Są przyzwyczajenia, których nie da się zwalczyć. Jedni muszą odkrywać zawartość swojego nosa, nawet, gdy są w miejscu publicznym. Drudzy piją kawę tylko z dwoma łyżeczkami cukru i zawsze w tym samym kubku. Inni za każdym razem, gdy jedzą ptasie mleczko najpierw obgryzają czekoladową polewę, a dopiero potem zjadają biały środek.A ja? Ja nie potrafię przestać pisać.Jakiś czas temu odkryłam stertę swoich pamiętników, które namiętnie […]
Są przyzwyczajenia, których nie da się zwalczyć. Jedni muszą odkrywać zawartość swojego nosa, nawet, gdy są w miejscu publicznym. Drudzy piją kawę tylko z dwoma łyżeczkami cukru i zawsze w tym samym kubku. Inni za każdym razem, gdy jedzą ptasie mleczko najpierw obgryzają czekoladową polewę, a dopiero potem zjadają biały środek.
A ja? Ja nie potrafię przestać pisać.
Jakiś czas temu odkryłam stertę swoich pamiętników, które namiętnie pisałam jeszcze za czasów, kiedy Britney Spears była na totalnym szczycie listy przebojów, a Ricky Martin jeszcze nie był gejem (to znaczy, oficjalnie, rzecz jasna). Od kiedy tylko pamiętam pisałam – dużo i niekoniecznie zawsze na temat. To jedno z moich przyzwyczajeń, które mam do tej pory – kiedy nie piszę czegokolwiek przynajmniej raz dziennie, czuję się naprawdę dziwnie.
Ale wracając do pamiętników: dopiero niedawno miałam czas, żeby spokojnie usiąść w fotelu, otworzyć zielony pamiętnik z czarodziejkami i zagłębić się w moje dziecięce i obfitujące w masę problemów i dramatów, życie.
Z tej lektury dowiedziałam się, że:
1. Zawsze byłam jednym z tych dziwnych dzieci, które niesamowicie cieszą się z końca wakacji i pękają z radości, że mogą już wrócić do szkoły, by odrabiać zadania domowe, czytać kolejne książki i móc kupować nowe zeszyty. Największą frajdę sprawiało mi kompletowanie nowych rzeczy do szkoły: piórnika, kredek i wszystkich tych gadżetów, które są potrzebne dziewczynce do funkcjonowania. Zawsze sobie obiecywałam, że będę pisała ładnie, równo i wspaniale, a potem… no cóż, wychodziło jak wychodziło. Mam dwie lewe ręce do wszystkich artystycznych pierdół – kaligrafii też.
2. W szóstej klasie miałam już bloga o wdzięcznej nazwie marta-martusia1325.blog.onet.pl. O ile to pamiętałam – i wam o tym wspominałam, o tyle miło było sobie przypomnieć, że robiłam na nim qnkursiki (pisownia oryginalna) w których można było wygrać jakąś ilość komentarzy oraz bannery zrobione przeze mnie w jakimś Paintcie. Polegało to na tym, że ktoś wygrywał 100 komentarzy, więc wchodziłam na jego bloga i zostawiałam mu sto komentarzy typu: Wygrana w konkursie na marta-martusia1325.blog.onet.pl. Serio.
3. Założyłam fanklub Harrego Pottera. Liczba członków: trzech. Razem ze mną. Składka członkowska: 50 groszy. Jedna osoba była z mojej klasy, druga mieszkała w innym mieście, więc pisałam z nią listy. Raz na jakiś czas zadawałam im pytanie w stylu:
jaką postacią chcielibyście być? Fanklub żył przez jakieś dwa miesiące, więc za dużo się przy nim nie narobiłam.
4. Zrobiłam swoją listę najładniejszych facetów. NIE MAM POJĘCIA jak Orlando Bloom mógł być niżej, niż Ebi Smolarek. Dzisiaj moja lista wyglądałaby tak:
1. Jensen Ackles
2. Jensen Ackles
3. Jensen Ackles
4. Jensen Ackles
5. Jensen Ackles.
(oczywiście, lista dotyczy tylko znanych osób, dlatego nie mogę w niej zamieścić swojego chłopaka. No i Jensen… dziewczyny zrozumieją.)
5. Tak często się godziłam i kłóciłam z moimi koleżankami, że mój pamiętnik czyta się jak notatnik pisany przez dwie różne osoby. Przykład: idę do Magdy. To moja najlepsza przyjaciółka. Dwie strony dalej: Magda wolała iść na dwór z Lilką. Nie lubię ich. I tak w kółko. Teraz nie przypominam sobie nikogo, z kim pokłóciłabym się w ciągu ostatnich czterech lat – czyli z dramatów się wyrasta?
