Teraz wszyscy studiują.Tłumy licealistów biją się o miejsce gorzej niż fanki Biebera o autograf i zacięcie odświeżają stronę, by dowiedzieć się, czy na pewno nie ma już wyników. Przeszukują stare fora, próbując dowiadywać się, jaki był próg punktowy w tamtym roku i przeglądają rankingi uczelni, żeby upewnić się, że na pewno wybrali najlepszą. Latają jak kot z pęcherzem, bijąc się o kierunek… a po pięciu latach orientują się, że studia były przereklamowane.Życie bywa okrutne, co nie? […]
Teraz wszyscy studiują.
Tłumy licealistów biją się o miejsce gorzej niż fanki Biebera o autograf i zacięcie odświeżają stronę, by dowiedzieć się, czy na pewno nie ma już wyników. Przeszukują stare fora, próbując dowiadywać się, jaki był próg punktowy w tamtym roku i przeglądają rankingi uczelni, żeby upewnić się, że na pewno wybrali najlepszą. Latają jak kot z pęcherzem, bijąc się o kierunek… a po pięciu latach orientują się, że studia były przereklamowane.
Życie bywa okrutne, co nie?
W tym szale na dyplom, który na większości kierunków uzyskuje się z palcem w pewnej części ciała ludzie zapominają o jednej, bardzo ważnej rzeczy: papier nie sprawia, że jesteś mądrzejszy.
Tak samo jak nie wyczaruje ci cudownej pracy
To nie jest tak, że kończysz uniwerek, a pod twoją stancją ustawia się kolejka pracodawców, którzy biją się między sobą i rzucają ci propozycje na wycieraczkę. Nie oczekuj, że gdy oddasz pracę magisterską, to na twojego maila przyjdzie pięćdziesiąt wiadomości z ofertą pracy i niezłą sumką na początek.
Przepraszam, ktoś chyba cię zrobił w konia. Życie tak nie wygląda.
CZYM SIĘ RÓŻNISZ?
Wystarczy logicznie pomyśleć: skoro prawie wszyscy twoi znajomi idą na studia i każdy z nich – z większym wysiłkiem lub mniejszym – dostanie ładny dyplom i wyda swoją pracę magisterską w lansiarskiej, niebieskiej oprawie, to czym się od nich różnisz? Co jest w tobie takiego niezwykłego, oprócz tego, że może zrobiłeś dwa kierunki, więc masz trochę więcej papierów do powieszenia w ramce?
Nic.
CV, w którym wielkimi literami jest napisane, że skończyłeś studia nie jest zbyt imponującym dorobkiem. Przykro mi, jeśli myślałeś inaczej. Smutno, że czytałeś wszystkie te dziwne książki i wkuwałeś na pamięć rzeczy, których teraz nawet nie możesz sobie przypomnieć po to, by się dowiedzieć, że twoja piątka za magisterkę jest tyle warta, co brudna czapka jakiegoś żula, porzucona pod ławką w parku. Prawda jest okrutna: sam fakt tego, że skończyłeś studia (o mój Boże, mamy ci bić brawo?) nie sprawi, że twoje życie będzie usłane różami i croissantami z czekoladą.
Nie ma szans.
Ponieważ studia są ogólnodostępne (żegnaj, prestiżu!), co roku uczelnie wypluwają ze swoich wnętrzności kolejne setki studentów, biednych Januszy, którzy nie rozumieją, dlaczego nikt ich nie chce. Przecież mam dwa kierunki! Rany boskie, zakuwałem przez pięć lat! (To znaczy: zakuwałem dwa razy w roku do sesji, a resztę czasu spędzałem na facebooku).
CO NIBY UMIESZ?
Ludzie myślą, że skoro siedzą kilka lat w szkolnej ławce, to zstąpi na nich nagroda z nieba. Bzdura. Spójrzmy prawdzie w oczy: w większości przypadków – zwłaszcza humanistycznych – studia niczego nie uczą. Co niby pamiętasz z wykładu rok temu? Czy rzeczywiście posiadłeś tajemną wiedzę, której nie da się sprawdzić w Google? Czy przeczytanie kilku lektur, z których i tak rzuciłeś okiem tylko na streszczenia, rzeczywiście poszerzyło twoją wiedzę?
Prawda jest taka, że studia może i rzeczywiście byłby wartościowe, gdyby studenci się uczyli – to raz. Dwa, gdyby ktoś z góry wreszcie zajarzył, że większa część zajęć jest bez sensu. Te pasjonujące godziny spędzane na oglądaniu czyichś prezentacji, kolejne poranki, w czasie których spałeś w trakcie nudnego jak flaki z olejem wykładu, te kilka sekund w ciągu całego studiowania, kiedy RZECZYWIŚCIE dowiedziałeś się czegoś nowego i przydatnego…
Rzeczywiście, brzmi jak niezła edukacja.
UCZELNIA: ŻYCIE
Doświadczenie – to jest to, czego potrzebujesz. Nie musi być od razu w prestiżowej firmie albo działalności, która ma milion fanów na fejsie. Zgłaszaj się na darmowe staże – trudno, jakoś trzeba, dokształcaj się we własnym zakresie, rób coś swojego, poświęć się swojej pasji, zacznij chodzić na darmowy kurs w bibliotece… jest mnóstwo rzeczy, które mogą podnieść twoje kwalifikacje i za które wcale nie musisz płacić mnóstwa pieniędzy. Wystarczy tylko przejrzeć internet, poszukać, pomyśleć i zacząć działać, żeby potem nie zostać jednym z tych marudzących ludzi, którzy jęczą, jak bardzo nie lubią swojej pracy. Jesteś młody i możesz DUŻO. Naprawdę DUŻO. Trzeba po prostu zacząć się troszczyć o własny tyłek.
A jak przez zbieranie doświadczenia raz, dwa albo dziesięć nie pójdziesz na wykład… no cóż, myślę, że nic na tym nie stracisz.
Niektórzy mówią, że przez studia nie mają czasu na zbieranie doświadczenia – to prawda. Ale wiecie co? Są wakacje. Są zdalne praktyki. Są książki, które możesz przeczytać siedząc w autobusie albo kisząc się na wykładzie, na którym sprawdzają obecność.
Nie bądź bezbarwny, weź sprawy w swoje ręce.
SĄ WYJĄTKI
Żeby nie było – są kierunki, które są niezbędne. Na których się musisz uczyć i które musisz skończyć, żeby otrzymać dobrą pracę. Ale bądźmy szczerzy: ile ich jest? Medycyna, prawo, matematyka, kierunki czysto ścisłe i techniczne… a reszta?
Na reszcie albo działasz sam, albo przegrywasz. Sorry, taki mamy klimat.
A ile jest takich ludzi, co idą na studia, tylko dlatego, że “wszyscy idą”? Jest jakaś taka utarta, bardzo dziwna ścieżka, po której idzie bardzo dużo osób – podstawówka, gimnazjum, średniak, studia (koniecznie), a później już tylko praca, dom, praca, dom, praca, praca, dom… Powiedziałam wczoraj mojej babci, że jak nie dostanę się na grafikę w tym roku, to zrobię rok przerwy (w tym czasie właśnie jakiś kurs lub inne krótsze formy nauki/szkoleń) i spróbuję za rok. Powiedziała, że nie myślę realnie, że wszyscy składają na kilka kierunków, żeby tylko skończyć studia. Na szczęście od jakiegoś czasu staram się w ogóle nie przejmować tym, co mówią/myślą inni i robić swoje. Mam nadzieję, że moje porywy serca mnie gdzieś doprowadzą. I chyba tego bym wszystkim życzyła. Oprócz porywów serca, porywów dup (matko, jak to brzmi 😀 ale chodzi o “ruszenie tyłka” 🙂 ) Pozdrawiam Cię, Marta ! 🙂
Jak się nie dostaniesz próbuj sama! Będziesz zaskoczona jak daleko człowiek może się rozwinąć pozostawiony sam sobie. Ewentualnie jakaś praca w zawodzie – bez studiów a z odpowienidmi umiejętnościami nie bedziesz miała problemu 🙂
Mówię ci to ja Grafik bez studiów!
Oczywiście, choć jak się nie dostanę to bardziej skupię się na fotografii. Do tego też nie potrzebuję niczego, tylko własnych chęci i umiejętności. W każdym razie dzięki za motywacje 🙂 To fajne, jak nawet obcy człowiek wierzy w Ciebie (bardziej niż rodzina), dzięki !
Roxi trzymam za Ciebie kciuki 🙂 Powiem szczere, że myślę tak jak Ty, tata się buntuje, a ja swoje. Rok przerwy to nic strasznego pod warunkiem, że ma się plan i pomysł na siebie ;). Powodzenia i trzymam kciuki ;).
