Wstajesz rano i od razu wiesz, że ci się nie chce: każda część twojego ciała woli zostać w łóżku, próbując przylepić się do prześcieradła i schować się pod kołdrą. Ze zniechęceniem żujesz kanapkę na śniadanie myśląc o tym, jak cholernie nie lubisz tej pracy. W ciągu dnia tysiąc razy przychodzi ci na myśl, by teatralnie wstać i krzyknąć: odchodzę! Nie robisz tego, nie jesteś przecież jednym z tych wariatów, którzy śmią spełniać swoje marzenia.
Zamiast tego wracasz do domu i opowiadasz znajomym jak bardzo do dupy było w robocie. Że szef okropny, pracownicy fałszywi, kupa durnych klientów i obowiązki nudne jak flaki z olejem.
Co rusz gdy wyjdę na ulicę, odpalę jakiś portal społecznościowy czy podsłucham rozmowę w tramwaju, wszędzie to samo: narzekania, jak bardzo nie chce się iść do roboty, jak tam jest źle, okropnie, dennie i że w porównaniu z pracą to wszystkie kręgi piekieł Dantego to niesamowite wakacje z orgiami gratis. Naprawdę nie rozumiem.
Nie mieści mi się w głowie, jak w dobie bezrobocia i narzekania na to, że pracę znaleźć jest trudno, ktoś jest tak bezczelny, by ciągle na nią zrzędzić. Nie mam pojęcia jak to jest możliwe, że ktoś zarabia kupę kasy i jeszcze narzeka. Nie mogę pojąć jak to jest, że dobrze wiemy, że ktoś inny wziąłby naszą robotę z pocałowaniem ręki, a i tak mamy czelność jęczeć i skarżyć się, bo – wyobraźcie sobie – ktoś każe nam rzeczywiście coś w tej pracy ROBIĆ. No koniec świata, czyż nie? W pracy każą nam pracować – doprawdy, paranoja.
POMYŚL INACZEJ
Mam wrażenie, że mamy problem z docenieniem tego, co posiadamy. No wiecie: kupujemy laptopa i marzy nam się komputer stacjonarny; dostajemy telewizor i żałujemy, że nie kino domowe; mamy całkiem dobrą pracę, ale wolelibyśmy, żeby ktoś nam płacił za nic. Tak samo jest z naszym narzekaniem na robotę: jesteśmy w stanie truć tyłki innym ludziom o tym jak jest tragicznie, ale zapominamy, że moglibyśmy tej pracy w ogóle nie mieć i żyć tak, że ledwo starczałoby na jakiekolwiek opłaty. Nie zdajemy sobie sprawy, że ktoś inny dziękowałby niebiosom, że go zatrudnili na naszym stanowisku. Łatwiej jest przecież pojęczeć, ponarzekać, poużalać się nad sobą – to jest wygodne. Tak to się teraz robi.
Jeśli zaś naprawdę tam jest tak źle, to zadaj sobie pytanie: co ty tam do cholery jeszcze robisz? Czemu nie rozglądasz się za czymś innym? Ja wiem, że teraz są problemy, bo bezrobocie, bo mało ofert, bo pracodawcy mają wymagania nie z tej ziemi, ale uwierz: naprawdę lepiej jest siedzieć na dupie i szukać tych cholernych ogłoszeń oraz słać tysiąc CV i listów motywacyjnych niż kolejny dzień z rzędu gadać bzdury o tym, jakiego masz durnego szefa. Naprawdę. Jęczenie nie sprawi, że nagle zadzwoni telefon i ktoś zaproponuje ci idealną posadę.
A może problem leży w czymś innym: może ty już te wymarzone stanowisko masz, ale nie potrafisz tego docenić?
I nie mówię tu o ludziach, którzy poszli do pracy takiej a nie innej, bo ich życie do tego zmusiło. Mówię o tych, którzy wybierali świadomie, a teraz marudzą na prawo, lewo, górę i boki.
I nie mówię tu o ludziach, którzy poszli do pracy takiej a nie innej, bo ich życie do tego zmusiło. Mówię o tych, którzy wybierali świadomie, a teraz marudzą na prawo, lewo, górę i boki.
RUSZ TYŁEK I ZNAJDŹ COŚ INNEGO
Dobra. Dochodzisz więc do wniosku, że nie narzekasz po to, by narzekać, ale najzwyczajniej w świecie twoja robota jest okropna jak prace artystów współczesnych, które przypominają raczej dziecięce bazgroły, niż sztukę.Co robisz? Najczęściej nic. Ze strachu, z obawy i z – nie ukrywajmy i nie pieśćmy się ze sobą – z lenistwa. To trochę tak jak trwanie w toksycznym związku: wiesz, że on jest energetycznym wampirem i czasami bije cię taboretem po głowie gdy zupa wychodzi za słona, ale dalej z nim tkwisz, bo przecież to ten jedyny. No cholera jasna, weź się w garść! Z tego co mówią plotki, życie jest tylko jedno i użeranie się w pracy, w której nie chcesz być i której nienawidzisz, nie ma żadnego sensu. Dlaczego ludzie tak bardzo boją się zmian?
Nie mówię, że masz jutro iść do roboty, rzucić papierami o stół i krzyknąć, że odchodzisz. Wiem, że niektórzy mają finansowe zobowiązania, kredyty, ciężką sytuację i naprawdę trudno sobie wyobrazić, żeby teraz rzucili robotę, skoro potrzebują pieniędzy. Ale… może warto zacząć myśleć nad przekwalifikowaniem się, zrobieniem kursu, własną firmą, bo.. kto wie, jeśli teraz zaczniesz, to za rok będziesz już w całkowicie innym miejscu?
ZAMILCZ
Jeśli wiesz, że połowa świata dałaby się pokroić za twoją pracę i co druga osoba dziękowałaby Bogu, zarabiając tyle co ty, ale twoim zdaniem dalej ta robota jest okropna – po prostu zamilcz. Naprawdę. Bądźmy chociaż TROCHĘ wdzięczni za to co mamy i przestańmy grać biedne sierotki Marysie, które są skazane na okrutny los, chociaż tak naprawdę codziennie leżą na dmuchanym materacu w wypasionym basenie i sączą drinki. Jeśli nie z uwagi na to, że jęczenie jest po prostu dla innych irytujące, to chociażby z powodu tego, że jeśli czegoś nie doceniasz, to to znika. Szybciej niż myślisz.
I może będąc na bezrobociu dotrze do ciebie, że ta robota nie była wcale taka zła. Ale będzie już za późno.