Jak ktoś mi podpadł to rysowałam jego karykaturę i próbowałam ją opatrzyć wrednowatym podpisem. To tyle, jeśli chodzi o mój rzekomo miły charakter. 🙂
6. Wszystkie moje wpisy w pamiętniku były czymś w stylu notek na blogu. Zaczynały się najczęściej od powitania, a kończyły na – zależnie od mojej inwencji – pożegnaniu: pa, ariwederczi, sajonara, spadam, lecę, papatki, dobranoc pamiętniku i tak dalej. Pisownia, rzecz jasna, zachowana.
7.Przepisywałam skecze kabaretu Ani Mru Mru. Po co? Nie mam zielonego pojęcia. Mam zanotowane kwestia po kwestii najsłynniejsze (wtedy) hity. Strasznie śmieszny mnie to, że musiałam ślęczeć nad tym i notować wszystko słowo po słowie, zatrzymując film w odpowiednim miejscu. Skecze miałam od brata – nagrał mi je na płycie CD. Wtedy jeszcze internetów nie było w każdym domu.
Kiedy opowiadałam to Patrykowi, przypomniał sobie, że on próbował wypisać na kartce wszystkich piłkarzy na świecie. Rozbraja mnie, jak dzieci potrafią sobie znaleźć zajęcie, które wydaje im się bardzo ważne i sensowne. Trochę tego brakuje dorosłym ludziom – ile razy nie chciało Wam się czegoś robić, bo czuliście, że to bez sensu?
 |
A to ciekawostka – wszystkie moje blogi z podstawówki. Zobaczcie na ostatni- CZYŻBYM BYŁA PREKURSORKĄ FIT BLOGÓW? W 2005 ROKU? Tyle wygrać! |
Popłakałam się ze śmiechu jakieś tysiąc razy w trakcie czytania tych moich poważnych przemyśleń i opisów dnia, czasami oblewałam się rumieńcem albo chciałam walnąć się w czoło, widząc, co nabazgrałam.
Patryk z kolei prawie zmarł z braku tlenu, gdy zaczął rechotać z moich tekstów i stwierdził, że byłam
dziwnym dzieckiem. I wiecie co?
Cieszę się, że nim byłam. Że miałam te dziesięć lat i nie bałam się być sobą w każdym tego słowa znaczeniu. Nie przeszkadzało mi, że dzieci wołają na mnie Hermiona (złośliwie), że lekarz się dziwi, gdy czytałam w kolejce w przychodni kolejną książkę, a jedną z moich ulubionych zabaw była “zabawa w szkołę”( napisałam nawet swój własny podręcznik). I mimo swojej dziwności nie byłam dzieckiem odosobnionym – zawsze miałam koleżanki i kolegów, którzy czasami dziwili się moim pomysłom, ale koniec końców i tak na nie przystawali.
Bo bycie sobą to coś, co w dzisiejszych czasach – a raczej w dorosłym wieku – czasami nawet mi przychodzi z trudem. Głupi przykład – bardzo chciałam napisać ten wpis, ale obawiałam się, że zaraz znajdzie się ktoś, kto mi napisze, że jest beznadziejny, bo nie jest taki, jak wszystkie inne notki na moim blogu. A potem spojrzałam na ten pamiętnik i… stwierdziłam, że jak mi ze sobą dobrze, to inni powinni to zaakceptować.
To jest coś, czego spokojnie może nauczyć się każdy dorosły, który co chwila zastanawia się nad tym, co ludzie powiedzą. A co cię to obchodzi? Niech mówią. Zawsze będą to robić.
Czytanie swoich pamiętników to super sprawa 😀 Jakiś czas temu również przeglądałam moje. I w kilku kwestiach te wpisy były podobne do Twoich: też cieszyłam się z końca wakacji i uwielbiałam kompletować wyprawkę szkolną; też jednego dnia pisałam, że taka i taka dziewczyna jest moją najlepszą przyjaciółką, a później, że wolała bawić się z kimś innym i to już koniec naszej przyjaźni.
