Dom. W sensie, ten rodzinny. Słyszę otwierające się drzwi i głosy w przedpokoju. Powoli, leniwie zsuwam się z krzesła, poprawiam dresy (od szóstej klasy podstawówki te same) i idę zobaczyć, kto nas odwiedził.
– Cześć! – wyszczerzyłam zęby, widząc znajomą twarz – co tam u ciebie?
Moja bratowa uśmiecha się. – A wiesz co, słyszałam, że nagrywasz filmiki – mówi, jednocześnie zdejmując kurtkę. Rany boskie. No to zaczął się koniec świata.
Dawno, dawno temu, kiedy trawa była bardziej zielona, największym lansem w szkole był odtwarzacz mp3, a Miley Cyrus była jeszcze Hannah Montaną, miałam setki blogów, które uwielbiałam pokazywać swojej rodzinie. Wiecie, wołałam ich wszystkich do komputera i wyświetlałam swoje cudowne strony na Onecie, zmuszając Bogu ducha winnych ludzi do czytania bzdur, które napisałam jako trzynastoletnie dziecię.
Zakładając tego bloga, bąknęłam o tym rodzicom raz czy dwa (“Mamo, przyjdę zaraz na obiad, muszę dokończyć wpis!”, “czy musimy tam iść? Chciałam napisać notkę!”), ale ogólnie rzecz biorąc dałam sobie z rozgłaszaniem tego na prawo i lewo spokój, bo – bądźmy szczerzy – i tak nikt tego nie czytał.
Do czasu.
ZACZĘŁO SIĘ ZIMĄ
– Skąd wiesz? – zapytałam więc, próbując nie wyglądać na zbytnio zszokowaną. Wiecie, założyłam nogę na nogę (w moim szarym dresie musiało to wyglądać bardzo elegancko) i wlepiłam oczy w moje skarpetki. Czysta klasa i szyk, pani Kwaśniewska może się ode mnie uczyć.
– Dowiedziałam się od sklepikarki ze szkoły – powiedziała bratowa, uśmiechając się od ucha od ucha – widziała twój filmik o purystach językowych i zagadała mnie na przerwie.
– Aha – odpowiedziałam spokojnie, dalej próbując wzrokiem wywiercić dziurę w moich skarpetkach. Spojrzałam na bratową, zamieszałam swoją herbatę, po czym powoli, bardzo, bardzo ociężale, mój mózg połączył wszystkie fakty.
Pani. Ze. Sklepiku. Widziała. Filmik.
Czułam, jak moja głowa płonie z wysiłku.
Okazało się, że pani ze sklepiku szkolnego jest mamą kolegi Patryka z sąsiedztwa. Pewnego dnia kolega oglądał nowy film na moim kanale, gdy do pokoju weszła jego mama i obejrzała go z nim. Potem poszła do pracy, gdzie spotkała moją bratową – też pracuje w szkole – i opowiedziała jej o moim filmie.
A bratowa powiadomiła mnie.
Uwierzcie mi, nie znajdziecie lepszego dowodu na to, że poczta pantoflowa ciągle ma się świetnie.