Menu
Dobre życie

Słuchaj, jesteś cholernym szczęściarzem

Biegniesz.
Z wysiłku żyła wyskakuje ci na czole i pulsuje jak szalona. Słuchasz swojego przyspieszonego oddechu  i powoli czujesz, jak gdzieś tam, z boku brzucha, pojawia się tępy ból. Cholerna kolka. Chcesz biec dalej, ale nagle orientujesz się, że stoisz w miejscu. Kojarzysz te sny? Te, w których próbujesz przed kimś uciec, ale ciągle ruszasz nogami miejscu i nie przesuwasz się nawet o centymetr do przodu? 

zachód wschód słońca dziewczyna pięknie



Czasami człowiek grzęźnie w bagnie.
Albo wróć: raczej w ruchomych piaskach. Chce się wyrwać i iść dalej, planuje szczegółowy harmonogram działań, wie, co ma zrobić, żeby było dobrze. Szarpie się w tych piaskach i wyjść nie może: tylko się jeszcze bardziej zatapia. Już – już przykrywają go do piersi. Próbuje więc ostatkiem sił wybrnąć z sytuacji, macha rękami, ostatkiem sił szarpie… i piach przykrywa mu brodę. Usta. Nos.
-Trafiony zatopiony – myśli, tonąc w morzu złotego piachu.

JESTEŚMY ŚLEPI JAK KURY

Jesteśmy ślepi. Większość z nas. Dążymy do sukcesu, chcemy mieć awanse, pieniądze, umiejętności, zdolności. Pragniemy być ładniejsi, szczuplejsi, bardziej umięśnieni. Mamy tylko jeden problem. Sami siebie wsadzamy do ruchomych piasków i za Chiny nie jesteśmy w stanie ruszyć dalej.

samoloty szybowce niebo

Wiesz, co jest piaskiem? Niewdzięczność. Ślepota. Zaćmienie mózgu, które powoduje, że nagle wzruszasz ramionami i mówisz “ok, to nic wielkiego. Może być”. Piaskiem jest twoje niedostrzeganie tego, jak wielkim szczęściarzem jesteś i jak świetne jest twoje życie. Jesteś tak zapatrzony w rozwój i dążenie do przodu, że nie widzisz tego, co masz pod nosem. A jak się czegoś nie docenia, to to może zniknąć. Plum. I nie ma.

-To co, masz bloga? – słyszę. Pytanie wyrywa mnie z zamyślenia. – Taaa – odpowiadam, grzebiąc łyżeczką w kawałku ciasta. Rany boskie, jak ja nie lubię wiśni, żeby je tylko stąd wydłubać… – mam nawet dwa blogi – dodaję, odsuwając rozgnieciony owoc na brzeg talerzyka.
– Ale ekstra! I co? Patryk mówił, że sporo osób cię czyta, prawda? – emocjonuje się. Spoglądam na nią, parskam śmiechem. Wracam do grzebania w cieście.
– Gdzie tam dużo, jest mnóstwo większych blogów – wzruszam ramionami – ludzie mają po kilkanaście tysięcy lajków, subów, komentarzy i innych takich. Każdy może mieć takiego bloga, jak ja.

PLUM. Właśnie zanurzyłam się w piach aż do nosa. Jeszcze chwilę i utonę.

SKORO JA TAK MOGĘ, TO INNI TEŻmorze brzeg widok horyzont zachód wschód słońca

Widzicie, co robię? Marzyłam kiedyś o tym, żeby znalazła się chociaż garstka osób, które mnie chcą czytać. Garstka. Teraz mam więcej, niż dwie garstki, więcej niż dwanaście garstek… i tego nie widziałam. Bo przecież inni są poziom wyżej, coś mają lepiej. Pisanie to moje hobby, w blogi wkładam mnóstwo pracy, której sama nie doceniam. Powinnam być dumna z tego miejsca.  Ba, rany boskie, powinnam promieniować szczęściem na pięć kilometrów! 