A co do przepisywania skeczy kabaretu – ja z moją kuzynką spisywałyśmy kiedyś słowo w słowo dialogi z naszej ulubionej bajki (“odlotowe agentki” ^^) a później z pustego pokoju w moim domu stworzyłyśmy scenę i odgrywałyśmy swoje role 😀
Wspaniale jest czasami pośmiać się z samego siebie 🙂
Dziwnym dziecku? Nawet jeśli, to witaj w klubie, bo wychodzi na to, że też byłam dziwnym dzieckiem 😛 Okey, może nigdy nie kochałam końca wakacji, ale wybieranie zeszytów, nowego plecaka i piórnika? To był zawsze jeden z lepszych momentów wakacji. Pierwszego bloga też założyłam jeszcze w podstawówce i dobrze pamiętam te “konkursiki” z takimi nagrodami… ba sama takie urządzałam xD No i moje pamiętniki (bo pisałam je też od podstawowki) wyglądały jakoś podobnie: milion szkolnych “dramatów”, przyjaźni które raz były, a już dwie strony dalej ich nie było i kończenia wszystkiego “dobranoc pamiętniku” czy innymi takimi. Ba, może i nie zakładałam fanklubu Pottera (moje uwielbienie do tej serii przyszło trochę potem), ale WITCHa owszem xD Oh, to były czasy! 😛
PS. A co do listy najładniejszych facetów. Nie oszukujmy się, Jensen pokona wszystkich! 😀
Kurczę… dosłownie przed chwilą koleżanka z klasy (której szczerze nie lubię) skomentowała złośliwie mój komentarz i cały czas źle się czuję. No i właśnie przeczytałam Twój wpis. Szczególnie końcówka przemówiła do mnie. Tego było mi trzeba. Muszę koniecznie nauczyć się ignorować docinki, bo za bardzo się nimi przejmuję. I wtedy będzie mi łatwiej. Dziękuję za wpis 🙂
Oczywiście, że pisałam pamiętniki 😉 Doszłam chyba do dziesięciu tomów (numerowałam je, a co!), ale jak je po kilku latach przeczytałam… hmm… poszły do pieca. A że opisywałam w nich moją platoniczną miłość do mojego P. (dwa lata mijania go na szkolnych korytarzach), to powycinałam odpowiednie fragmenty i dałam mu przeczytać:D On sikał ze śmiechu, a ja do dzisiaj płonę ze wstydu:D
A myślałam, że tylko ja potrafiłam mieć takie spaczone pomysły jako dziecko. ;D Jeśli chodzi o spisywanie czegoś lub przepisywanie, to za cel postawiłam sobie przepisać encyklopedię. xD Po co? Do tej pory nie mam bladego pojęcia, chociaż wtedy wydawało się to być arcyważne. Oczywiście mój zapał do tego nie trwał dłużej niż trzy dni, ale samo wspomnienie pomysłu do tej pory powraca. Tak samo było z wydawaniem własnej, ręcznie pisanej gazetki, której o zgrozo ukazały się aż dwa numery, po dwa egzemplarze. ;P
Zamiast fanklubu Harrego Pottera, założyłam klub pisarski razem z koleżankami i siostrami. Można powiedzieć, że co tydzień zmuszałam je do pisania czegoś, a później czytałyśmy na głos swoje “dzieła”. Całe wakacje z głowy, ale teraz miło się to wspomina, szczególnie, kiedy ostatnio przez przypadek znalazłam te pisane przez nas opowiadania. ;D Pisanie pamiętników, budowanie domku na drzewie, szwendanie się po okolicy i zakładanie tajnych klubów, których celu oraz nazwy nawet nie pamiętam.. I oczywiście “zabawa w szkołę” obowiązkowo musiała być! ;D Ot, to wszystko i jeszcze więcej, chyba po prostu było efektem braku internetu, gier i innych tego typu rozrywek, przez co trzeba było ruszyć głową i samemu zorganizować sobie czas. Ale cieszę się, że tak właśnie było, bo wracając wspomnieniami do tamtego okresu, wiem że niczego bym nie zmieniła. 😉
Kupiłaś już nowego laptopa czy jeszcze wybierasz ? 😀
Kupiłam! Na instagramie jest. instagram.com/martapisze
Ten pamiętnik Hermy to nie był jakiś fanfic? Głupio, ale coś mi to mówi!
tak, hahahaha
Ej, ale on musiał mieć całkiem sporo wyświetleń, bo ja go chyba pamiętam 😀
Ale trafiłaś z tym wpisem! Dzisiaj robiłam porządki przedrozpoczęcieszkolne i znalazłam swoje stare pamiętniki. Aż się złapałam za głowę- ja głownie kochałam się w bohaterach książek (szczególnie Meg Cabot) albo filmów (“jestem po uszy zakochana w Aragornie” to mój hit). Też byłam trochę dziwnym dzieckiem, ale ani trochę nie jest mi z tego powodu wstyd 🙂
ej, ja też kojarzę pamiętnik Hermy! hahahha. 😀
mam sporo moich pamiętników, ale aż wstyd to czytać! też byłam maniaczką szkoły, czytania, nowych zeszytów oraz wyliczania czy przepisywania różnych rzeczy, np. tekstów piosenek z gazet, itp. nawet to gdzieś mam. tak samo segregator z wycinkami o serii filmów LOTR – kochałam Legolasa. filmy też, do dzisiaj, ale LEGOLAS… i ten szok, gdy w jakiejś gazecie było zdjęcie Orlando Blooma w ciemnych włosach! świetne wspomnienia. 🙂
wyobraźnia stanowiła ogromną część mojego dzieciństwa i wczesnych lat szkolnych!
Oj, sama pisałam pamiętniki, zanim na dobre wsiąknęłam w blogowanie 🙂 Nie wszystkie się zachowały, ale te, które mam dalej, wygrzebałam niedawno ze strychu i zamierzam sobie poczytać. Pewnie niezłe kwiatki tam się znajdą. A, i przy okazji zawdzięczam Tobie temat na posta, jakby zabrakło mi tych, co już mam.
