Dla mnie kobiety są jak wino.
Jedne są słodkie, inne wytrawne. Niektóre mają łagodną naturę, drugie są mocne i stanowcze. No i najważniejsze: tak jak wina, są jednocześnie podobne do siebie i diametralnie różne w swoim smaku. Ale chociaż każda jest inna, łączy je jedna, jedyna rzecz:
wszystkie chcą być chciane i kochane.
Trudno jest znaleźć dobry film dla kobiet.
W większości produkcji schemat wygląda identycznie: jest olśniewająco piękna aktorka, z którą niby mamy się utożsamiać – chociaż, jak Boga kocham, nie mam pojęcia, jak miałabym się porównywać do Angeliny albo Megan – jest przystojniak, na widok którego leci nam ślinka i dostajemy palpitacji serca, a wszystko to spaja zwykła, nieco głupawa historia ich miłości z wielkim wzlotem na początku, nagłym spadkiem i wyczekiwanym happy endem.
To powoli robi się nudne.
Bo wiecie, w większości przypadków tak życie nie wygląda. Nie wszystkie kobiety są zadowolone ze swojego wyglądu, nie każda wzięła ślub z Tym Właściwym i przyrzekam na wszystko, żadna z nich nie jest tak spokojna i zrównoważona, jak w hollywoodzkich romantycznych komediach.
Nie ma szans. To się nie zdarza.
I gdy już myślałam, że umrę z nudów przy każdej kolejnej komedii romantycznej, na głowę spadło mi coś, co spokojnie można nazwać jednym z najlepszych filmów dla kobiet.
Dziewczyny, Spódnice w górę! – zobaczcie 7 powodów, dla których powinniście obejrzeć ten film:
1. WRESZCIE REALNE KOBIETY
W dobie filtrów z Instagrama i wiecznych korekt na okładkach gazet, fajnie jest wreszcie zobaczyć w filmie bohaterki, które mają pewne wady: nieważne, czy jest to diastema Vanessy Paradis, o którą można toczyć boje, brzydkie ubrania czy tiki nerwowe z cmokaniem na czele.
Ale realny wygląd to jedno: drugą zaletą jest to, że te dziewczyny są po prostu prawdziwe. Mają sukcesy i jednocześnie są samotne. Posiadają dzieci i czują się zaniedbane. Są usłużne wobec mężów i z tego powodu faceci wchodzą im na głowę. To jest siła tego filmu – oglądasz i wiesz, że spokojnie możesz sobie przypomnieć jakąś koleżankę, która ma podobny problem.
Albo między jedzeniem popcornu a piciem coli, uświadomić sobie, że to twoja historia.
2. 11 CIEKAWYCH HISTORII
To nie jest jedna love story z przewidywalnym zakończeniem. To 11 różnych historii, a każda jest inna. Na początku, przed obejrzeniem filmu trochę mnie to zmartwiło – zastanawiałam się, jak niby nadążę za każdym wątkiem, ale okazało się, że losy bohaterek przeplatają się w tak zgrabny sposób, że nie sposób się pogubić.
W każdym razie: te 11 historii to atut tego filmu. Rozpędza akcję kopniakiem i sprawia, że przez cały seans bez mrugnięcia patrzysz się w ekran.
3. ZABAWNY W NASZYM STYLU
4. PRAWDZIWY JAK DOKUMENT
Jedną z rzeczy, która najbardziej mi się podobała w filmie – tuż obok pięknych, ale realnych aktorek – jest to, że ta produkcja jest prawdziwa. Oglądam to i jestem w stanie powiedzieć: hej, wierzę, że to mogło zdarzyć się naprawdę! Prawdziwe – chociaż czasami nieco rozdmuchane – są problemy tych kobiet, prawdziwe są ich emocje, bardzo prawdopodobne są ich zachowania. Oglądasz scenę, w której zdradzona kobieta mówi mężowi, że wie wszystko o jego schadzkach i myślisz sobie – cholera, powiedziałabym mu dokładnie to samo! Widzisz scenę typowego damskiego wieczoru i przypominasz sobie swoje spotkania z koleżankami – bełkotliwe narzekania na mężczyzn, głupie, zboczone żarty i obecność tej jednej znajomej, która zawsze za bardzo się upija.
5. PODOBNY DO SEKSU W WIELKIM MIEŚCIE
6. IDEALNY NA RANDKĘ Z PRZYJACIÓŁKĄ
O, no właśnie – to nie jest film, na który powinnaś iść z chłopakiem – przynajmniej według mnie. Spódnice w górę są tak przesiąknięte kobiecością, że albo po wyjściu z kina oświadczy ci, że czuje się kobietą, albo nagle stanie się zagorzałym feministą.
To jest idealny film na wyjście z koleżanką. Kupcie sobie coś dobrego do jedzenia (kalorie zjedzone w ciemności się nie liczą) i przygotujcie się na fajną zabawę.
7. W PARYŻU!
8. FACECI NIE SĄ NAJGORSI
Pewnie, że wśród bohaterów jest kilka zgniłych owoców, ale na szczęście w żadnym wypadku ten film nie jest jednym z tych manifestów feminizmu w stylu „my, kobiety takie biedne, a mężczyźni tacy okropni”. Tutaj każdy ponosi winę – jeden facet coś zepsuje, drugi jest świetną partią. Jedna kobieta jest zraniona przez swojego partnera, druga bez skrupułów przyprawia mu rogi. Wreszcie film, który zachowuje jakąś tam równowagę i nie jest przesadzony w żadną stronę.
PODSUMOWUJĄC: SPÓDNICE W GÓRĘ!
Jednego jestem pewna: wrócę kiedyś do tego filmu. Nie wiem jeszcze, w jakiej sytuacji – czy dopadnie mnie melancholijny nastrój pewnego wieczoru, zachce mi się babskiego popołudnia albo namówię na oglądanie koleżankę – ale wiem, że wrócę. Wydaje mi się, że to pozycja, która powinna podobać się większości kobiet, ale głowy sobie nie dam za to urwać, bo jak wiecie, są gusta i guściki.
Niektóre z was może razić ilość scen miłosnych, ale wydaje mi się, że dla tych, które już oglądały Seks w wielkim mieście, to nie będzie nic nowego – a przynajmniej nie może się to równać z podbojami Samanty. Przeszkadzał mi też nieco francuski (oglądałam film z polskimi napisami) – chyba dlatego, że jestem przyzwyczajona do oglądania filmów po angielsku i tylko w razie potrzeby zerkam na napisy. Niektóre rzeczy jestem też w stanie ogarnąć ze słuchu, gdy akcja jest szybka – tutaj nie dało rady, kompletnie nie znam tego języka.
Próbowałam szukać jeszcze jakichś innych wad, żeby ta recenzja nie była tak bardzo stronnicza, ale wiecie co – ten film po prostu mi się podobał i tyle. Nawet nie wychodziłam w trakcie, co mi się nigdy nie zdarza – o czym pisałam kiedyś tutaj.