PS Marta, z chęcią chciałabym poczytać kolejny wpis o zdobywaniu doświadczenia :).
O, Gabi 🙂 Jak fajnie, że jesteście 🙂
Hej Roksana!
Pamiętam, jak Patryk zrezygnował ze studiów na rzecz zawodu – z każdej strony bombardowani byliśmy negatywnymi tekstami, jak tak może, nie znajdzie pracy, co mu odbiło, studia są potrzebne, o mój Boże, skończy pod mostem…
Prawda jest taka, że w zawodzie grafika wyższe wykształcenie nie jest koniecznie – wystarczy przejrzeć oferty pracy. Tylko na stanowiskach państwowych, w urzędach, wymagają wykształcenia wyższego. W agencjach reklamowych, w firmach, które potrzebują grafika i tak dalej – liczy się portfolio i umiejętności. Jeśli ktoś chce studiować, to spoko, ale jeśli tak jak Patryk i Ty wcale nie czuje potrzeby, to nie musi – tylko właśnie tego ludzie nie potrafią pojąć!
Trzymam kciuki za Twój poryw serca, poryw tyłka i w ogóle wszystkie porywy 🙂 😀 Dasz radę, czy to na grafice, czy jako freelancer. 🙂
Kalila, postaram się go napisać 🙂
studiuję pedagogikę..niby kierunek bez przyszłości 🙂 ale ja uwielbiam pracę z dziećmi,ogólnie z ludźmi! zdobywam doświadczenie poprzez udział w wolontariacie, chodzę do domu starców, do domu dziecka, na świetlice środowiskową z dziećmi z zaburzeniami zachowania..da się? da się. trzeba po prostu chcieć. !
pozdrawiam,
seniorita ;))
Jasne, że się da, dla studentów pedagogiki fajną opcją jest również Projektor, wolontariat, który polecam z całego serca:)
Ps. Ja czekam na kolejny wpis o zdobywaniu doświadczenia 🙂
I bardzo dobrze robisz! Moja mama, nauczycielka przedszkolna, za każdym razem załamuje ręce, jak przychodzi do niej nowa praktykantka, która jest tu tylko dlatego, bo studia wymagają praktyk. Dlaczego załamuje ręce? Bo te dziewczyny znają wiele teorii, ale nikt ich na studiach nie nauczył, jak wprowadza się dzieciom litery w przedszkolu. Ani w ogóle, jak się tymi dziećmi zająć.
Obecnie edukacja za bardzo postawiła na teorię, którą gardzą pracodawcy. Daleko szukać, jestem na psychologii w zarządzaniu (w sumie w październiku będę broniła magistra). Mam kolegę, menadżera, który oprócz papierka, chciał jeszcze rozszerzyć swoją wiedzę z zarządzania firmą. Nie dowiedział się niczego, czego nie wiedziałby do tej pory z książek, które sam przeczytał. Wykładowcy są w 90% teoretykami i tak naprawdę oprócz wykutych teorii, nie wiele mają do zaoferowania.
O to, to, właśnie o tym mówię 🙂 Żaden kierunek nie jest bez przyszłości, jeśli tylko coś na nim robisz i się o to starasz, proste 🙂 Fajnie, dziewczyny, że działacie, właśnie to lubię – zbieranie doświadczenia, zamiast narzekania, że “przecież po moim kierunku i tak nie będę miała pracy” .Wydaje mi się, że w Waszym zawodzie doświadczenie jest szczególnie cenne – bo kurczę, ale jednak zajmowanie się dziećmi, uczenie, to coś, co trzeba umieć – nie z teorii.
Marta, ciśniesz oj ciśniesz 😛
Ale masz 100% rację.
Koniecznie pisz o zdobywaniu doświadczenia ;))
Przyda się 😀
Post trochę jakby o mnie, bo właśnie czekam na wyniki maturalne, a potem wybieram się na studia i jeśli o mnie chodzi, to bardzo chętnie poczytam wpisy z serii “Jak zdobyć doświadczenie” 😀
Ej, studia są właśnie po to żeby doświadczenie zdobyć. Dzięki studiom pracuję jako animator kultury lokalnej i czasami mam za to nawet hajs. Dzięki studium znają mnie wykładowcy i proponują zostanie na uczelni (na tym kierunku, ale innej, bo ta jest mała;). Dzięki studiom stałam się przez chwilę fejm i udzieliłam wywiadu<3. Dzięki studiom wyciągnęłam mnóstwo świeżych talentów na światło dzienne. Dzięki studiom poszerzyłam swoją wiedzę i umiejętności o milion procent. Dzięki studiom prawdopodobnie niedługo coś wydam. Dzięki studiom mam w doświadczeniu “dziennikarz” własnego czasopisma, “nauczyciel pomocniczy”, “stażysta”, “praktykant”. Dzięki studiom dzwonią do mnie różni ludzie (w tym wykładowcy) i pytają czy coś tam zrobię czy coś tam pomogę. Dzięki studiom poznałam kupę wspaniałych i znanych ludzi. Dzięki studiom żyję w środowisku pisarzy. Dzięki studiom, humanistycznym studiom. I to te studia dają mi całkiem niezły hajs w postaci rektorskiego za osiągnięcia (bo średnia się mało liczy z tego co pamiętam). Gdyby nie studia nie miałabym żadnej z tych rzeczy, a nawet nie udało mi się wyjechać ze swojego miasta. I wcale się jakoś nie przemęczyłam. Ludzie, studia są wspaniałe, studia są po to żebyś ty mógł się rozwinąć, nie marnuj tego. 😉 Tak jak pisze Marta, nie bądź bezbarwny.
Ja po prostu się podpiszę pod tym, bo nic dodać, nic ująć. 🙂
chcemy!
Studia są jak mamba, mają je wszyscy, mam i ja. Tylko żeby umieć z tej mamby coś jeszcze zrobić, ponad włożenie do buzi 😛
Ahahaha trafiony – zatopiony!
CV, w którym PISZE? A nie przypadkiem JEST NAPISANE ? 😉
Większe litery daj, bo nie widzę 😀 😀 😀 Oczywiście, że jest napisane, poprawiłam już, każdemu się zdarza 😀
To w cale nie jest taki kardynalny błąd. Jest coś takiego jak uzus i norma. 😉 Forma ‘coś tam PISZE…’ jest dopuszczalna.
Jest dopuszczalna, ale niepoprawna. 😉 Ale nie razi jakoś specjalnie, przynajmniej mnie. O wiele gorsze jest: włanczam, robiem, podkreślanie “ą” i “ę” w mowie (nie powinno być ich słychać) i moje ulubione mieszanie końcówek. Fuj. Wzdrygam się słysząc: podaj mi tą książkę. 🙂
Z mieszaniem końcówek to ja mam problem – może nie mówię “tą książkę”, ale często mi się zdarza w notce coś palnąć, zwłaszcza, że nie zawsze mam czas, żeby czytać ją parę razy przed publikacją. Ale dzięki czytelnikom potem poprawiam 🙂
Wychodzę z założenia, że każdy się myli i mam prawo do błędu, a jak ktoś mi wypomni, to lepiej – przynajmniej staram się go nie robić następnym razem (chyba, że to taka notka jak ta – pisana z emocjami, na spontanie, trudno wtedy skupić się na pisaniu bezbłędnie).
Marta, zatrudnij korektora. 🙂
Chyba za wszy 🙂 Nie mam za co, przecież ja dokładam do bloga, a nie na nim zyskuję najczęściej 🙂
Przecież takie rzeczy jak notki to się za darmo sprawdza, a potem ma ładnie w CV. 🙂
Ja swoje studia naprawdę lubię i staram się zawsze poszerzać swoją wiedzę na własną rękę. Chciałam poszukać jakiejś praktyki na wakacje (bo na uczelni mam tylko obowiązkowe dwa tygodnie), ale nie spełniam podstawowego kryterium ofert “w zawodzie”- nie jestem inżynierem. Więc te wakacje przeznaczam na relaks i naukę angielskiego, w przyszłe mam miesiąc stażu, który będę próbowała przedłużyć a potem ten wymarzony inżynier i może wtedy znajdę coś na własną rękę. A w semestrze ESN, który jest świetną zabawą i jednocześnie mam nadzieję, że będzie ładnie wyglądał w cv.
No i świetnie 🙂 Nauka angielskiego też brzmi super, więc nie ma co żałować praktyk 🙂 Trzeba działać i tyle i widzę, że Ty to wprowadzasz w życie 🙂 Pozdrowienia!