W życiu nie myślałam, że moje, rodzące się czasami w bólach, wypociny będzie czytało tyle osób. Nigdy nie marzyłam, że ktoś mi napisze maila z wiadomością “fajny ten twój blog”. Powinnam to doceniać, bo sama na to zapracowałam, bo jestem w miejscu, w którym chciałam być. Bo w każdy post wkładam tyle samo wysiłku, tyle samo wypitych kubków z herbatą i tyle samo myśli “to nie jest wystarczająco dobre, żeby to opublikować”.

Ale nie, bo przecież dopada mnie głupie myślenie “skoro ja tak mogłam, to każdy tak może. To nic wielkiego, muszę zdobyć coś więcej”. Przerost ambicji. Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada.
Ja kopałam je pod samą sobą.

WIECZNE WYMAGANIAmost

– Dobra, ja kończę, bo idę na drugie zajęcia dzisiaj. Muszę się porządnie spocić – ucinam rozmowę, przekraczając bramki siłowni.- A co ty tak ostatnio często tam chodzisz? – pyta mnie z ciekawością w głosie.
– Muszę trochę zrzucić – zwierzam się. – Chciałabym zejść jeszcze z trzy kilo przynajmniej.
– No chyba jesteś głupia! – krzyczy tak głośno, że ludzie chyba myślą, że gadam na głośnomówiącym. Jakaś parka przestała się całować i się na mnie gapi. Wielki pan Jem-Za-Dużo-Białka odkłada swoją sztangę i mierzy mnie wzrokiem. Przeszkodziłam mu w pakowaniu.
– Przecież wyglądasz bardzo dobrze, o co ci chodzi? – słyszę. Wzdycham. Zawsze jest to samo, wieczne tłumaczenie się.
– Mam za duże uda – cedzę przez zęby i modlę się, żeby parka wreszcie odwróciła ode mnie wzrok. Moja rozmówczyni zaczyna zalewać mnie potokiem argumentów, który ma mi udowodnić, że co jak co, ale uda mam w porządku.
-Dobra, cicho – ucinam zniecierpliw ona. – Mam duże uda i już, ok? To moja sprawa!

Widzicie, są ludzie dużo grubsi ode mnie. Są koleżanki, które czasami mówią, że chciałyby się ze mną zamienić figurą. Moja jest okej – bez szału i fajerwerków, ale raczej nie można narzekać.

Ale ja oczywiście narzekam. Bo przecież zawsze może być lepiej. Ciągle może być szczuplej. Wiecznie coś można poprawić i skorygować. Zamiast docenić fakt, że mogę jeść co chcę i nie przybieram na wadze jak młoda orka, jęczę, bo coś jest za duże o centymetr albo dwa.
Sama wskakuję do ruchomych piasków.

KUBEŁ ZIMNEJ WODY

Czas dać sobie liścia w twarz. Ogarnąć się i na chwilę zatrzymać. Pójść na działkę, powąchać kwiatki, uciekać przed pszczołą ku uciesze znajomych – panicznie boję się owadów – i zjeść karkówkę, bez myśli, że jutro muszę iść na trzy turbo spalania.
Nic nie muszę, jestem okej.

Tak samo okej jest mój blog.  Czas sobie przypomnieć, że nawet nie myślałam, że ktoś będzie chciał to czytać. Czas zacząć doceniać to, co wypracowałam.
Łap chwilę. Stań przed lustrem i powiedz:

Cholera, to mi się dzisiaj udało.

Każdy z nas jest w jakimś aspekcie szczęściarzem. Czasami przez genetykę i zabójczy wygląd, czasami przez wiedzę, czasami przez małe, prywatne sukcesy, które sprawiają, że idziesz do przodu. I oczywiście, że wymaganie od siebie jest dobre, ambicja jest zdrowa, ciągła chęć rozwoju też. Ale wiecie, rozwój polega na czym innym: aby mierzyć wysoko i jednocześnie dostrzegać to, co się już zrobiło.

A teraz Twoja kolej. Co doceniasz?

Znajdziesz mnie:
FACEBOOK || NEWSLETTER || ASK.FM || YOUTUBE || BLOGLOVIN’

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.