Oglądałam mecze piłki nożnej tylko dla Smolarka! 🙂
Hahah, też pisałam pamiętniki 🙂 Zawsze zaczynałam wpis od: “Mój kochany pamiętniczku”, bo tak było w jakiejś bajce o kucykach Pony. Czytałam Witcha (jeżeli to Ty narysowałaś tę Will, to wcale nie masz dwóch lewych rąk!) i miałam bloga, na którego wchodziły tylko koleżanki. Ale chyba teraz najbardziej lubię czytać swoje “książki”, historie moich zabawek albo plagiaty bajek Disneya 🙂 Zrobiłam też “Proroka Codziennego” i przepisywałam do niego artykuły z książek o HP 😀 I też pisałam pamiętnik Hermiony, ale na papierze.
Co do punktu pierwszego – pamiętam dokładnie mój pierwszy tydzień w szkole (dokładnie w “zerówce”) i płacz, kiedy dowiedziałam się w sobotę rano, że mam wolne. 🙂 Zawsze lubiłam wracać do szkoły 🙂
Byłam niesamowicie podobnym dzieckiem do Ciebie! Uwielbiałam szkołę, od małego zadręczałam dziadka, żeby był moim “profesorem”, zawsze kiedy wracał z pracy, czekała na niego karteczka z zapisanym terminem kolejnej lekcji. 😀 Pamiętniki również towarzyszą mi od bardzo dawna, zaczęłam pisać w 3-4 podstawówki, w podobnej formie co i Ty, mniej więcej w szóstej zmieniłam nieco styl 😀 No i z moich zeszytów również wynika, że bezustannie kłóciłam się na przemian z dwiema “przyjaciółkami”. Ciągle też chorowałam i ciągle się zakochiwałam-nie było chyba w mojej klasie chłopaka, który by mi się nie podobał. Pisałam opowiadania, ilustrując je zdjęciami z Simsów! Blogi też prowadziłam…z opowiadaniami właśnie, z grafiką komputerową i instrukcjami… Na podwórku bawiłam się w Harrego i uparcie utrzymywałam, że najbardziej podoba mi się Ron, by być na przekór wszystkim 😀
Fajnie tak sobie powspominać, aż nabrałam ochoty, by napisać podobny post u siebie, miałabyś coś przeciwko, jeśli wspomnę, że inspirowałam się Twoim wpisem? :))
Nie! Bardzo chetnie przeczytam taki post!
Mnie też kusi do podobnego postu, materiału bym miała dużo 😀 ale tylko raz zamieściłam na blogu coś osobistego (link do piosenki, którą lubię), więc nie wiem…
Z drugiej strony, opisanie tego jak w podstawówce pisałam książki, z których jedna doszła nawet do stu iluś stron mogłoby być ciekawe.
Też miałam pamiętniki. Całe 11 i pół zeszytu. Mój chłopak z licem kiedyś zajrzał do jednego z nich, kiedy chciałam mu przeczytać mały fragmencik… Zrobił taką awanturę zazdrości, że odechciało mi się cokolwiek pisać, bo zajrzy i będzie mi wypominał. Bałam się wyjść do toalety kiedy był u mnie, bo te pamiętniki… A nuż coś wyczyta… Spaliłam je. Do dziś żałuję, że nie umiałam dokonać prostego wyboru: Dawna ja czy chłopak szalejący z zazdrości.
Moje pamiętniki są ukryte bardzo, BARDZO głęboko w olbrzymim pudle z pamiątkami; otworzyłam jeden z początku gimnazjum jakiś czas temu i naszła mnie nagła ochota, żeby powalić głową o ścianę (ach te gimnazjalne miłości! takie dorosłe 🙂 ) w akcie uznania dla mojej mądrości na tamtym etapie życia. Także dla dobra mojego psychicznego i fizycznego zdrowia wylądowały z powrotem w pudle.
Pozdrawiam 😀
O rany, większość moich pamiętników jest schowana w wielkim pudle gdzieś na szafie. Zeszyty i notatniki pełne dramatów, wycinków z gazet czy przypadkowo wklejonych pamiątek (bilety, papierki, jakieś karteczki…), a i listy najprzystojniejszych też były! Zachowam je, bo po kilku latach wracanie do nich to nieopisana przyjemność. A ja sobie i do dzisiaj coś piszę, bo chyba tak jak ty nie potrafię przestać. Uspokaja mnie to i pomimo, że słowa pisane teraz są na nieco innym poziomie, to po kilku latach i tak będę się z siebie śmiać. 🙂
Hehe ja też mam w rodzinnym domu dwa swoje pamiętniki z czasów nastoletnich 😉 mam nadzieję, że moja mama ich nie odkryła i nie przeczytała bo wypisywałam tam takie bzdury, że aż się sama boję teraz czytać ;D
czy ja wiem, czy dziwnym. może dziwnym z perspektywy dorosłej Marty. ja też pisałam pamiętniki i też napisałam własny podręcznik 😛 byłam zakochana w jattamanie i miałam wymyślonego przyjaciela Ongata 😛 a i wymyśliłam nowe słowo: abakercja 😉 szkoda, że nie pamietam co znaczyło.