Ja miałam od razu po maturze nie iść na studia, ponieważ nie dostałam się na wymarzony kierunek, wszyscy w koło mówili mi, że zmarnuję rok, lepiej iść gdziekolwiek. Nawet Rodzice sceptycznie podchodzili do mojej decyzji. Na szczęście udało mi się dostać i tym sposobem jestem studentką farmacji. 🙂 Tak, więc zgadzam się z Tobą w 100 %, iść na studia dla głupiego tytułu (który ma prawie każdy) i papierka to całkowity bezsens.
Pozdrawiam. 🙂
Farmacja, super sprawa 🙂
Produkuj!
ja chciałam po maturze rok przerwy, mama mnie wygoniła na studia (na kierunek, który ja chciałam, ale jednak). Nauki o rodzinie, wszystko i nic. każda dziedzina wiedzy ledwie dotknięta, szumnie brzmiąca “specjalizacja” – śmiech na sali.
Ja jestem na specjalizacji radiowo-telewizyjnej, a mam mniej zajęć dotyczących kamery i głosu niż specjalizacja prasowa czy creative writing 🙂 Czemu? Kto wie 😀
Pozostało mi samej się uczyć i to robię. 🙂
Ja jestem właśnie z grona jak to zostało tu nazwane ”wyjątków”, czyli z medycyny. Zapieprzamy tu dniami i nocami. Nie pamiętam kiedy mialem taki weekend po którym powiedzialbym ze się opieprzalem 😉 dzięki upowszechnieniu studiów ludziom się przewraca w dupach. Dziwią się ze lekarz może zarabiać 4-5 tys podstawowej pensji bo przecież on tez si uczyl tyle co ja i ja tez kiedyś mogłem iść na medycynę i teraz żyć jak król. Tylko ze przez 15 lat kształcenia wyprowamy flaki dzień w dzien., nie mogę się spotkać z dziewczyna tak często jak chce, wyjsc z kolegami na piwo. A później dyzury, odpowiedzialność i pogarda ludzi 😉 Polska jak milo tu żyć.
Pogarda bierze się do niektórych lekarzy tylko. Jeśli jest ktoś dobry i mu się chce- zlego slowa nie powiedziałabym. Ale po wielu przygodach z lekarzami wręcz mnie trzęsie – skoro dany lekarz traktuje pacjenta jak rzecz a czesto gorzej niż szmatę,to jak ma taka osoba potem myśleć o danym lekarzu?
pewnie. Nie uogólniajmy. Ale niesmak pozostaje gdy ktoś komu oddaje moje zdrowie,nie oszukuje,stosuje się do zaleceń -wręcz mnie krzywdzi i nie odsyła dalej szczerze mówiąc : nie wiem,pani idź pani do dr X tylko mówi: to moze 4 antybiotyk z rzędu?
To też prawda, Strasznie duży szacunek mam do ludzi z medycyny, wiem, że jest ciężko 🙂 Ale i zawód ciężki – jesteś odpowiedzialny za czyjeś zdrowie.życie.
Zgodzę się z olala – pogarda bierze do niektórych lekarzy, którzy mają cię kompletnie gdzieś, wisi im i powiewa, czy będziesz zdrowy, czy nie, mają postawę w stylu “przestań zawracać mi głowę”.
sumie zawsze musisz działać sam. I na prawie.(temat rzeka-widzę ludzi z roku i nóż sie w kieszeni otwiera) I na medycynie(iluż mamy kiepskich lekarzy! A gdyby poczytali fachowe pisma,rozwijali się po studiach,nie patrzyli tendencyjnie…) i na dziennikarstwie. I filologiach. Ot działać należy i brać odpowiedzialność za własną przyszłość,a nie zwalać ją na uczelnie,państwo,merlin wie kogo.
Prawda, chociaż jeśli spotykam ludzi z tych “wyjątkowych” kierunków to czasami się nie dziwię, że nic nie robią – niektórzy nie mają czasu. Czuję, że można ich usprawiedliwić, mają sporo nauki.
Ale masz rację, w ogóle w każdym aspekcie człowiek powinien się rozwijać, zwłaszcza, jeśli wykonuje jakąś pracę. Dużo osób o tym zapomina i jedzie ciągle na wiedzy, która np. mają ze studiów – znam taką babkę z marketingu, skończyła studia x lat temu i próbuje do internetu przenieść metody, które się już nie sprawdzają…
Wiesz Marta po prostu czasami trzeba wybrać: dobre oceny czy doświadczenie? Co mi po tej 5tce z karnego czy prawa cywilnego skoro nie umiem napisać pozwu o alimenty czy poradzić co zrobić przed rozwodem? Czy napisać pismo do Skarbówki? A potem Ci z 5tkami się gubią i dziwią,ze tak a nie inaczej działa sąd,ze nie jest tak jak w książce… Poprawka czy praktyki i jezyki obce w czasie roku akademickiego? Narzekanie że jest mi źle oraz imprezy co czwartek/piątek z półdniowym zdychaniem dnia następnego czy wieczorny kurs języka,poranna na joga i kolejny jezyk obcy,przeczytanie rozwijającej książki. Życie to sztuka wyborów. Też mogę Ci pisać ojej studiuje prawo,tak mi ciężko, mam 4egzaminy,mój uniwerek ma program bardziej rozszerzony,wymagają tyl… a ludzie na MOST z warszawy sie męczą i dziwią jak to tyle nauki i materiału oni mają mniej, do dwóch z mam po 3ksiazki,do kolejnych ileśtam blablabla
to mnie Marta nie usprawiedliwia. Bo potem Ci usprawiedliwiani piszą listy do wysokich obcasów. Takie wiesz : skończyłam mega studia,3fakultety,nie doceniają mnie w pracy,zwolnili mnie,a jestem taka zajebista bo STUDIOWAŁAM 8lat…i pani lekarz medycyny co mdleje na widok krwi i inna pindzia mindzia co po studiach -średnia 5.0 nie moze pracy znaleźć bo żąda sie od niej odpowiedniego podejscia do pracy,zadaniowości,działania,jakikolwiek,minimalnej praktyki by nie wprowadzać jej od zera do pracy i nie uczyc obsługi Excela….
*tak jest sesja,siedzę 3tydzien w mieszkaniu nie wychodząc jedynie po warzywa lub do biblioteki i sie muszę wyzłośliwić,spoko skończę sesje za tydzień,wyśpię sie,będę miła nawet dla nieżyciowych *
Tak napisz coś takiego proszę 🙂
Amen Marto! Wybrałam sobie studia kosmetologiczne i okazało się, że materiał jest nieznacznie tylko pogłębiony w stosunku do techników kosmetycznych – z tym, że my mamy rok więcej nauki i masę zbędnych przedmiotów, podczas gdy one robią praktykę zawodową i zmiatają nas z rynku. I nie wstydzę się powiedzieć, że zrobiłam głupotę – mogłam iść do technikum kosmetycznego, zamiast szastać swoją ambicją “żeby mieć papierek”. No ale człowiek uczy się na błędach. Jeszcze nie wszystko stracone, więc próbuję nadgonić to, co straciłam przez 3 lata edukacji i tracenia nerwów na państwowej uczelni.
Wiesz, to też nie Twoja wina – taka presja społeczeństwa, ludzie myślą, że technikum jest gorsze, a studia super, bo i dyplom, i papierek, i wszystko takie cudowne. 🙂
Dobrze, że coś działasz – to najważniejsze 🙂
Wyprodukuj Żuk taki wpis- ja bardzo chcę !!!! 😉
Rozwiałaś moje idealistyczne marzenia o studiach… i dobrze!
Taki wpis bardzo by się przydał, jestem jak najbardziej za 🙂 Doświadczenie chcę zdobyć jak najszybciej, szukam stażu na wakacje, a kiedy mówię o tym znajomym patrzą na mnie jak na kosmitę i każą korzystać z wakacji póki czas. Całe szczęście, że ich nie słucham.
PS Czytam każdy Twój wpis, ale to mój pierwszy komentarz, obiecuję się poprawić 🙂 Pozdrawiam Marcelina
Cześć Marcelina, miło mi Cię czytać 😀
Ja swój pierwszy staż zaczęłam w II liceum, też się znajomi pukali w czoło… ale on mi otworzył drogę do kolejnego, i tak dalej i tak dalej. Warto, naprawdę.
Oczywiście, że mogłabyś o tym napisać.
Muszę ogólnie się z Tobą nie zgodzić. Niestety papierek w lansiarskiej okładce jest nam potrzebny, żeby znaleźć JAKĄKOLWIEK pracę. Tak, chciałem podkreślić słowo jakąkolwiek, bo w dzisiejszych czasach niedługo trzeba będzie skończyć wydział miotłologii na Uniwersytecie Warszawskim, aby móc posprzątać żulowi ławkę w parku. Pracodawcy stawiają na “wykształconą kadrę”, a wiadomo, że jeżeli ktoś opitalał się na studiach, to długo miejsca w pracy nie zagrzeje.
