Niby dobrze jest mieć coś, co się lubi robić w życiu. No wiecie, poza spaniem, jedzeniem kalorycznych rzeczy, obgadywaniem innych i oglądaniem dobrych seriali. Coś, co nada naszemu żywotowi ten sens, którego wszyscy tak szukają. Sprawi, że będzie się czym pochwalić w CV i na fejsbukowym profilu. Dobrze jest mieć coś, co możemy dzielić z innymi albo wręcz przeciwnie – jak zazdrosna, egoistyczna krowa trzymać tylko dla siebie.
Na przykład pasję, cel… czy coś tam.
![]() |
http://gratisography.com |
Dostaję naprawdę wiele maili z pytaniem o to, jak znalazłam swoją pasję. Ludzie są ciekawi co dokładnie strzeliło mi do głowy, że stwierdziłam, że pisanie, dziennikarstwo i blogowanie to coś, co chcę robić w życiu. Zastanawiają się, skąd jestem tego tak pewna w takim wieku i jak to się stało, że oni niczego nie odkryli. Niektórym jest smutno, bo mówią, że pasji nie mają i nie wiedzą, gdzie takową znaleźć, a podobno szukali wszędzie: w google, w książkach, pod łóżkiem i za szafą. No i nie ma: ani pasji, ani celu, ani niczego, co można by było wpisać w rubrykę zainteresowania.
Więc ja wam powiem, jak to ze mną było.
MARTA: HISTORIA PRAWDZIWA
![]() |
http:/gratisography.com |
Serio.
Najpierw zadali nam krótki tekst do napisania w domu. Zrobiłam go i dostałam pierwszy w życiu opierdziel, bowiem wychowawczyni była przekonana, że zadanie domowe zrobiła za mnie mama. Dostałam więc dodatkową pracę. Na następny dzień znów dostałam opierdziel, bo pani znów nie wierzyła, że to moje dzieło. Kazała mi usiąść na tyłku i trzeci tekst napisać przy niej. No i napisałam, a ona wreszcie uwierzyła.
Nie chodzi o to, że byłam jakimś małym Mickiewiczem w wypasionym kołnierzu, który gęsim piórem pisał ody do rozpuszczanej oranżadki i Cheetosów za złotówkę. Po prostu jak na dziecko w podstawówce robiłam bardzo mało błędów ortograficznych i miałam tak dziwne pomysły na opowiadania, że gdybym tylko była starsza, to na bank oskarżyli by mnie o to, że coś brałam.
A mi się spodobało to pisanie prac. Więc pisałam. I pisałam. I pisałam jeszcze więcej. W szkole i w domu. W podstawówce napisałam pierwszy bestseller (sprzedany w mojej wyobraźni) na całe osiem stron o kocie Maćku*. Potem stworzyłam kolejne dzieło nazwane dumnie Marta w Krainie Fantazji, które planowo miało być lepsze niż Władca Pierścieni. W gimnazjum miałam tysiąc blogów z pozaczynanymi opowiadaniami – i nie wiem do końca, czy ktoś je czytał, czy tylko zostawiali mi komentarze z grzeczności.
MARTA – CÓRKA MARNOTRAWNA
Aż w liceum przestałam.
Nie było czasu, nie chciało mi się, miałam mnóstwo zajęć i jeszcze więcej rzeczy, które przyciągały moją uwagę. Całe to dorastanie to bardzo zajmująca rzecz, chyba sami wiecie. Pierwsze bardzo poważne problemy miłosne, kompleksy – bo przecież tyłek urósł i zrobił się bardziej kobiecy, czyli według licealistek po prostu tłusty – i całe mnóstwo innych pierdół, które całkowicie odciągnęły mnie od pisania.
Po maturze założyłam bloga i po dwóch miesiącach dostałam niewidzialną patelnią w łeb i mnie olśniło, że przecież ja kocham pisać. Że lubię się bawić słowem, tworzyć dziwne porównania i śmieszyć samą siebie żartami, które chyba tylko ja rozumiem. Ba, wreszcie pogodziłam się z tym, że mam w sobie pewien rodzaj parcia na szkło – bo przecież chcę, żeby ktoś inny mnie czytał! Chcę komuś mówić, jakie mam zdanie. Chcę, żeby ktoś dał kciuk w górę, bo też go coś rozśmieszyło.
I wiecie co? Chyba własnie wtedy zrozumiałam, że to moja pasja. Bo tak naprawdę pasji się nie nazywa: przez 3/4 życia nie wiedziałam, że ją mam. Po prostu lubiłam pisać, ot co. Nic wielkiego, prawda? A jednak.
I to jest punkt pierwszy poradnika pt. jak znaleźć pasję – walnij się w głowę czymś twardym i rozejrzyj dookoła, bo może się okazać, że pasję już masz. Tylko o tym nie wiesz.
A jeśli nie, to czytaj dalej.
NIE MAM PASJI. JAK JĄ ZNALEŹĆ?
![]() |
http://gratisography.com |
Mój też.