Menu
Dobre życie

Dlaczego mój chłopak mnie spasł, czyli +5 kg w pół roku

Miłość jest cudowna: nieustające motylki w brzuchu, czekanie na randkę, długie spacery po mieście, trzymanie za rękę, pierwsze pocałunki i to niesamowite uczucie szczęścia, które wypełnia człowieka jak powietrze balonik. Potem następują pierwsze miesiące związku, miłość dalej kwitnie jak pleśń na psującym się serze i mało brakuje, a znajomi zaczną za waszymi plecami planować wam huczne weselisko. Nie odstępujecie siebie na krok, co rusz wstawiacie wspólne zdjęcia na fejsa -bo przecież to must have każdej pary –  gdy tylko możecie, całujecie się jak dwie wygłodniałe pijawki. Sielanka trwa, miłość unosi się w powietrzu, a ty… nie możesz się dopiąć w spodnie, które były kiedyś na ciebie za duże.
Co się stało? Chłopak się stał, do cholery.





WYMARZONA TALIA OSY


Wiadomo, że większość dziewczyn zwraca uwagę na swoją tuszę: czasami katujemy się dietami jak nienormalne, próbując cały dzień przeżyć na liściu sałaty, tylko po to, by nagle z tego zrezygnować i zamówić na wieczór potężną pizzę; inne z kolei zamartwiają się, że kształtów mają zdecydowanie za mało i próbują jeść więcej, ale im to nie wychodzi. Jeszcze inne biegają, kolejne wyginają się na jodze, a niektóre bawią się w Pudziana na siłowni. Słowem: dbamy o swoje ciało i
uważamy je – przynajmniej większość z nas – za dość ważny aspekt naszego wyglądu.
Jaka więc jest nasza radość, kiedy w pierwszych tygodniach zakochania waga leci w dół jak szalona, a my żywimy się – dosłownie – powietrzem i obecnością naszej nowej drugiej połówki! Kiedy koleżanki z podziwem mówią ale ty schudłaś, a my same zaczynamy mieścić się w rozmiar, które kiedyś uważałyśmy za ekstremalnie mały i dostępny jedynie dla super-modelek.
A potem miłość zaczyna się stabilizować, a my zaczynamy przybierać. Na wadze, rzecz jasna.
I nagle robi się cholernie smutno.

ROZPIESZCZAJĄCY CHŁOPAK


Nie mówię, że wszystkie tak mają i że naprawdę każda gdy tylko chwilę pobędzie w związku, to zaraz tyje jak szalona, ale nie sposób nie zauważyć, że jakaś zasada mimo wszystko tutaj panuje: niektóre w związku tyją.. i już.  Ponieważ jesteśmy kobietami, to najlepiej winę zwalić na drugą połówkę*, bo przecież same sobie słodyczy do gęby nie wpychamy, prawda?
I tak, nasz kochany facet tutaj przyniesie nam czekoladę, żeby jeszcze trochę nas poderwać, tam poczęstuje wafelkiem, o przecież jest wspaniałym chłopakiem, a na którąś miesięcznicę z rzędu szarpnie się i zabierze nas na pizzę, coby związek uczcić, a i najeść się dobrze. Naszych odmów nigdy nie chce słyszeć, bo przecież masz idealne ciało, kocham jak wyglądasz, a niektóre słyszą, że w sumie to nawet mogłabyś przytyć i też by ci to wyszło na dobre.. No i tak nas tutaj karmi, tam karmi, w międzyczasie zabierze na obiadek do mamy, bo przecież teściów znać wypada i nie wiadomo kiedy, na wadze pojawia się kolejny kilogram, a potem jeszcze jeden i następne dwa. Aż cała garderoba idzie do wymiany, bo – mówiąc wprost- chłopak cię niechcący trochę spasł i mieścisz się jedynie w jego starą koszulkę, którą traktujesz jako piżamę.

Nie wiem dokładnie jak to się dzieje, ale większość chłopaków to stworzenia, które sprzyjają tyciu. Powinno się je wyeliminować z codziennej diety, ale same wiecie, jak trudne to bywa…

ZJEDZ JESZCZE TROCHĘ, BO MNIE TO JARA – FEEDERSI


Jednak takie tycie w długotrwałym związku to jeszcze nic strasznego – ot, przytyje się kilka kilo, tam się zrzuci i w sumie wychodzi na zero. Gorzej jednak, kiedy tuczenie dziewczyny staje się swojego rodzaju hobby i fetyszem. Feedersi to osoby, które podnieca widok jedzącej kobiety, karmienie jej i patrzenie jak tyje – dosłownie – w oczach. Ich ofiary, bo inaczej nie można nazwać tych biednych, zakochanych po uszy dziewczyn, potrafią waży nawet trzysta kilo i po pewnym czasie przestają być w stanie same wstać z łóżka, co sprawia, że muszą liczyć wyłącznie na swoich facetów… którzy tuczą je jeszcze bardziej.
Szczerze mówiąc, myślę, że Patryk jest feedersem i się ukrywa, bo od kiedy jesteśmy razem, to już mnie utuczył prawie cztery kilo. I dziś też zamówił pizzę… PODEJRZANE.

* Ja na Patryka zawsze zwalam winę. Na razie jakoś działa – nie narzekam. On najczęściej się nie orientuje…**
** Kurde. Zapomniałam, że on czyta mojego bloga. ***
*** Już za późno. W testamencie przekazuję mojego kota Nadine, a resztę rozdzielcie między siebie. Żegnajcie.****
**** Jakie to było dramatyczne.  Nadine, Maciek zjada jakieś 500 kilogramów karmy dziennie.

A Wy macie podobne doświadczenia w związkach? A może wręcz przeciwnie, wasze chudnięcie w pierwszych tygodniach utrzymuje się i macie talię osy, lub związek czy nie, nie wpływa to na waszą wagę?

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.