Na ten przykład:
W mojej szkole miesiąc temu były powiatowe targi pracy. Chcąc nie chcąc, musiałem przyjąć ulotkę (bo akurat kamerowali) od pani, która była przedstawicielką małej firmy mieszczącej się w mieście, w którym jest moja szkoła. Na stanowisko informatyka, który zajmuje się administracją w jednym ze sklepów, potrzeba wykształcenie wyższe. Po technikum informatycznym i po paru kursach pewnie można by było dać radę na tamtym stanowisku, ale jednak papier to papier.
Biedne drzewa.
To, że pisze wykształcenie wyższe, wcale nie oznacza, że jak przyjdzie się bez niego, ale z dużym doświadczeniem zawodowym, to do pracy Cię nie przyjmą. Owszem, są wyjątki, ale obecnie każde ogłoszenie zawiera w sobie “wykształcenie wyższe” oraz “3 letnie doświadczenie na podobnym stanowisku”. I jestem pewna, że 3 letnie doświadczenie wystarcza w 90% tych ogłoszeń i wygrywa z tymi, którzy papierek mają, ale doświadczenia już nie.
Temus, nie zgodzę się, właśnie to jest jeden z mitów powielanych przez ludzi i powodujących, że tłumy idą na studia – wcale nie jest tak, że wszyscy wymagają wykształcenia wyższego. Zwłaszcza z takich zawodów jak informatyk, grafik, dziennikarz, copywriter – zawodów kreatywnych. Poza tym zgodzę się z tym, co napisała Agata, i dodam, że w notce nie chodzi o to, że nawołuję do rzucenia studiów/nie pójścia na studia. Ja tylko mówię, że ważne jest też zbieranie doświadczenia, bo sam papier nic ci nie da, każdy ma papier 🙂
Ja bardzo chętnie poczytam o tym jak można zdobyć doświadczenie. Robię rok przerwy w nauce i mam zamiar ten czas dobrze wykorzystać, a doświadczenie bardzo by mi się przydało 🙂
Kochana pisz jak najszybciej wpis o zdobywaniu tego doświadczenia! (no takie combo studia dzienne a doswiadczenie) :*
AMEN! Co tutaj więcej dodać. Prawda w 100%. Jak najbardziej się z tym zgadzam, chociaż sama jestem studentką i to jakże zacnego i wyśmiewanego przez wielu kierunku jakim jest turystyka i rekreacja. W każdym razie ja wiem po co tam poszłam, jaki był mój cel i do niego dążę. Papier papierem, wisi mi to. Tak naprawdę prawie do niczego mi nie będzie potrzebny, ale co wyniosę dla siebie to wyniosę i nikt mi tego nie zabierze. Reszta mojego roku? Wielu leni, którzy zjawiają się na zaliczeniu i idą dalej mając wszystko gdzieś i czekając na papier. Powodzenia im życzę a sama idę dalej, by sięgnąć po swoje cele 🙂
I tak, napisz o sposobach na zdobywanie doświadczenia. Może coś jeszcze genialnego mi podrzucisz i moja “edukacja” stanie się jeszcze barwniejsza 🙂
Super Paulina, grunt to dobre nastawienie 🙂 Wyprodukuję coś 🙂
Produkuj. Przyda się.
Zrobiło mi się przykro, czytając Twój wpis. Dla mnie wykształcenie jest ważne. Na studiach da się spotkać pasjonatów, którzy studiują z przyjemnością i którzy naprawdę poszerzają swoją wiedzę… Jestem na Twoim blogu pierwszy raz i na wstępie uderzyła mnie fala negatywnego podejścia. Mówisz o zdobywaniu doświadczenia i to jest super, ale najbardziej rzuca się w oczy “Jeśli chcesz studiować i na domiar złego cieszy cię to, to jesteś frajerem.” Nie wrócę już tutaj. Pozdrawiam.
Trish problemem jest to,ze z funu pt. studiuje,bo to lubię,poświęcam się temu,oceny są dla mnie ważne. -po 5latach jesteś kolejną osobą wyplutą przez system,która w pierwszej pracy w zawodzie będzie dla pracodawcy problemem,bp będzie musiał nauczyc Cię wszystkiego od podstaw.
tez lubię moje studia.poszerzam wiedzę,działam ponad zadany material,ale oprócz tego muszę umieć zastosowac wiedzę w praktyce. I,tu zaczynają się schody
Trish, problemem jest to, że nie zrozumiałaś wpisu.
Sama studiuję i to lubię. Ty też? To super. Chodzi o to, że sam papier nic Ci nie da, nawet, jak będziesz miała same piątki. Pracodawcy oczekują też doświadczenia, a tego większość osób na studiach nie zdobywa, kompletnie to olewa.
dodam, że w notce nie chodzi o to, że nawołuję do rzucenia studiów/nie pójścia na studia. Ja tylko mówię, że każdy ma papier i jak chcesz czegoś więcej w życiu, to musisz oferować coś więcej, niż dyplom – bo ten ma prawie każdy.
Zresztą, głupie by było gdybym uważała, że “Jeśli chcesz studiować i na domiar złego cieszy cię to, to jesteś frajerem”, bo wtedy nazywałabym frajerem samą siebie. Trochę niefortunne, co? Wiedza, super, ale tak jak napisła olala – praktyka też się liczy, czasami nawet bardziej.
Jestem wielką fanką studiowania i tego co z tym studiowaniem można zrobić. Kół naukowych, organizacji studenckich, wyjazdów zagranicznych na studia, staże i praktyki. Możliwości chodzenia na zajęcia z innych kierunków (da się, a mało kto z tego korzysta, choć na dziennikarstwie o tym ludzie wiedzą), samodzielnego organizowania konferencji (i uczestniczenia w nich), warsztatów, prowadzenia szkoleń.
Wystarczy odkryć w studiach coś co nas kręci, a potem, serio, praca przychodzi sama. Tuz przed ukończeniem studiów, tylko wcześniej ludzie muszą mieć okazję gdzieś Cie zobaczyć i stwierdzić “O, ją/jego będziemy chcieli.”.
DO-KŁA-DNIE.
Da się robić wiele rzeczy, o to mi właśnie chodzi. 🙂 Zbieranie dowiadczenia, praktyk, poszerzania wiedzy, kontaktów… 😀
Wiesz co… ja nie wiem, jak inni, ale ja się na studiach uczę. Nie dałabym rady tylko zakuwać w sesji, nie mam takiego zdrowia, żeby zarywać noce (ba! nie mam nawet takiego, żeby pójść spać później niż o północy lub wstawać nad ranem), chodzę na wszystkie wykłady i ćwiczenia- w końcu zapisałam się na studia po to, aby to robić. Uczę się ze swoich notatek. Przeczytałam dużo książek. Wiem dużo. Nauczyłam się w 2 lata więcej niż wcześniej przez te wszystkie lata bezsensownej edukacji w szkołach, gdzie wymagania były bardzo małe. ( W SP i gimnazjum to można się uwstecznić, w szkole mówiono mniej niż wiedziałam z domu). Mam stypendium: 550 zł miesięcznie, opłacam z tego rachunki i życie (za odstępne płaci mi Mama jeszcze). Staram się działać, ale naprawdę muszę tez kiedyś odpoczywać. A na pół gwizdka nie umiem studiować.