a pamiętacie Złote Myśli? To dopiero było coś 🙂 kiedy na pytanie: “Czy masz chłopaka/dziewczynę?” każda z dziewczyn pisała NIEEE z milionem wykrzykników na końcu 😀 ile się od tego czasu pozmieniało…
To było najważniejsze pytanie, choć odpowiedz była oczywista. 😀
Mam taki sam pamiętnik z Witch! 😀 Niedawno go znalazłam i naprawdę można nieźle się pośmiać, czytając jego zawartość
Sama nie pisałam pamiętników ale mam do dzisiaj zeszyt z pytaniami do znajomych 😀
Stwierdzam, że byłaś tak samo dziwna jak ja. Też napisałam własny podręcznik a poza tym bawiłam się w Makłowicza.
Wygrałaś internet tym Makłowiczem, ryczę!!! 😀
Miałam pamiętniki, “złote myśli ” z pytaniami do znajomych, ale przetrwał tylko 1 – z wpisami od znajomych. Resztę wyrzuciłam już jako dziecko, bo niektórzy czytali je jak znaleźli i się śmiali. :] Teraz tego żałuje. 🙁 Kiedy będę miała swoje maleństwo to, nigdy nie będę się śmiała z małych, ale WAŻNYCH jego spraw (i nigdy, nikomu nie będę zaglądała w jego notesy!!!). 😉 Twój wpis bardzo mi się podoba- nie każdy miałby tyle odwagi co ty by takie prywatne wpisy ze swojego życia publikowac , ale warto to zmienić. 🙂
Ja też odkąd nauczyłam się pisać to pisałam pamiętniki. Też właściwie byłam dziwnym dzieckiem, bo uwielbiałam czytać książki i pochłaniałam je tonami i to było moją wielką pasją. Albo hodowałam z przyjaciółką kijanki, bawiłam się w szkołę albo w wampiry zanim to było modne 😉 W czwartej klasie zaczynałam pisać słodkie blożki, a potem przerzuciłam się na potterowskie fanfction. To były fajne czasy ♥
Ja też niedawno zajrzałam do mojego pamiętnika sprzed 15 lat. Przerażające, a zarazem cudowne uczucie… ufff… jak dobrze, że człowiek się zienia 😛
Ah pamiętam swój 🙂 Najpierw same wpisy. W innych życie miłosne z pierwszym chlopakiem w szóstej klasie xd Wróciłam do nich jakos w gimnazjum, na początku teksty piosenek i opisywanie ich znaczenia później moje życie, które jakoś sie popsuło więc smutno mi jest wrócić do tych pamiętników 🙂
Świetnie mi się czytło ten wpis, bo przypomniałaś mi o moich pamiętnikach 😀 jak będę w domu to przepiszę Ci mój ulubiony fragment z 3 klasy szkoły podstawowej. 😀
Jezuuuu, też miałam pamiętnik! 🙂 I dziś żałuję, że nie prowadzę go już regularnie. Praktycznie wcale go nie prowadzę.
Pierwszy był zapinany na kluczyk, z twardą, brokatową okładką. Chyba trzy takie same miałam, można je było kupić w sklepie papierniczym na osiedlu. Miał perfumowane kartki – pachną do dziś 🙂 Jak zbliżałam się do końca kartek, składałam zapotrzebowanie do mamy na nowy egzemplarz. Pisałam piórem, szkoda, bo atrament po latach wyblakł i niektórych wpisów nie idzie już odczytać…
Pisałam w nim w podstawówce. Najlepsze fragmenty to obowiązkowy opis wszystkich prezentów urodzinowych/gwiazdkowych, dokładne streszczenia każdego dnia i… tadam!!! szczegółowy opis sceny z ‘Titanica’, w której Jack i Rose kochali się w samochodzie 😀 Dodam, że miałam wtedy jakieś 7-8 lat i opatrzyłam ten szczegółowy opis zdaniem: ‘Oni chyba UPRAWIALI SEKS!!!!!!’ 😀 😀 😀
W gimnazjum miałam już pamiętnik-zeszyt. Usztywniona okładka, zielony kolor, masa śmiesznych świnek. Mam dwa takie egzemplarze, ten drugi jest zapełniony tylko do połowy… 🙁 W każdym razie roi się w nim od opisów chłopaków, w których się kochałam i moich rozterek sercowych, światłych myśli trzynastolatki i łzawych opisów złamanego serca. Co zabawne, czytając to – czuję dziwne… zażenowanie? 🙂 Największym hitem gimnazjalnego pamiętnika jest wzmianka o zapaleniu pierwszego papierosa (lat 13, nie potępiajcie mnie) oraz wpisana na różowo uroczysta przysięga, że oto nigdy więcej papierosa do ust nie wezmę. Zabronił mi tego mój ówczesny chłopak (2 dni ze sobą chodziliśmy, wszystko odbyło się za pomocą SMSów, bardzo cierpiałam :D), który już wtedy jarał jak smok (miał lat 14). Dzisiaj nie gadamy ze sobą, ale ze szlugiem w mordzie chodzimy oboje 😛
