo przecież nie możesz iść na podryw do klubu, a to przecież jeden z najważniejszych punktów w życiu. Zostać wyrwaną przez jakiegoś zdesperowanego kolesia przy barze, który wszystkim dziewczynom poniżej dwudziestki na karku stawia drinki w nadziei, że któraś pójdzie z nim na spacer. TO jest wolność! Swoboda!

CZĘŚĆ TRZECIA, CZYLI ROZCZAROWANIE

Problem w tym, że to tak nie wygląda. Że możesz być z kimś i piętnaście lat, a dalej zachowywać się jak para zakochanych z gimnazjum. Że może ci nie przeszkadzać fakt, że codziennie widzisz tą samą gębę i na dodatek, cieszy cię to, że to właśnie ta twarz. Że, najzwyczajniej w świecie, nie czujesz się jak w klatce, ale jak w wygodnym legowisku dla  kota – w którym jest bezpiecznie, owszem, ale jest też przytulnie i miło.

Że jesteście razem i nie ma między wami słowa na R – czyli rutyny. Słowa na Z – czyli zdrady i słowa na N – czyli nudy. Za to jest skrót TJNP.
Tak Jak Na Początku.

I chciałoby się zacytować najbardziej rozbrajający paradokument na świecie: Niewiarygodne?
A jednak.

Szach-mat, ludzie bojący się stabilizacji. Szach-mat.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.