A że studia pracy nie dają… Raczej nie do tego służą. To szkoły zawodowe dają pracę, a potem na praktykę do majstra. Studia to nauka. Ogrom wiedzy i uczestniczenie (praca licencjacka, magisterska) w jej powiększaniu. To coś wspaniałego, trochę jak misterium, rodzaj religii. Może chleba nie daje, ale non in solo pane vivit homo- nie samym chlebem żyje człowiek. 😀
Karolina, dlatego tak jak pisałam – są wyjątki, ludzie, którzy się uczą i nie mają czasu zdobywać doświadczenia. I pewnie, że studia nie są od tego, żeby załatwić pracę, ale O TO WŁAŚNIE CHODZI! Ludzie tego nie rozumieją – biegną po papier i potem wysyłają listy do Wyborczej, że mają 25 lat, pełno wiedzy, a nikt ich nie chce…
chcemy! 🙂
Zdecydowanie chcę post o zdobywaniu doświadczenia :). Będę wdzięczna!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bez kitu, znałem kilka dziewczyn z kierunków, jak to ujęłaś “czysto ścisłych”, a były do pizdy z matmy i logicznego myślenia, nie mówiąc już o zrobieniu wykresu w excelu czy prostej prezentacji w power poincie. Pomagali im koledzy, którzy cieszyli się, że mają fajne dupy do spędzenia wspólnie przerw, a one cynicznie to wykorzystywały. Jakoś mi się nie chce wierzyć, żeby ci techniczni cały czas się pilnie uczyli, wszystko jest po prostu do pizdy – kapitalizm, który wpoił jednostce, że dyplom to recepta na ekonomiczny sukces (w końcu wiedza ekspercka to władza), uczelnie to podchwyciły (musiały się w końcu odnaleźć się na konkurencyjnym rynku pełnym prywatnych uczelni), zaczęły traktować studentów jak klientów. Zresztą sprawa jest głębsza i populistycznie ją uprościłem, ale to tylko komentarz na blogu. Do czego zmierzam, tamte dziewczyny, mimo iż pewnie skończą swoje studia i zasilą klasę średnią (wdzięczny rynek konsumencki), zostaną idotkami, nawet masa staży nie zrobi z nich ludzi mądrych, atrakcyjnych na rynku pracy, może będą dalej ciągnąć profity z bycia fajną laską? I tak, trochę przemawia przeze mnie gorycz, bo jestem z kierunku humanistycznego, ale pieprze trendy rynkowe, nie mam jakiegoś wielkiego planu na przyszłość, po prostu chłonę wiedzę, pobieram atrakcyjne stypendium i nie będę latał po jakiś darmowych stażach, CHYBA że taka aktywność wiąże się z moją pasją/zainteresowaniami. Bo pierdolę też tą zasraną propagandę sukcesu: rób wszystko co możesz, zbieraj papierki, marnuj młodość, wchodź wszystkim w poślady, może to się kiedyś przyda. Moim zdaniem nie tędy droga… 🙂
Sorry za język, zbulwersowałem się i mam wrażenie, że straciłem wątek. Nie posądzajcie mnie też o mizogamię, zamiast dziewczyn możecie sobie podłożyć bananowców, hipsterów czy co to tam teraz w modzie. Przekaz jest taki, że sami wpadamy w wyścig szczurów, śrubujemy sobie wymagania (ja też muszę mieć dyplom!), wybierając studia kierujemy się kryterium przyszłych zarobków? wtf?
I właśnie o to mi chodzi, na cholerę ten wyścig szczurów? Na co tym ludziom dyplom?
A jeśli chodzi o te bezpłatne staże to oczywiście, że takie, które cię rozwijają/interesują, bo inaczej wpadniemy w pułapkę łapania doświadczenia wszędzie 🙂
Może rzeczywiście nie wszyscy techniczni wkuwają po nocach, ale trzeba przyznać, że w porównaniu do humanstycznych kierunków mają o wiele większy zapieprz. 🙂
Bardzo chcemy wpis o tym gdzie rece włozyć aby mieć doświadczenie! rozwijajmy się! tyle radości 🙂
W wakacje się pracuje na pełen etat żeby móc studiować w trakcie roku akademickiego bez ciężkiego serca i pracować na pół etatu.
Czy pamiętam coś z wykładów z zeszłego roku? Tak owszem. Czy mam wiedzę, której nie da się znaleźć na google? Tak mi się wydaje skoro żeby opracować zagadnienia na nie jeden egzamin, musiałam czytać dużo książek często po angielsku. Czy coś z nich pamiętam? Tak.
Mam wrażenie, że przez każdy Twój komentarz przemawia żal o to, jak wygląda Twoje życie, że się potoczyło tak, a nie inaczej.
I też proszę Pricz, nie wszystko dosłownie, pewnie, że niektórzy chłoną wiedzę i potrafią więcej. Że pamiętają z wykładów, czytają.
Na jakim kierunku jesteś? Czy nie da się znaleźć pracy na pół etatu w zawodzie? (pytam, bo czasami się da, nie jest to w żaden sposób pytanie złośliwe)
Też uważam, że czas na studiach to moment w życiu, który powinno się wykorzystać na maxa, na doskonalenie swoich umiejętności albo nabywanie nowych doświadczeń. Jestem osobą, która boi się nowości, pragnie ich, ale się boi, przed studiami nie zwalczałam tego, ale teraz częściej wychodzę na przód i próbuję a nuż zakocham się w nowej czynności i będę chciała być przy niej już zawsze? Tylko czasem rodzi się ta obawa, strach przed tym, że sobie nie poradzę z wystawionym mi zadaniem, że będę taką sierotą… i dlatego piszę, abyś (mam nadzieję) dodała otuchy i pomogła podjąć decyzję. Teraz w Gdynii jest wolontariat do Red Bull Air Race. W poniedziałek jest rekrutacja…cała akcja odbywa się w Gdynii, a ja mieszkam ponad godzinę drogi pociągiem od miasta. Musiałabym przez prawie cały miesiąc dojeżdżać, z kolei doświadczenie niesamowite (o ile byłabym wybrana haha)..nie wiem czy podejmować się tego zadania i czy w ogóle iść na rekrutację, nigdy nie miałam do czynienia z czymś takim. Jaką masz opinię na ten temat? Daj kopniaka i jakieś piękne słowa, które wskażą mi drogę!
Przepraszam, ale po prostu nie mogę patrzeć na tego typu błędy. W Gdyni. Nie Gdynii.
Sluszna uwaga, moj blad.
Powiem Ci coś: ja też często boję się, że nie podołam, albo łapie mnie myśl, że się nie nadam/ nie dam rady/ wezmę na siebie za dużo/ boję się czegoś zrobić. Ale trzeba to zwalczyć, bo inaczej dalej będziemy tuptać w środku naszej strefy komfortu i nic tak naprawdę nie zrobimy.
Masz jechać na rekrutację! To jest świetna szansa, poza tym, to tylko miesiąc dojeżdżania a ile doświadczenia! Nie bądź taka, jedź, spróbuj, nawet jak cię nie wybiorą, to przynajmniej będziesz miała świadomość, że próbowałąś. Najgorszy jest chyba żal, ,że czegoś się nie zrobiło. Trzymam za Ciebie kciuki, wysyłam kopniaka w tyłek i jak tylko będziesz wiedziała, czy się dostałaś, to pisz tutaj albo na maila 🙂 Możesz też napisać od razu po rekrutacji 🙂
Jestem świeżo po maturze i zdecydowanie, moje podejście do studiów wygląda inaczej, niż to przez Ciebie przedstawione 😀 Zamierzam sama – bez studiowania – kształcić się w kierunku, który mnie interesuje. Dlatego post o tym, jak zdobywać doświadczenie będzie baaaardzo przydatny 🙂
Super, a w jakim kierunku chcesz się kształcić?
Matko boska jak wiele masz racji! Zgadzam się z każdym słowem!!!
Ja poszłam na studia, no bo czemu nie? Bo rodzice naciskali bo oboje po wyższej uczelni, bo tak wypada, bo przecież tak trzeba. A że nie wiedziałam co chcę robić wybrałam… cóż… kulturoznawstwo. Co mam? Licencjat i zaraz magistra.
Tak. Będę magistrem.
KULTUROZNAWSTWA.
A co chcę robić w życiu? Makijaż. Chcę być wizażystką. Zdałam sobie z tego sprawę jakoś rok temu i co? Wzięłam sprawy w swoje ręce i po prostu… poszłam na kurs. Za 10 dni zdaję egzamin zawodowy i będę z zawodu wizażystką, tym właśnie będę się zajmować! Po co były mi te studia? Do aktualnego zawodu który chcę wykonywać, w którym chcę się kształcić i który kocham?
Nic.
Ale papierek mam.
WOW.
Wsadzę sobie w ramkę i poczekam aż się zakurzy.
Zgadzam się. Po prostu zgadzam się z tym co napisałaś…
A i post o zdobywaniu doświadczenia, bardzo chętnie! Chociaż ja już posiadam spore, bo od początku studiów pracuje i coś tam zawsze robiłam, kształcąc się też w domu sama.
Ale chętnie się dowiem czegoś nowego! 🙂
Ale świetna historia! Powodzenia w byciu wizażystką, kocham czytać, jak ludzie dochodzą do swojego celu 🙂
ja w zasadzie nie moge jakos bardzo narzekac na swoj kierunek bo badz co badz jest przyszlosciowy. w Polsce poki co slabo rozwinieta jest biotechnologia, ale za granicą mozna dostac na prawde dobra prace, nawet z samym papierkiem. studia jednak uswiadomily mi, ze nauka mnie nie jara i gdybym chciala robic cos zwiazanego z moimi studiami to byloby to zalozenie prywatnego laboratorium, o co się bede starać. Wiadomo, ze w najgorzym przypadku pojde na zwyklego laboranta, ale to na prawde najgorsze wyjscie. Coraz czesciej jednak mysle o gopodarstwie, 2 krowkach, 2 koniach (mini szkółce), hodowli jezykow pigmejskich plus mama na etat i chyba wtedy wlasnie bede szczesliwa!
