Menu
Ludzie

Czy zabili twoje marzenia?


Ludzie myślą, że marzenia są dla naiwnych.
Z pobłażaniem patrzą na zapaleńców, którzy z pasją opowiadają, że będą mieli wielki dom, psa, szczęśliwą rodzinę i pracę, którą kochają. Z ironią komentują plany, które wydają się być nierealne, bo przecież są marzeniami. Chłodnym tonem i szybkim ruchem ręki – uderzającym w policzek marzyciela – budzą nas ze snu mówiąc o tym, że to tylko marzenia i że marzyć każdy może.
Ale tylko ten, który będzie chciał, je spełni.

Dostaję dużo wiadomości.
Od dziewczyn, które mają jakieś plany, ale boją się je zrealizować. Albo mają marzenia, ale z góry zakładają, że zawsze pozostaną marzeniami, bo przecież się nie da. Są jeszcze takie, które mówią, że bardzo by chciały, ale wszyscy powtarzają, że to ciężka harówa a i tak nie wiadomo, czy się spełni.
Zauważyliście, że świat chce zabić w nas marzenia?
Kiedy jesteś dzieckiem i opowiadasz wszystkim naokoło – mamie, tacie, sąsiadce i chłopakom z klatki obok, że chcesz zostać strażakiem, dorośli uśmiechają się pobłażliwie. “Zobaczymy jak to będzie” mówią, poklepując po ramieniu i wymieniając między sobą pełne ironii uśmieszki.
Strażak, też mi coś… w życiu przecież nie masz tego, co byś chciał mieć – parskają.
Potem dziecko dorasta i słyszy, że bycie strażakiem jest trudne. Że po studiach strażackich nie będzie pracy. Że musisz się wyróżniać, żeby być dobrym strażakiem. Że musisz mieć kasę, albo talent lub znajomości, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie.
I tak się właśnie zabija marzenia.

MYŚL RACJONALNIE!

Wiecie, czego uczą w liceach?
Pisz pod klucz. Zrób to zadanie według schematu. Idź na politechnikę, bo humaniści nie mają pracy. Idź konkretnie na ten i ten kierunek, bo po tym jest robota. Mamy w dupie, że lubisz malować, powinieneś liczyć i myśleć logicznie. W wieku dwudziestu pięciu lat mieć dyplom w dłoni i zakładać rodzinę, a potem dostać pracę w korporacji, bo tak jest najbezpieczniej. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. No i kasa.
Marzenia? A ty co, chcesz na ulicy mieszkać?
Już milion razy słyszałam “o, ale fajnie, studiujesz dziennikarstwo! Ja też chciałam iść, ale się bałam, że nie znajdę po tym pracy”. Albo: ” marzyłam o studiowaniu na uczelni X, ale rodzice namówili mnie na polibudę, bo po tym jest robota”. Ludzie tak szybko, jak pstryknięcie palcem, rzucają wszystkie swoje marzenia i o nich zapominają, chcąc żyć dobrze, czyli według schematu. Nie wychylając się za burtę, bo przecież możesz wtedy wpaść do morza, a te cię poniesie – nie wiadomo, tak naprawdę, gdzie.
Są bezpieczni finansowo. Mają życie ułożone według schematu. Czy są z tego zadowoleni? To chyba zależy od tego, czy zapomnieli całkowicie o swoich marzeniach.

BO JEST CIĘŻKO!

Ludzie nie chcą spełniać marzeń, bo boją się, że będzie za trudno. Bo nasłuchali się, że wszyscy wielcy mieli wsparcie, znajomości i finanse, więc dlatego im się udało. Pewnie, że jak ktoś ma gruby portfel i wujka w zarządzie, to mu łatwiej – nie jesteśmy dziećmi, więc się nie oszukujmy. Ale to nie znaczy, że zwykły Kowalski też nie może. Bo może.
Wiecie, jak się spełnia marzenia? Ruszając tyłek i pracując. Stawiając sobie ambitne plany. Mówiąc “okej, zrobię to” zamiast jąkąjąc się i szepcząc “no dobra, to może spróbuję…”. Właśnie TU jest różnica.
Nie jest tak, że niektórym ludziom zrealizowane marzenia spadają z sufitu prosto na stół. Czasami musisz zapierdzielać jak dziki osioł, ciągle pod górkę, ale w końcu się udaje. Pewnie, potrzebne jest szczęście. Ale praca zawsze owocuje. ZAWSZE.

Możesz poświęcić rok, dwa, pięć lat na harowanie, po to, by spełnić marzenia, a następnie żyć w swoich snach – tak, jak chciałeś. Możesz też poddać się od razu, słuchając tych wszystkich bzdur o racjonalnych wyborach, którymi karmią nas w szkole i wieść takie życie, jakie zadowoli wszystkich: twoich rodziców, sąsiadów i społeczeństwo. Spokojny żywot po Bożemu, tak, jak być powinno.
Twój wybór. To zawsze jest twój wybór. 
Pewnie, że niektórzy mają łatwiej, a inni trudniej. Jedni mają lepsze możliwości finansowe, podczas gdy inni zapieprzają w gospodarstwie, pomagając rodzicom. Niektórym uda się od razu szczęśliwym trafem, kolejnym dopiero za piątym, kiedy będą już ma skraju wyczerpania. Ale naprawdę uważam, że jeśli ktoś coś postanowi i będzie do tego dążył różnymi drogami, nie poddając się po upadkach, to wreszcie do czegoś dojdzie. Wykonana praca nigdy nie idzie w próżnię. Ona gdzieś się gromadzi, tworzy twój kapitał, który sprawia, że jesteś o schodek wyżej. Potem o jedno piętro. A na górze czeka na ciebie twój dom z psem, twoja wymarzona praca, twój plan na życie, twój pomysł na siebie.

TO NIE JEST ŁATWE

I to jest akurat prawda. Bo musisz się napocić, żeby schudnąć i musisz złapać zadyszkę, kiedy próbujesz dogonić marzenia. Ale jak to się cholernie opłaca! Jakie to jest piękne!
I jaki człowiek się wtedy czuje szczęśliwy.
Ja pracuję, by spełniać swoje marzenia. Czasami jest ciężko. Czasami nie chcę. Czasami pragnę tylko zakopać się pod kołdrę i zawyć, a potem wysunąć się i powiedzieć światu: miałeś rację, mogłam zrobić tak jak wszyscy. Ale potem nagle sytuacja wraca do normy, siły wracają, a ja jestem o kolejny schodek wyżej. I kolejny.
I samo to dążenie do tego celu, wspinanie się na szczyt własnej góry, to szczęście. Bo ja wiem, że kiedyś tam dojdę. Prędzej czy później, ale dojdę. Bo tak postanowiłam. Bo tupnęłam nogą, założyłam ręce i powiedziałam: zrobię to!
I dokładnie tak będzie.

Znajdziesz mnie też na drugim blogu –  CODZIENNIE FIT, a mojego chłopaka w jego miejscu w sieci – CURLY MIND. Blogerów zapraszam do zgłaszania się do plebiscytu na Blogera Roku, który pomagam organizować.

A dla wszystkich bojących się, mam coś, co może Was zainspiruje – sekret sukcesu.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z gratisography.com

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.