Mam tam też wpisane adresy, adresy e-mail i numery telefonów chłopaków, do których wzdychałam, i których zdobycie (adresów, nie chłopaków) wymagało czasem zwinięcia dziennika lekcyjnego nauczycielowi i pod pretekstem ‘policzenia sobie średniej’ spisania danych kontaktowych z pierwszej strony 😀 😀 😀 Co zabawne, znam te adresy i numery telefonu nadal na pamięć, po latach, choć w większości przypadków nie używałam ich od lat i uległy one zmianie 😛
Mam też wpis obsmarowujący koleżankę. Boże, wyżyłam się na niej jak ostatnia suka, ale prawda jest taka, że miałam powód, a dziewczyna była, jest i będzie kretynką. Dzisiaj użyłabym po prostu bardziej dosadnych określeń, ‘zielona małpa’ nie oddaje w ogóle charakteru tego babska 😀 😀 😀
A, i najważniejsze!
Zawsze, ale to ZAWSZE, i w podstawówce, i w gimnazjum, moje wpisy zaczynałam powitaniem i kończyłam pożegnaniem. W podstawówce było to ‘Witaj!’, obowiązkowo z wykrzyknikiem, a w gimnazjum było wszystko… łącznie z ‘ariwederczi’ i tak dalej 😀 😀 😀
Dzięki za powrót do przeszłości! 🙂
Oczywiście że miałam podchody do pamiętników, blogów i blogasków. Ewoluowały, ale mam wrażenie że już wtedy ujawniał się mój umysł bardziej ścisły niz humanistyczny. Najbardziej lubiłam rzeczy typu “Złote myśli” czy pytania i odpowiedzi w punktach. I teraz też najbardziej lubię tworzyć i czytać takie wpisy punktowane, wraźnie dzielone. Czasem wpadnie mi w ręce książka w której nie ma rozdziałów… DRAMAT, nie umiem zaplanowac czytania 😉
Tak gdzieś do końca gimnazjum przeważały u mnie wpisy czasami bardzo zabawne. Potem moje problemy zaczęły się pogłębiać i już rzadko bywało wesoło lub pozytywnie. Teraz też różnie. Ja piszę pamiętni od 9 lat i czasami śmieje się z moich wpisów, szczególnie z opowiadań z lekcji biologii w gimnazjum, na których działy się cuda.
Aż wyciągnęłam stary pamiętnik… Moja ortografia wygrywa wszystko: “muj kochany pamientniku” xd. Co do dziwnych zajęć to ja kiedy miałam jakieś 4 lata i jeszcze nie umiałam czytać strasznie chciałam przeczytać Harry’ego Pottera bo był wtedy na niego szał, więc brałam sobie książkę i się patrzyłam na strony, na każdą przez parę minut i wyobrażałam sobie, że rozumiem co tam jest xd. a jak w końcu czytać się nauczyłam to moją ulubioną książką było coś w stylu atlasu zwierząt i też wszyscy na mnie dziwnie patrzyli^^
A blogi też miałam, pierwszego to jakoś w 3 klasie podstawówki…Pamiętnik oczywiście. Pierwszy (i w sumie jedyny) powiedzmy “sensowny” blog założyłam w 6 klasie i było to opowiadanie z braćmi Jonas w roli głównej, w którym mnie i Joe Jonasa łączyła oczywiście wielka miłość <3 Nawet miałam paru czytelników o dziwo! 😀
Kompletnie mnie nie dziwi, że przepisywałaś skecze ze słuchu 🙂 Sama nie byłam inna, choć w moim przypadku było to zapisywanie tekstów piosenek Ich Troje. Czasami tworzyłyśmy (ja, moja siostra i kuzynka) teledyski i przygotowane przedstawienie musieli oglądać nasi rodzice 😀 Chyba każde dziecko ma w sobie jakieś dziwactwo 😀
Lubię Twojego bloga, pisz, pisz
Tak a’propos, to ja ogryzam z ptasiego mleczka najpierw czekoladę, a później wyjadam środek 🙂
Ja byłam dziwnym typem dziecka. Gdy mama kupowała mi zeszyty, obiecywałam sobie że będę w nich pięknie pisała. Kiedy jednak na lekcjach szybko pisałam, to bazgrałam, więc już nie było tak ładnie. I kiedy normalne dzieci w moim wieku się bawiły, Ola kupowała nowe zeszyty i przepisywała je, żeby było idealnie. W sumie chociaż trochę sobie rzeczy przypominałam, i ćwiczyłam pismo, ale niekiedy od jednego przedmiotu kilka razy przepisywałam XD A do pamiętników, to mam, na strychu, i niekiedy wyjmuję i czytam, to aż się łezka w oku tli. No i blogi, dżizas! miałam na onecie, nie pamiętam adresu, ale był taki czarny i każda czcionka w ramkach była inna XD co to były za czasy.