Biotechnologia brzmi cholernie ciekawie – to tak na marginesie 🙂
Ja jestem za tym, żeby starać się spełniać marzenia, jak chcesz gospodarstwo, to staraj się mieć gospodarstwo – dlatego, że naprawdę życie jest jedno i szkoda je przetracić na pracę-dom-pracę-dom (w sensie pracę, której nie lubisz).
z tym prawem to też nie do końca się zgodzę – wiesz ilu ‘prawników’ kończy studia rocznie w całej Polsce? kilka tysięcy. potem połowa z nich idzie na aplikacje i je kończy i tak co roku przybywa w zawodzie prawnika kilka tysięcy nowych po zdanym egzaminie zawodowym… i cięzko tu znaleźc pracę. da się, ale jak sama napisałaś – tutaj niezbędne jest doświadczenie, staże, praktyki, rozwijanie się na własną rękę; inaczej jest się też zwykłym magistrem z papierkiem. niestety. i mówię to jako studentka prawa, bo widzę co się dzieje…
pozdrawiam;)
Aśka
Ja wiem, Asiu, ale jeśli jest dwóch studentów i jeden z nich jest prawnikiem, to prędzej zrozumiem prawnika, który się tłumaczy brakiem czasu niż kogoś innego, rozumiesz 🙂
Własnie przez to, że nie ma egzaminów wstępnych, że na studia dostaje się każdy, teraz liczy się doświadczenie.
Powodzenia, studentko prawa 🙂 Dasz jakieś namiary na siebie? Może kiedyś będę potrzebowała prawnika 😀
Na szczęście tendencja się zmienia! Młodzi ludzie w końcu zauważają ze pójście na studia “obojętnie jakie” nie daje gwarancji pracy i sukcesu (tej pierwszej szczególnie) i dostrzegają, że brakuje fachowców, ktorzy zrobią reont w mieszkaniu, skonstruukują stół/meblościankę, zespawają w stoczni elementu statków i zgarną za to niemałe pieniądze. Dlatego widać ruch w stronę szkół zawodowych i techników… Szkoł które masowo polikwidowano, pozbyto się wyposażenia a teraz się je reaktywuje, ponownie wydaje pieniadze na ich urządzanie, na kadrę…. Polska.
Zgadzam się. U mnie w mieście zawodówek i techników jest jak kot napłakał, bo przecież tam już nikt nie chodzi, to obciach. Jak chciałoby się iść do zawodówki to Cię wyśmieją. A powinno być na odwrót. W zawodówce i technikum oprócz nauki masz w rękach praktykę i myślę że tym osobom jest potem łatwiej, jeśli faktycznie tym fachowcem czy kimś tam chcą zostać. Eh, te stereotypy.
Bardzo się cieszę, że ludzie zaczynają to widzieć. Nie chodzi mi o to, żeby każdy teraz rezygnował ze studiów, ale byłoby chyba lepiej, żeby wyższe wykształcenie było znów prestiżowe.
Swoją drogą, w Wielkiej Brytanii robi się tylko licencjat – chyba, że chcesz pracować naukowo, wtedy magisterka i reszta. I to też jest rozwiązane: robisz licencjat i następnie zdobywasz doświadczenie.
Niestety studia absolutnie niczego nie gwarantuja to juz nie te czasy.Juz od dawna licza sie tzw ,,wtyczki”
Kontakty, ale też doświadczenie 🙂
Wtyczki były już za Cezara, czym różni się odziedziczenie szlacheckiego majątku od przekazania dobrego słowa o swoim bratanku? Nie zgodzę się, kariery i wtyczki w tym tego słowa znaczeniu pojawiły się dopiero w XIX/XX w. Natomiast wszystko możesz osiągnąć za sprawą doświadczenia.
Amen. Nie da się za sam papierek z uczelni i piękne oczy dostać sensownej pracy. No chyba, że mamusia albo ciocia Kasia załatwią. Nawet na tych kierunkach, na których faktycznie trzeba się uczyć cały czas i które uczą czegoś potrzebnego potem w pracy (wymienione przez ciebie medycyna i matematyka na przykład), bez robienia czegoś WIĘCEJ będzie bardzo ciężko. Tegoroczne wakacje spędzam w całości na praktykach i stażach, bo mam świadomość, że bez doświadczenia nie znajdę sensownej pracy, kiedy za rok dostanę bajerancki papierek o ukończeniu studiów. Mam znajomych, którzy nie robią nic poza studiowaniem (albo po prostu nic w kierunku związanym ze swoimi studiami) i zastanawiam się, czego oni właściwie oczekują. Że świat cały upadnie im do stóp, bo są magistrami socjologii?
Podpisuję się. Amen i te sprawy. Piąteczka. 😀
Hmm, ja tam potrafiłabym wymienić więcej kierunków ścisłych i technicznych niż humanistycznych, więc myślę, że to nie jest żadna mniejszość 🙂 (sama jestem na studiach technicznych, na mojej uczelni są 52 kierunki ścisłe i techniczne oraz tylko 5 humanistycznych, więc pewnie dlatego)
Na studia idzie się po to, żeby samodzielnie zdobywać wiedzę, a uczelnia ma w tym pomagać – niestety teraz, kiedy na studia idą praktycznie wszyscy, wszyscy oczekują, że to wykładowcy wtłuką nam wiedzę do głowy, jak w liceum, a jak oni nas nie nauczą, to jest ich wina, a nie nasza. Denerwuje mnie takie podejście – olewanie wykładów, imprezowanie, a potem gadanie, że studia niczego nie uczą. Też wolałabym, żeby studia znów były prestiżowe.
Mnie do studiów jeszcze tak jakby daleko. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem gdzie pójdę, kiedy skończę gimbazę. Pomijając opcję z żulem, jajkiem i prezydentem. Pozdrawiam.
Uwaga będzie historia życia ; ).
Skończyłam liceum plastyczne, świetnie obronionym dyplomem i egzaminem z historii sztuki -czyli nie potrzebowałam studiów żeby poznać co to oznacza stres przed obroną swoich obrazów i wiedzy. Nie zdałam matury z matematyki, co było dla mnie ogromnym wstydem, ale potem ochłonęłam podeszłam drugi i trzeci raz i nadal nic.
No trudno.
Wylądowałam jako pani od urodzin w Mc i poznałam co to znaczy praca z ludźmi-prymitywami. Złapałam mini doła, że co, że od zawsze rysuję i tworzę a będę rozpieszczone bachory zabawiać?
O nie!
Zaczęłam szukać intensywnie nowej pracy, niestety była cisza. postanowiłam założyć ‘mini firmę; Wytwórnię Pocztówek i dostawałam pierwsze poważne zlecenia.
A dlaczego?
Bo w siebie uwierzyłam.
W sierpniu skończę 23 lata i wiem już co to oznacza odpowiedzialność, w CV mam wiele kursów, różnych pracodawców, a w głowie naprawdę duże doświadczenie. Udało mi się rzucić okropnego Mc i teraz pracuję w małej angielskiej piekarni w Gliwicach projektując torty i ciasta.
Da się?
Da się.
Dziękuję za ten wpis , bo dopiero pisząc ten komentarz zrozumiałam jak wiele już osiągnęłam i że czas najwyższy chodzić z podniesioną głową.
Ściskam serdecznie!
L.
Wierzę, że te przeciwności losu, jak u Ciebie niezdana matura z matematyki, po coś są w życiu. Widzisz, ja zrezygnowałam ze studiów, poszłam (i nadal pracuję) do pracy w Mac’u. Ale bardzo dużo się w nim nauczyłam. Przede wszystkim brania odpowiedzialności za swoje decyzje. Mam lepszy kontakt z drugim człowiekiem i potrafię z nim współpracować. O dziwo, tego też trzeba się uczyć.
