“Mam brzydki ryj. Nie mogę na niego patrzeć.” – czytam na jednym z blogów. Przewijam dalej, wchodzę na forum, które często odwiedzam. “Mam okropne udziska, chciałabym je wyciąć skalpelem” – pisze anonimowa. “Nienawidzę siebie, nienawidzę swojego odbicia w lustrze, nienawidzę swojego chudego ciała i małych piersi” – wyrzuca z siebie druga dziewczyna.
Zamykam okno przeglądarki, biorę łyk herbaty. Patrzę na siebie krytycznie. – Ja też nie lubię swoich ud – przychodzi mi na myśl.
Co jest, do cholery, z nami nie tak?
Co czwarty Polak deklaruje, że nie akceptuje swojego ciała. Nie lubi go. Chciałby wyglądać inaczej. Niektórzy mówią, że nie potrafią spojrzeć w lustro. I chociaż statystyki kłamią i nie zawsze można im wierzyć, to tym razem chyba coś w tym jest.
Dwa tygodnie temu pod moją notką o tym, że dziewczyny czują się brzydkie, na ponad trzydzieści komentarzy tylko trzy z nich były o tym, że ktoś czuje się w swoim ciele dobrze. Reszta zgadzała się z wpisem – tak, mamy kompleksy. Tak, chciałabym wyglądać inaczej. Tak, źle się czuję w swoim ciele.
CZY TO JEST PRÓŻNOŚĆ?
NIE POTRAFIĘ WYJŚĆ Z DOMU
JAK SIĘ TEGO POZBYĆ?
CO INNEGO MOGĘ ZROBIĆ?
Czy chodzi tylko o wagę/wyszczuplenie/przytycie/włosy/ubiór/makijaż? Jeśli tak, to weź się do roboty – płakanie nic nie da.
Czy chodzi o coś, na co nie masz wpływu, ale możesz to zmodyfikować? (Kształt twarzy za pomocą makijażu, włosy za pomocą fryzjera, niski wzrost za pomocą obcasów, konkretny rodzaj sylwetki za pomocą ubrań?)
Czy jest to coś, czego NIE DA SIĘ w żaden sposób naprawić/zmodyfikować/zmienić (ogólny wygląd twarzy… i chyba tylko to?) – musisz zrozumieć, że nie da się być idealnym. Nie mówię, że tak jak w poradnikach, masz od razu znaleźć coś innego, co ci się w sobie podoba i się tym pocieszać (przepraszam wszystkich, ale dla mnie to jest idiotyczne – jeśli nie lubię mojej twarzy to jak mają mnie niby pocieszyć moje stopy?), chodzi mi raczej o próbę akceptacji tej części ciała.
I oczywiście, że to jest CHOLERNIE trudne i niektórzy i tak przez całe życie będą tego nienawidzić, ale chyba możesz spróbować, prawda? Przynajmniej to dla siebie zrób.
LUDZI TO NIE OBCHODZI
Ci, którzy gadają o próżności, mają trochę racji – inni ludzie naprawdę nie zwracają aż takiej uwagi na twoje wady w wyglądzie. Ja nie potrafię sobie przypomnieć żadnej, kiedy myślę o moich najbliższych koleżankach, z którymi przecież spotykam się na co dzień na uczelni.
Wygląd jest ważny dla innych w dwóch sytuacjach – przy pierwszym spotkaniu albo w sytuacjach typowo romansowych. Jeżeli ktoś jest brzydki jak noc (na co mogę ewentualnie zwrócić uwagę przy pierwszym spotkaniu), ale potem okazuje się być świetną osobą (wewnętrznie), to wygląd nie ma znaczenia – lubię go i tak. Ba, im bardziej kogoś lubimy, tym bardziej ta osoba pięknieje w naszych oczach.
Mam 20 lat i przestałam nienawidzić swojego ciała. Mam kompleksy. Akceptuję je. I jest mi z tym dobrze.