Podoba mi się Twój blog, choć zapewne jestem młodsza od większości czytelniczek. 13 lat:) Interesuję się dojrzewaniem i chciałam zobaczyć, co mówią na ten temat osoby, które przez to już przeszły – i tak odkryłam Twój kącik w sieci.
Ja też byłam i nadal uchodzę w pewnych kręgach za dziwną osobę. Kiedyś było mi z tego powodu przykro i chciałam się zmienić, ale teraz, zwłaszcza po przeczytaniu tego posta, czuję się lepiej:) Każdy ma w końcu jakieś dziwactwa xD
mam nadal pamiętnik.
Mam tylko jeden pamiętnik z przełomu 3 i 4 klasy szkoły podstawowej, ale za to zacny. Ostatnio go wygrzebałam przy porządkach i też się uśmiałam. Ulubiona książka z tamtych czasów? “Atlas grzybów”! Kocham mój pierwszy wpis, gdzie napisałam coś w stylu ‘w szkole lubię gdy mi się zabiera buta i rzucają go i chcą żebym go złapała’. Milion rysunków i wierszyków, które wymyślałam gdy nie miałam o czym pisać, 10 list obecności, tak na wszelki wypadek gdybym zapomniała kto chodzi ze mną do klasy (ale to się chyba wiązało z uwielbieniem do zabawy w szkołę). Mam też pamiętniko-książkę, którą napisałam mniej więcej w tym samym czasie, gdzie opisuje jakieś przygody z działki. Na przykład ‘straszną bużę’, albo ucieczkę przed krowami. Co do przepisywania różnych rzeczy, gdy bawiłam się w szkołę, potrafiłam sama napisać ok. 20 identycznych kartkówek za całą klasę, potem je sprawdzić i wstawiać oceny. Oczywiście miałam dziennik i w ogóle byłam bardzo sumienną nauczycielką.Blogaska też przechodziłam, oczywiście na onecie. Przyjaciółka mi założyła i cały świat mógł czytać moje nieregularne wpisy ozdobione milionem emotikonek. Konkursiki i nagrody w komentarzach też zaliczyłam. Potem w gimnazjum miałam nawet osobnego bloga z konkursami… że też się chciało. I kolejnego bloga – fanfik HP… i jeszcze jednego o filmach… Cudowne czasy.
Miała identyczny pamiętnik z witcha! 😀 Gdzieś na dnie szafy mam kupę notesów i zeszytów w różnych rozmiarach, a pisałam pamiętnik od pierwszej klasy podstawowej. Do tej pory piszę pamiętnik i pewnie z tego też będę się śmiała za jakieś 10- 20 lat 🙂
pisało się pamiętniki 🙂 cudowna sprawa takie wspomnienia! 😀
Pisałam pamiętnik w 5 i 6 klasie, był to głównie opis dnia. W gimnazjum miałam przerwę w pisaniu, a szkoda. W lo znów zaczęłam i praktycznie codziennie coś napisałam. I też opisy moich pierwszych miłości, pocałunków, nie chciałabym, by to trafiło w obce ręce :p teraz na studiach piszę, jak dzieje się coś ważnego, śmiesznego albo jak mnie weźmie na przemyślenia. W dzieciństwie bawiłam się w szkołę. Z takich czasochłonnych zajęć, to zaczęłam czytać taki gruby słownik języka polskiego 😉 Ze słuchu pisałam teksty piosenek. I tak w piosence “czarny chleb i czarna kawa” zamiast ‘młody więzień’ miałam napisane ‘mógłby widzi’. Haha :d
I bardzo dobrze, że napisałaś ten post. Czytając o tobie, śmiałam się z siebie, bo przecież też robiłam podobne rzeczy. Co prawda pamiętnik mam tylko jeden, pisany w podstawówce. Też znalazłam tam szkolne kłótnie z koleżankami, super słowa np. “kturom” lub umnie”, a także dramatyczne problem typu “podoba mi się chłopak, ma ładne włosy, oczy itp. Chcę mu zrobić zdjęcie, ale pewnie mi się nie uda” xD
Dzięki Marta, przypomniałaś mi jak to fajnie jest być małym dzieckiem i samą sobą.