Więc nie załamujmy się tym, że coś jest “z poza” naszego planu albo nie jest takie, jak sobie wymarzyliśmy. Przyjdzie czas, w którym będziemy żyć lepiej.
chcemy wpis z konkretnymi radami! A to ci napisałaś w tym to święta prawda…
Cóż o ile prawdą wydaje mi się, że studia nie uczą konkretnych umiejętności, tak niezaprzeczalnie wskazują pewne drogi. Otwierają światopogląd i sferę poznawcza na nowe bodźce, sam z wykładów ledwo co wynoszę choćby procent wiedzy “tabelkowej”, za to niesamowicie stymulują mnie do zadawania pytań. Czy zatem są aż tak bezsensowne? Myślę, że wynika to właśnie z takiej poniekąd konsumpcyjnej myśli o studiach jako o środku pozyskania środków materialnych. Trzeba sobie zadać najpierw pytanie o ideę studiowania, bo w przypadku przeliczenia godzin spędzonych w szkolnych ławach na umiejętności i pieniądze na pewno studia wyjdą ujemnie. Czy jednak nie spowodowały choćby myślenia o tym jak zarobić te pieniądze? Jaka jest istota współczesnej edukacji? Co zrobiłby Jezus czy Platon? Warto usiąść i zadać pytanie. To, że tego osoby idące na studia nie robią to już inna kwestia – ale czy to ma sprawiać, że studia są bez sensu?
Nie, oczywiście, że nie. Ale warto na początku swojej akademickiej kariery zadać sobie jedno podstawowe pytanie: “Dlaczego studiuję?”
Bo mam wrażenie, że dużo ludzi kontynuuje naukę na studiach, by przedłużyć “siedzenie w szkolnej ławce”. Zupełnie bez celu, tak beztrosko, nie martwiąc się o jutro, bo rodzice na mieszkanie i chleb (nieraz fajki i imprezy) dadzą.
wspaniały post, miło się czytało
http://delavie-paula.blogspot.com/
Martula! Oczywiście, że chcemy! 😉
Stała czyt.
“Martula” – Boże, jak ładnie <3
Wszyscy “studiują”, ale tak naprawdę nic z tym zajęć nie wynoszą. Idziemy na “wymarzony” kierunek, a potem okazuje się, że nie chce nam się chodzić na zajęcia z niego… Rusz tyłek i rób coś, a nie “studiuj”. Bardzo chętnie przeczytam, jak ruszyć ten tyłek skutecznie 😛
Jestem na pierwszym roku historii i pierwszym co usłyszałam od wykładowców było: “Nie liczcie, że po tym kierunku łatwo znajdziecie pracę i będziecie zarabiać krocie”. Wydaje mi się właśnie, że niektóre kierunki studiów nie są przeznaczone do zarabiania pieniędzy- a raczej dla pasji, dla nauki jako sacrum, dla pragnienia wiedzy. Jestem świadoma, że pracę po historii jest trudno znaleźć, ale zdawałam sobie też z tego sprawę przez pójściem na nie. Nie jestem pewna, czy działalność w kole, zaangażowanie w konferencjach, super praktyki to zmienią. Ale ogromnie kocham te studia i mam nadzieję, że uda mi się stale poszerzać wiedzę i być może dojść do doktoratu, a później może dalej 😉
To było takie moje wylanie z siebie pewnych rzeczy. Co do postu- zgadzam się w 100%! Ludzie mają straszne parcie na studiowanie, nie wiedzieć czemu, bo przecież po zawodówce, czy po technikum szybciej znajdą pracę. Nie chciałabym powiedzieć, że studia powinny być dla wybranych, ale kurcze… jeśli niektórzy na studiach tylko piją, imprezują i tłumaczą się słowami: “a bo nie chciało mi się uczyć” to jaki to ma sens? Zgadzam się też co do kształcenia pozauczelnianego- każdy pracodawca chce teraz gotowy materiał, nikomu nie chce się uczyć się od podstaw twojej pracy.
A o wpis o zdobywaniu doświadczenia bardzo poproszę, Ciebie Marto zawsze miło się czyta 🙂
Tak. Studia w Polsce – przede wszystkim humanistyczne (w większości, bo są b. dobre niszowe filologie) – to porażka. Dlatego po 4 m-cach rzuciłam UJ i pojechałam na studia do Londynu. Był prestiż, był poziom, wykłady pamiętam do dziś, utrzymuję kontakt z wykładowcami, do których mogę napisać spontanicznie maila, że właśnie byłam na genialnej wystawie na temat, który przerabialiśmy. Cieszę się, że nie zmuszałam się do brnięcia przez UJ-owską masakrę i tak szybko podjęłam jedną z najlepszych decyzji w życiu. Ot 🙂
Produkuj Marta! c;
Ja właśnie kończę chemię, niby studia na których trzeba się uczyć, bo bez nich do pracy jako laborant ani rusz. W trakcie studiów nauczyłam się obsługi wielu sprzętów stosowanych w lab (co z tego, że część pamięta ZSRR). I? I nic. I tak nie ma pracy… Bo okazało się, że jak się nie ma znajomości to dostać pracę w lab to cud. Ale jak się ma babcię, która zwolni miejsce… 🙂
Szkoda tylko, ze ja nie mam takiej babci 🙂
Jeżeli studia są praktyczne to bardzo dobrze.. Nie ma sensu tylko i wyłącznie siedzieć w książkach i “wkuwać”..
skasowałaś mój komentarz? ^.- słabe
Jaki komentarz? Kiedy go zostawiłaś?
Dlatego nie aplikowałam na studia w Polsce, chociaż ludzie mnie namawiali. Po prostu się odzwyczaiłam, to raz, a dwa, że nie chce mi się od nowa uczyć się wszystkich terminów po polsku (mieszkam w Anglii). We wrześniu zaczynam medycynę sportową w Sheffield i mam nadzieję, że dyplom nie będzie mi tylko po to, by się podetrzeć i ewentualnie napisać skrót “B.SC.” przed nazwiskiem.
Ciekawy wpis i większości przypadków zgadzam się z Tobą. Mi za każdym razem smutno, gdy czytam negatywne opinie na temat “studiów humanistycznych”, ale nie będę się rozwodzić. Chciałam tylko powiedzieć, że trzeba wiedzieć czego się chce od życia i co się chce robić w nim, bo bez pomysłu na siebie, to nawet “prestiżowe” studia na nic się zdadzą. Wybrałam studia w Polsce, w dodatku filologię polską, nie muszę chyba wspominać z ilu ust usłyszałam sprzeciw i głośny śmiech. Sęk w tym, że wybrałam świadomie i z pasją, ponieważ od dawna wiedziałam, co chcę w życiu robić. Podczas praktyk to się tylko potwierdziło. I większości z Was wydawać się to może nieambitne, idiotyczne i bezzasadne w dzisiejszym świecie, ale chcę być nauczycielką języka polskiego, w dodatku najlepszą, taką, która inspiruje, a nie tylko “uczy”. Ktoś niżej napisał, że to zależy od naszego podejścia do studiowania – to jest naprawdę istotne. Wcześniej z różnych względów było inaczej (lepiej czy gorzej nie nam oceniać): inne podejście, inny proces rekrutacji, etc. Róbcie to, co kochacie!
Wiesz co, myslę, że bycie nauczycielem z powołania ma sens, Przynajmniej będziesz podchodzić do zawodu z pasja i zarażac innych. Nie umiałabym patrzec na coś takiego jako idiotyzm.
Studia, nie studiować… A jaką młodzi mają alternatywę? Proszę napisać artykuł dla ludzi, którzy nie chcą wcale studiować. Też by się tego sporo znalazło… muzykowanie, jeżdżenie po świecie… robienie mnóstwa rzeczy, na które czas studia zabierają, a które są o wiele wartościowsze i przyjemniejsze (często też trudniejsze!, ale jako, że praktyczne, jakoś bardziej nam się chce za to zabrać).
Z jednej strony masz rację na studiach nie wyciąga się sporo wiedzy (jednak to zależy od podejścia)…ale nie oznacza to, że jest to czas stracony. Studiowałem na WSB rachunkowość i bankowość oczywiście zaocznie w między czasie zacząłem pracować w banku tak więc łączyłem wiedzę teoretyczną z praktyką i uważam, że jest to właśnie najlepsza droga jak ty to nazywasz do “bycia elitą” a nie idę do pracy uczę się rzeczy patrząc na nie i powtarzając je…. dla mnie jest to trochę prymitywne ale właśnie tak wciąż robi wiele osób poco nie wiem :< O wiele lepiej jest samemu poznawać świat ale by tego dokonać niezbędna jest wiedza + umiejętność jej wykorzystania, a nie tylko "doświadczenie" ale jak to działa to on nie wie tylko wie że tak ma być albo sama wiedza teoretyczna… Dalej pracuje w banku włącznie z moimi znajomymi ze studiów (też tylko magister) a zarobki naszej grupy są porównywalne do prezesów z małych spółek, wiedzę ze studiów wciąż używam w pracy a czas na studiach uważam za jeden z najlepszych.