Mam kilka starych pamiętników i czytanie ich zawsze jest pełne śmiechu 😉 Też zawsze cieszyłam się z początku szkoły. Też kiedyś założyłam klub (naoglądałam się jakiś głupich seriali, ale wspomnienia są świetne). Listę najprzystojniejszych facetów też oczywiście miałam. I też chyba byłam dziwnym dzieckiem, jak najbardziej się z tego cieszę, przynajmniej nigdy nie było nudno! 😉
Marta,
Też napisałam w dzieciństwie własny podręcznik do zabawy w szkołę;
a moje pamiętniki (pisze od 3 klasy SP) w podstawówce obowiązkowo miały okładki z wróżkami Witch…
Nie jesteś więc jedyna:)
Ech, ja również jako nastolatka pisałam pamiętniki 🙂 Zaczęłam w wieku ok.10 lat, skończyłam tuż przed pójściem na studia. Teraz żałuję, że nie potrwało to dłużej, bo pamiętniki to naprawdę świetna pamiątka i czasem niezły “przypominacz” pewnych faktów 🙂 Ale ponoć “grzeczne dziewczynki piszą pamiętniki, a niegrzeczne nie mają na to czasu”… niegrzeczna się nie stałam, ale bardziej zajęta na pewno 🙂
Jednak piszę ten komentarz głównie po to, żeby podzielić się pewną myślą. Jestem od Ciebie niewiele starsza (rocznik’87) i wiele cech dzieciaka, które znalazłaś w sobie, ja również miałam. Zajmowałam sobie czas pierdołami, stosunek do koleżanek zmieniałam co tydzień i takie tam. Tyle, że to wszystko działo się w zupełnie innych okolicznościach. To zaskakujące, że dzieli nas raptem kilka lat, a jednocześnie ogromna przepaść technologiczna. W moich pamiętnikach nie ma słowa o Internecie, więc rzecz jasna także o blogach czy internetowych klubach, a jeśli gdziekolwiek wspomniałam o komputerze to pewnie tylko w kontekście painta czy czegoś tego pokroju. Kurczę, chyba naprawdę jestem ostatnim pokoleniem wychowanym bez internetu! I szczerze, bardzo się cieszę, że jeszcze się załapałam na takie czasy 🙂
Uwielbiam Twoje wpisy! Buzia uśmiecha mi się od ucha do ucha jak je czytam 😀 sama ostatnio robiłam porządki w swoich szpargałach i natrafiłam na moje stare pamiętniki, przyznam, że fajnie mi się je czytało, nie mogłam się nadziwić jakie problemy wtedy miałam i w jaki sposób pisałam – boosiaczki, cmokaczki i inne śmaczki 😀 najbardziej utkwił mi w pamięci fragment, gdzie pisałam o chłopakach, a właściwie o chłopaku. Byłam wtedy z Wojtkiem i po jakimś czasie zaczęło się coś psuć, ja oczywiście wielka panika, bo “Wojtusia tak kocham, Wojtuś nie może mnie zostawić bo się zabije”, wielka depresja “boooshe pisałam do Wojtka, olewa mnie, nie odpisuje, co za drań, jak on tak moszhe, na pewno jush z jakąś inna pisze, boshe dlaczego on mi to robi?” a potem “Wojtuś odpisał, jednak mnie kocha! Jeeeee ale jestem szczęśliwa, boshe!” Aż oczy mnie bolały od czytania tego! W końcu stało się tak, że rozeszliśmy sie z Wojtusiem, był wielki płacz, wielka depresja, opisy smutku, żalu, stwierdzenia że “Ja bez niego nie mogę żyć” i “Nie chcę już żyć” – wielki dramat jak widzisz 😀 i rozstanie z pamiętnikiem, bo przecież to koniec, teraz już nic nie ma sensu.. płacz, brzydkie słowa i depresja bo Wojtuś odszedł.. i co? I po trzech miesiącach powrót do pamiętnika bo “Jest pięknie, życie jest cudowne, mam supcio nowego chłopaka!” Haha, no czy to nie jest zabawne?! 😀 Wielka drama, deprecha, bo życie nie ma sensu a potem siup i życie jest piękne, a gdzie te zatwierdzenia że nie chce nikogo innego?! Jakie błahe problemy wtedy miałam:)
Ps. Ty przepisywałaś skecze Ani Mru Mru a ja przepisywałam teksty piosenek i wklejałam wycinanki z gazet typu bravo i też miałam listę aktorów, którzy mi się podobają razem ze zdjęciami 😀
Hahaha “Halo halo witam państwa serdecznie ze skoczni z garniszpartenkirszen. Piękna słoneczna pogoda, a nasz Adaś już jest na desce…” Ja z koleżankami znałam te hitowe skecze na pamięć. Do tej pory są okazje, gdzie wręcz pasuje zacytować.
Bardzo dojrzale napisane jak na 13-latkę 🙂
Haha, blog “Pamiętnik Hermy”. Nie tylko ja nazywałam tak Hermionę. <3