PRACA + STUDIA = TAK
TYLKO STUDIA = NIE (i co z tego, że wiesz jak wyliczyć macież)
TYLKO PRACA = NIE (i co z tego, że umiesz powtarzać czynność którą zaobserwowałeś, małpa też to potrafi)
Jakoś Twoje posty nie motywują mnie do działania. Piszesz niby o byciu pozytywnym a np. po tym poście to chyba tylko siedzieć i beczeć. Może zauważ, że gdyby młodzi szli tylko na kierunki ścisłe to w końcu zaczęłoby brakować humanistów. Poza tym nie każdy nadaje się do prowadzenia własnej firmy. Idąc na studia nie wiemy kogo na rynku będą potrzebować za 5 lat.
Jeszcze jedno. Wydaje mi się, że po prostu w życiu Tobie coś tam się udało i myślisz że każdy człowiek może wziąć “los w swoje ręce”. A prawda jest trochę inna. Nie mówię że ja jestem jakaś głupia czy mało kreatywna, ale piszę tu ogólnie o młodych i o tym co zaobserwowałam w szkole średniej. No i co do tych studiów jeszcze to teraz jak nie ma się tego “świstka” to nawet w rodzinie dziwnie patrzą. Bo przecież “każdy idzie na studia”. Kursy i doświadczenia swoją drogą, a studia swoją..
No nie wiem. Mam wśród znajomych kilka osób, które nie mają studiów, a mają za to świetne życie i dobrą karierę. Ten post nie ma dołować; ma tylko pokazać, że naprawdę papier nie jest najważniejszy, a brak wyższego wykształcenia to nie koniec świata.
Chodzi o to, żeby iść na te studia, które są przyszłościowe, gdzie można zdobyć wiedzę praktyczną, dostosowaną do wymagań rynku pracy. To nie tylko medycyna, matematyka czy kierunki techniczne 🙂 Warto przyjrzeć się mniej obleganym studiom humanistycznym, po których można znaleźć pracę, a które nie są popularne (jeszcze), z różnych względów, przede wszystkim takich, że nie mają odpowiedniego wsparcia liderów opinii publicznej i mediów. Na przykład taka psychologia ma wsparcie. Nie jest to oczywiście wsparcie wykalkulowane, zaplanowane (chociaż takie też się zdarza), ale jest. Tekstów w necie, filmików, artykułów prasowych, dyżurnych psychologów w telewizjach i stacjach radiowych pojawia się od groma. Dlatego tłumy walą na psychologię, mimo że rynek tak naprawdę nie potrzebuje już kolejnych psychologów. Tegoroczni absolwenci psychologii na uniwerku pewnie szybko pracy w zawodzie nie znajdą, ale absolwenci polityki społecznej np. w WSP im. J. Korczaka znajdą, bo rynek ich potrzebuje, np. trzeci sektor (organizacje pozarządowe).
Moim zdaniem większość studiów w naszym ukochanym kraju to dowcip. Może wyjątkiem jest medycyna, prawo, rachunkowość, architektura, budownictwo czy parę innych kierunków o których zapominałem. Kiedyś wykształciliśmy mit funkcjonujący w świadomości powszechnej, że wyższe wykształcenie cokolwiek daje, dziś ni jak ma się to do rzeczywistości. Rzadko który pracodawca zapyta Cię o dyplom.
Maturę pisałem w 2003 roku. Poszedłem na automatykę i robotykę myślą, że to przyszłościowy kierunek, zgodny z moimi kompetencjami i marzeniami. Przez trzy lata zajmowaliśmy się matematyką, fizyką i pierdołami nie mającymi nic wspólnego z kierunkiem kształcenia. Dopiero pod koniec delikatnie pomacaliśmy przedmioty zawodowe. Właściwie kto nie przejął inicjatywy we własnym zakresie to obudził się po kilku latach z bólem głowy. Większość z nas skończyła w branży IT jako programiści, administratorzy systemów czy handlowcy w firmach sprzedających sprzęt z zakresu automatyki. Straciłem kilka lat życia funkcjonując w iluzorycznym przekonaniu, że dyplom cokolwiek mi da.
Trudno mi znaleźć jeden argument dlaczego warto pójść na studia. Może warto pójść aby poznać ludzi.
Finanse i rachunkowość to tez beznadzieja. Jest bardzo dużo przedmiotów czysto teoretycznych, które nijak maja się do rzeczywistości lub nie mających związku z kierunkiem, bardzo dużo matematyki lub przedmiotów pochodnych (statystyka i ekonometria), przedmiotów które można by wykorzystać w praktyce jest zbyt mało ilościowo i liczebnie, można by je policzyć na palcach jednej ręki, z rachunkowości – z tego się nic nie nauczysz. Pracy tez po tym nie dostaniesz, bo bez samodzielnej nauki oprogramowania niczym nie różnisz się od znajomego, który pilnie potrzebuje pracy w biurze – i ty zaczynasz od zera i on. Wiadomo kogo będzie łatwiej wybrać.
Nie zgadzam się. Na pewno nie jeśli chodzi o języki obce. Żaden kurs językowy nie zastąpi studiów lingwistycznych. Na takich studiach student uczy się bardzo dużo. Ja tylko studiowałam, ale zarówno ja, jak i moi bliżsi znajomi z miejsca po licencjacie dostali bardzo dobre prace. Rozmowa kwalifikacyjna to tylko rozmowa w języku obcym. Nikogo nie obchodzi czy umiesz robić coś innego, bo tak naprawdę np. przedmiotów ekonomicznych nauczysz się w pół roku w pracy, a języka nie. Szkoda tylko, że w społeczeństwie nie ma świadomości językowej i ludzie wpisują sobie do CV C1 a tak naprawdę mają mocne B1.
Są zawody, których nie można wykonywać bez owego papierka, plus jeszcze to, że na studiach można wiele wiedzy zyskać. Piszę to ja, osoba z doświadczeniem w pracy, która teraz studiuje. Problem jest, że na studia idą często ludzie nie gotowi na to, jest presja wieku i ludzie szybciej sie przez to starzeją. Zamiast po maturze wyjechać, popracować, posmakować życia, idą na studia, które mało ich interesują, ale myślą, że szybko zyskają po nich pracę. Efekt: brak pracy, za wysokie ego i po trzydziestym roku jesteś jak emeryt. Nie piszę tu o ludziach z pasją, czy z ambicjami, są mądrzy ludzie, którzy myślą, ale większość jest taka jak powyżej. Mamy zagnusiane społeczeństwo. Ale teraz z t ym koniec teraz bedzie ubaw, na studia będą szli mamin-synkowie z maturą 5+ a ze studiów będą wychodzic bobki, które nie poradzą sobie w zyciu. Reszta, która poszła by na studia, ale sie nie dostanie bo ma z jednego przedmiotu 4 a nie ma żadnej olimpiady, bedzie mogla robić to doświadczenie. Po prostu musimy byc staży szybko bo musimy umierac przed 60.
Problem w naszym kraju taki, że dalej pokutuje przekonanie, że inteligent stoi moralnie wyżej od osoby pracującej fizycznie. A po drugie niepotrzebnie się na Ameryce wzorujemy i mamy tego oplakane skutki. Zmienia sie te dwie rzeczy to i nie bedzie takich problemow. I juz 😀
Nowe zawody wcale nie są potrzebne. Ja jestem optometrystką po Studium Pracowników Medycznych i Społecznych i już całkiem długo mamy problemy, żeby znaleźć chętne osoby do naszego zakładu. Świetna praca, dobre warunki płacowe, nawet uczyć się nie trzeba długo, a chętnych jakby brak.
Studia to bezmyślne posłuszeństwo. Bez tego będziesz skakać po wszystkich zawodach, szukając miejsca w którym możesz wyrazić siebie. Mam 22 lata i uważam, że skoro inni ludzie skończą studia za jakieś 3 lata, to ja mam minimum 2 lata na znalezienie doświadczenia do pracy doskonałej. Oczywiście wszyscy mają mnie za lenia, który nie chce pracować ani się uczyć. A ja wciąż stoję w miejscu i szukam swego miejsca. Taki student to chociaż ma papierek, a ja ? Świadomość że biznes funkcjonuje inaczej i zwykły człowiek w życiu go nie zrozumie. Pomijam zniszczoną reputację.
Zgadzam się z tobą w 100 procentach. Rzuciłam studia dzienne, poszłam do pracy i zarobiłam sobie na zaoczne jednocześnie cały czas pracując i zdobywając doświadczenie. Dla mnie studiowanie dzienne to marnowanie czasu i (zazwyczaj nie swoich tylko rodziców) pieniędzy. Sory ale takie są fakty.
Często mam wrażenie, że studia są po to,że gdy Ci kariera w zawodzie nie wyjdzie zawsze możesz zostać… nauczycielem, albo ćwiczeniowcem na uczelniach. Przepraszam wszystkich nauczycieli, ale częściowo to prawda (: